Страница 9 из 101
– Mam bilingi jego rozmów – Zuza
– Dobre pytanie – podsumował Tyszkiewicz. – A co ona robi teraz? Ta żona?
– Baluje. Zmienia facetów co dwa tygodnie. Zarabia coraz lepiej i bawi się coraz lepiej.
– Rozmawiałaś z nią?
– Była poza Warszawą. Umówiłam się na spotkanie. Na dzisiaj, zaraz po naradzie.
– Dobrze. Idź i przyciśnij. Chcę też znać bilingi pani Patrycji.
– Jej?
– Tak. Dowiedz się, czy ona dzwoniła do niego. W ogóle chcę wiedzieć wszystko o jej kontaktach. Rozmowy, esemesy, poczta elektroniczna. Bierzemy laskę pod lupę.
– Życia nam nie starczy, żeby się przez to przekopać.
– Antek ci pomoże. I może pan komisarz Tolak? – spojrzał na nowego. Tamten skinął głową. Zuza
Dziś na treningu dostanę za swoje, pomyślał Tyszkiewicz. Ale przynajmniej tych dwoje zejdzie mi z oczu.
– Antek, ustal IP komputera byłej żony ofiary. Odczytaj jej pocztę...
– To nielegalne – Smotrycz ze świętoszkowatą miną wzniósł oczy do nieba.
– Poważnie? W takim razie zostaniesz przestępcą. Chcę wiedzieć wszystko, co się da. Druga sprawa: otwórz komputer służbowy Wicherka i ten zamknięty plik z prywatnego.
– Ale...
– Uruchom swoich znajomków, niech ci pomogą. Masz moje pozwolenie – z naciskiem powtórzył Jakub. Wszyscy zdawali sobie sprawę, o jakich znajomych Smotrycza mowa. – Jadwiga, badaj dalej mieszkanie i narzędzie zbrodni. Musi być jakiś ślad. W końcu go znajdziesz.
– Już szukałam – Jadwiga potrząsnęła głową. Szopa niesfornych loków rozleciała się na boki. Biust zafalował. Krzeptowski westchnął.
– Wiem. Ale zrób to dla mnie i poszukaj jeszcze raz. Myślę, że jesteś dokładniejsza niż sprawca.
– Tak jest. – Z Jadwigą pracowało się świetnie. Była empatyczna, dobrze wychowana i profesjonalna.
– Heniu, pogrzeb w przeszłości Wicherka. Pogadaj z jego znajomymi, kolegami z pracy i szkoły. Dowiedz się, kto go nie lubił.
– Pewnie nikt – komisarz wzruszył ramionami. Ból głowy nie ustępował. Chciało mu się pić.
– Pewnie nie. Ale dowiedz się. Pana komisarza poproszę ze sobą do szefa – skinął na Krzeptowskiego.
– Inspektor prosił, abym ja też był obecny – powiedział cicho Tolak.
– Pan dostał wyraźne polecenie, prawda? – Tyszkiewicz spojrzał na komisarza beznamiętnym wzrokiem. Krzeptowski kochał te chwile. – Został pan przydzielony do zespołu komisarz Cehak.
– Inspektor wyraźnie zaznaczył... – tamten nie zamierzał ustępować. Gładko wygolona szczęka zacisnęła się nieco.
– Podlega pan mnie, bez żadnych dyskusji. I ja panu wydaję polecenia służbowe. Przed chwilą właśnie je wydałem i mam nadzieję, że zostało właściwie zrozumiane.
Chwilę trwało milczenie. Pozostali członkowie zespołu nieźle się bawili. Doskonale znali zakończenie tej krótkiej wymiany zdań.
– Tak jest – ramiona Tolaka opadły nieznacznie.
– A my idziemy – rzucił Tyszkiewicz bez cienia satysfakcji i razem z nucącym pod nosem Krzeptowskim wyszli z pokoju.
Tylko Jadwiga rozpoznała, że fałszywie intonowaną melodią był temat przewodni z „Pszczółki Mai”. Wybór oczywisty: Wodecki też jest z Krakowa.
2.
– Co sądzisz?
– To samo co ty.
– Mów.
Stanęli w najdalszym końcu korytarza. Nie było to dyskretne miejsce, ale nie mieli wielkiego wyboru. Krzeptowski wyciągnął gumę do żucia, odwinął z papierka i nie poczęstowawszy Tyszkiewicza, zaczął żuć. Nie spieszyło mu się. Do spotkania z szefem zostały całe cztery minuty.
– Dostrzegam kilka problemów – odezwał się w końcu. – Pierwszy: mamy na tapecie klasycznego pana nikt.
– Prawda. Nieznośna przeszkoda nie do przejścia.
– Cicho! – Szorstki ton. Uśmiech. Krzeptowski à la carte. – W facecie nie ma nic ciekawego. Nie miał żadnych powiązań z nikim istotnym, nie miał pieniędzy, ani nawet nie był fizykiem atomowym. Miał tylko eks-żonę nimfomankę, ale to też żadna rewelacja. Połowa facetów ma takie. Pytanie: dlaczego do tej sprawy zostaje utworzony specjalny zespół dochodzeniowo-śledczy i kilku dobrych fachowców odrywa się od i
– No, no...
– ...ale masz dobry węch i jesteś uczciwy. Od kiedy to jest powód, żeby kogoś robić szefem? Na czele zespołu, jeżeli już został utworzony, powinien stać ktoś starszy, z trzy razy większym doświadczeniem. Gliński, Bondaruk albo jakiś i
Ta sama myśl męczyła Tyszkiewicza od momentu, w którym dostał nominację.
– Problem last but not least czwarty: morderca. Całkiem możliwe, że mamy do czynienia z zawodowym kilerem. Powiedz mi, co takiego przeskrobał pan Wicherek, że zajął się nim zawodowiec? Nic mu nie ukradł ani się na nim nie mścił, bo za co niby mścić się na Wicherku? A ilu jest na rynku morderców zabijających nożem, i to w taki sposób? Ilu umie zniknąć bez śladu? Ja sobie żadnego nie mogę przypomnieć. Przeważnie wszyscy walą z pistoletu, kałacha albo podkładają bombę. Co więc zostaje?
– KGB – mruknął Tyszkiewicz.
– O kurwa, człowieku, że też na to nie wpadłem. Mi chodzili po głowie kosmici. Bez jaj. Wersję o zemście byłej żony, czy tam akcie samoobrony, jeśli wolisz, można między bajki włożyć. Pomijam fakt, że takie rozrywkowe panienki przeważnie nie są aż tak zdesperowane; żeby zlecić zabójstwo, trzeba mieć jaja. Postraszyć, może zlecić pobicie, ale nie zabić. To jest droga bez odwrotu. Panienka ma za dużo do stracenia. Więc odpada moim zdaniem.
– Zatem mamy wniosek, że Wicherka zabił zawodowiec, nie mając do tego najmniejszego powodu, na zlecenie żony, która nie ma jaj, aby wydać takie zlecenie.
– Właśnie. Jesteś na właściwym tropie. Co robimy?
– Prześwietlamy pana Wicherka na wylot. W jego życiu tkwi odpowiedź na pytanie, kto zabił i dlaczego.
– Poważnie? Myślałem raczej o tym, że powinieneś złożyć rezygnację. Tu, teraz i natychmiast.
– Naprawdę tak myślisz? – Jeszcze wczoraj Tyszkiewicz rozważał tę opcję całkowicie poważnie.
– Serio. Nic dobrego z tego nie wyniknie. Tylko kłopoty.
– Uwielbiam kłopoty.
– Wiem. Jesteś ostatni osioł.
– Rozważny się znalazł.
Krzeptowski westchnął. Namawianie Jakuba do rezygnacji było zwykłą stratą czasu.
– Przynajmniej bądź ostrożny.
– Będę. A ty mi pomożesz nie robić głupstw.
– O Jezu. Dobra. Posłuchaj mnie uważnie – Krzeptowski spochmurniał. Jakub zadarł głowę, aby spojrzeć mu prosto w oczy. – We dwóch, dobra?
– Szpicel?
– Nie tylko. Cała sprawa śmierdzi na kilometr.
To dogłębne stwierdzenie zawisło w powietrzu. Sekretarka naczelnika wzywała ich na spotkanie.
3.
Gdy przekroczyli próg, uderzyło w nich zimno.