Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 55 из 70

I przekornie chichocząc cicho, dodała:

– Szkoda, że nie jesteś hinduskim joginem. Mam takie przeczucie, że to wysysanie zaraz po, jeśli dobrze zrobione, jest pełne wrażeń i po­prawia także witalność hinduskich kobiet. Czytałam także, że prawdzi­wi nauczyciele sztuki kochania starochińskiej dynastii Tang też czcili spermę jako substancję boską. Niektórzy z nich potrafili rzekomo pod koniec życia, po latach cierpliwych ćwiczeń, mieć tak zwaną ejakulację wsteczną, to znaczy wydzielać spermę do wnętrza swego ciała. To pisał jakiś francuski historyk. Trochę mu nie wierzę.

Powiedziawszy to, dotknęła palcami jego warg i dodała:

– Widzisz więc, Eljot, jaki kultowy twór połknęłam w tej sali wykła­dowej. Ale nie wszyscy są zdania, że trzeba czcić spermę. Zupełnie ina­czej traktują swoją spermę prawdziwi artyści. Touluse-Lautrec – musisz go przecież znać – o którym uczą dzieci w szkołach nawet katolickich, gdy był za mało pijany, aby nie wpaść w delirium tremens, sprzedawał swoją spermę prostytutkom, wśród których się schronił pod koniec swo­jego krótkiego życia. Radził im, aby zapładniały się nią same, aby uro­dzić takiego geniusza, za jakiego on sam się uważał. Ponieważ prostytut­ki z natury są wrażliwe na ludzką biedę, a także ponieważ zachwycił je swoim malarskim talentem – bo sobą nie zdołałby zachwycić nikogo, był bowiem zdeformowanym chorobą syfilitykiem o odrażającym wyglądzie – kupowały od niego tę spermę. Aby się długo nie męczył i miał na wód­kę. Ekscentryczny Salvador Dali z kolei nie ukrywał, że w czasie swoich natchnień, szczególnie gdy wydawało mu się, że znowu jest zakochany, często onanizował się, kierując swój wytrysk do naczyń z farbami, który­mi malował. Uważał, że kolory nabierają w ten sposób miękkości i wy­jątkowego nasycenia. A poza tym obraz pachnie wtedy zupełnie inaczej. Tak mówił Dali. Ale obdarzony genialnym talentem Dali to także genial­ny kłamca. Kłamał tak, jak o świecie kłamią jego obrazy.

Ten nieoczekiwany wykład wydawał się skończony. Znowu się po­łożyła, odwrócona do niego plecami, przysunęła tak blisko, jak tylko mogła, i biorąc jego prawą dłoń, położyła ją na swoich piersiach. Przez minutę leżeli w milczeniu. Nie mogła nie zauważyć, że znowu on ma erekcję. Zamruczała cicho z zadowolenia i powiedziała:

– Poza tym wy, mężczyźni, uwielbiacie, gdy wam się to robi, prawda? I nie czekając na jego odpowiedź, dodała, chichocząc:

– Jestem pewna, że gdybyście byli wystarczająco wygimnastyko­wani, bralibyście go sobie sami do ust codzie

Roześmiał się głośno po tej ostatniej uwadze, odwrócił ją twarzą do siebie i zanim zaczął całować, wyszeptał: – Od dzisiaj mniej palę i będę jadł głównie ananasy.

Od tej pamiętnej nocy wracał ze swojego laboratorium do pokoju Je

«Małe» były według Je

Oczywiście, pokoje takie jak ten, w którym mieszkała Je

– Mój ojciec jest Amerykaninem, pochodzi z tej części Co

Zakończyła stanowczo:

– Nie pytaj więcej o nich. Proszę.

Nigdy nie rozmawiała z nim o pieniądzach. Po prostuje miała. Sam zestaw hi-fi był droższy niż jej mały srebrzysty kabriolet suzuki, który parkował przed budynkiem akademika i którym zabierała go czasami na przejażdżki. Nic dziwnego: kilkumetrowe kable do kolumn głośni­kowych jej zestawu były stopem złota. Z przewagą złota.

Pokój Je

Czasami był u niej w pokoju na tyle wcześnie, że jedli razem kola­cję i rozmawiali. Jego angielski poprawiał się nieusta

Poza tym świat muzyki klasycznej i muzyków, który odkrywała przed nim Je

Beethoven na przykład zmarł na marskość wątroby. Pił, bo był zbyt wrażliwy, nieusta

– Wyobrażasz sobie świat bez VII Symfonii??? – pytała go podnie­cona.

On sobie to doskonale wyobrażał. Świat bez pierwszej, a także od drugiej po szóstą nie mówiąc już o ósmej, też sobie bez kłopotów wy­obrażał. Ale wolał jej nie prowokować. Ona tymczasem kontynuowała:

– A ta symfonia jest przecież tak monumentalnie ważna dla ludzko­ści jak piramidy, mur chiński, mózg Einsteina, pierwszy tranzystor czy odkrycie tego twojego DNA. Jest na tyle genialna, że jako cyfrowy za­pis, obok fotografii człowieka i rysunku systemu słonecznego, poleciała w kosmos jedną z amerykańskich sond, która ma opuścić za kilka lat nasz układ planetarny i potencjalnie być przejęta przez obce cywiliza­cje. A przede wszystkim jest po prostu piękna. Wiesz, że dla tej jednej symfonii w Paryżu i Wiedniu wybudowano większe sale koncertowe?!

Je

Brahms, podobnie jak Beethoven, pił o wiele za dużo. Nigdy jednak nie pił koniaku, tylko zawsze wino. Ale za to nieusta

A tak w ogóle to światek kompozytorów pokroju Brahmsa i Liszta to świat zawiści, zazdrości, próżności i intryg. Tylko jednego spośród siebie wielbili i bezwarunkowo podziwiali wszyscy. Grał go Mozart i Beethoven. Na nim muzyki uczył się Szopen.

Ten kompozytor zawsze był en vogue – tak przedtem, jak i teraz. To Bach. Totalny evergreen. Gdyby wtedy było MTV, to puszczaliby clipy z muzyką Bacha tak, jak teraz puszczają Pink Floyd lub Genesis.

– Eljot, ty powinieneś go w zasadzie lubić najbardziej ze wszyst­kich – mówiła z przejęciem Je