Страница 22 из 67
–Trzeba zadzwonić na policję! – krzyknęła Pauline.
–Czekaj. Nie zauważyłaś, że ten drab był podobny do mnie?
Podszedłem do leżącej. Dotknąłem tętnicy szyjnej. Nie żyła. Tak, jak się domyślałem, przypominała gamedekinię.
–Widzisz? Ona wygląda jak ty. Pauline kucnęła.
–O Boże…
Na brzuchu kobiety leżał portfel ogołocony z kart. W zakładce tkwił hologram, całowała się na nim z jakimś mężczyzną. Ze skórzanego zagięcia wysunęła się plakietka identyfikacyjna. Katherine End. Nagłe skojarzenie rozświetliło przestrzeń. Przed oczami stanął Richard Begin. Begin i End… Początek i koniec… Zerknąłem ukradkiem na Pauline. Nie spostrzegła nazwiska ofiary. Wciąż patrzyła na jej twarz. Na razie nie dzieliłem się swoim odkryciem. Nie byłem pewien konkluzji.
Wstaliśmy Cisza i ciemność otuliły nas żałobnym welonem.
Policji nie wezwaliśmy. Rozstaliśmy się w ciężkim milczeniu. Ona wróciła do siebie, cokolwiek to znaczyło, ja zaś poszybowałem do Stockomville.
To nie była łatwa noc. Głowa mi puchła od domysłów. Pauline: jest programem czy żywym człowiekiem? Jestem w grze czy w realium? Spłatano nam figla w prawdziwej rzeczywistości czy ktoś manipuluje nami, patrząc na ekran?
Około piątej, kiedy świt złocił wschodnie niebo, doznałem olśnienia. Wiedziałem, że jestem w grze. O ósmej wkroczyli spece od radiatora. Miałem ochotę im dokopać. Powstrzymałem się. Wyszedłem na rampę nieumyty, nieogolony, we wczorajszej koszuli i… z plasmagunem w kaburze.
Pauline miała czas, by o siebie zadbać: włosy związała w koński ogon, nałożyła spódniczkę mini, białą koszulę z żabotem i gustowne bolerko. Czekała przy gruzowisku, obok przeżartych rdzą kontenerów, tak, jak się umówiliśmy Gdy zbliżyłem się na dwadzieścia kroków, wyjęła zza paska mały igłowy rewolwer.
–Myślę, że wiem, jak otworzyć okno – oświadczyła, celując w moją głowę.
Zatrzymałem się.
–Poczekaj chwilę – powiedziałem ze sztucznym spokojem. – Nie wiemy, czy tu można bezkarnie umrzeć. Być może to jedyne rozwiązanie, ale jeśli tę grę stworzył świr, może się okazać, że już nie wstanę z łoża…
–Ładny wywód – przyznała, nie opuszczając broni. – Tylko sądzę, że jesteś enpecem. Wcale nie było dwóch graczy Gra to model sytuacji konfliktowej. Są w niej przeszkody, które należy pokonać. Przeszkodą było myślenie, że jesteś żywy. To pułapka. Jeśli się ją ominie, wszystko staje się jasne…
–Zaczekaj, na miłość boską! Mamy czas. – Przycupnąłem na odłamku betonu. – Chcę się zastanowić.
–Miałeś całą noc i jestem przekonana, że doszedłeś do tego samego wniosku. Drętwieją mi ręce, wykorzystujesz to.
–Otóż właśnie! – podchwyciłem. – Ja też mogę cię podejrzewać o enpecostwo! Mówisz, że jestem programem, a twierdzisz, że zastanawiałem się całą noc! Enpece się nie zastanawiają! Rozmawiasz ze mną jak z człowiekiem!
Poprawiła chwyt na rękojeści. – To odruch.
–Dobra – zrezygnowałem. – Jesteś gamedekinią. Więc zacznij myśleć.
–Myślę. Jestem otoczona rzeczywistością. Muszę się przez nią przedrzeć. Znaleźć jej granicę. Myślę, że granicą rzeczywistości jest śmierć.
–Lub miłość.
Chwyciła mocniej broń, rozstawiła szerzej nogi. Bardzo zgrabne nogi.
–Co masz konkretnie na myśli? – spytała twardo. – Pamiętasz tę kobietę?
–Denatkę? Trudno zapomnieć takie ostrzeżenie: Facet cię dziabnie, więc zrób to pierwsza.
–Tak też można. A przypominasz sobie jej portfel?
–Oczywiście. Opróżniony z kart. Zwycięzca zgarnia wszystko.
Wziąłem głęboki oddech.
–Hologram. Pamiętasz hologram? Ten z całującą się parą? Myślisz, że to tylko ozdobnik?
–Tak uważam. Mdleją mi ręce. Jeśli masz coś nowego do powiedzenia, to się spiesz.
–Też mam przy sobie broń. – Nie jestem zaskoczona.
–Wyciągnę ją i rzucę na ziemię. – Nie próbuj.
Sięgnąłem po pistolet.
–Ostrzegam cię! Torkil!
Ostrożnie wyciągnąłem spluwę i upuściłem na żwir. Tylko sucho zachrzęścił. Zrobiłem krok w jej kierunku.
–Nie zbliżaj się!
–Wiesz, co otworzy okno? – Twoja śmierć.
–Możliwe. Ja wolę myśleć, że okno otworzy nasz pocałunek.
Jej oczy zmatowiały.
–Powiedziałaś, że gra to model sytuacji konfliktowej. Zabawa z utrudnieniami i podpowiedziami. Przeszkodą jest nieufność i to, co widzieliśmy w zaułku. Podpowiedzią jest hologram. Po co wrzucono nas razem? Mężczyznę i kobietę? Dlaczego potrzebni jesteśmy oboje do sekwencji otwarcia? Jaką rolę odgrywało dotknięcie warg w bajkach? Co najtrudniej osiągnąć, gdy pozory świadczą przeciw?
–Co?
–Zaufanie. – Zrobiłem drugi krok. Nie zareagowała. – Łatwo jest niszczyć. To nie wymaga myślenia ani odwagi. Myślę, że morderstwo było mylnym tropem. Zachętą do oportunizmu. – Zbliżałem się. – Jeśli grę zrobił ktoś z głową na karku, a tak sądzę po poprzednich zagadkach – oparłem pierś o lufę – najpiękniejszym rozwiązaniem będzie właśnie to. Drgnęła.
–Możesz we mnie celować – wyszeptałem. – Ale pozwól mi działać.
Opuściła rewolwer. Objąłem ją i dotknąłem wargami jej ust.
Dookoła eksplodowały brawa. Odskoczyliśmy od siebie. U naszych stóp płonęło okno wylogowania. W powietrzu zmaterializowały się tysiące ekraników ze śmiejącymi się twarzami. Na tle chmur pojawił się potężny napis: „Supra City".
–Proooszęęę państwa! – rozległ się zwielokrotniony echem głos.
Pojawił się jegomość w nienaga
–Oto mamy zwycięzców pierwszego virtuality show firmy Novatronics! Właśnie ładujemy im wymazane wspomnienia!
Pamiętałem.
Z dyrektorem do spraw reklamy Novatronics Ltd., Geofreyem Higginsem, umówiony byłem na dziesiątą. Pauline już czekała w jego gabinecie: spoczywała w skórzanym fotelu prezentując długie, opalone nogi. Gospodarz wstał.
–Witam pana… Pani Eim, pan Torkil Aymore, gamedec, panie Aymore, pani Pauline Eim, gamedekini – dokonał krótkiej prezentacji.
Wyciągnęła wąską dłoń. Uścisnąłem ją, jakbym obejmował nagie ciało.
–Drodzy państwo, zaprosiłem was celem przedstawienia bardzo interesującej propozycji.
Geofrey nie zasypiał gruszek w popiele. Wymieniłem z Pauline porozumiewawcze spojrzenie.
–Otóż przygotowujemy się do wylansowania gry Supra City napędzanej nowym silnikiem, umożliwiającym niespotykane rzeczy. Gracze będą musieli spać, będą się męczyć, będą, jakby tu powiedzieć, odczuwać różnorodne potrzeby, brak higieny zmusi ich do umycia się, głód do…
Widziałem, że także dla Pauline nie brzmi to zachęcająco.
–Engine Supra City umożliwił stworzenie wiernej kopii naszego miasta. Gra jest gotowa. Zaprojektowaliśmy ciekawe questy wymyśliliśmy intrygujących enpeców i mnóstwo niespodzianek. Teraz trzeba tylko odpowiedniej reklamy I tu pojawia zadanie dla was.
Podał kopie dokumentów. Nagłówek brzmiał: „Scenariusz projektu «Granica Rzeczywistości»".
–Oto, co wam proponuję. Poddamy was amnezji wstecznej…
Jednocześnie otworzyliśmy usta, żeby zaprotestować.
–Proszę się nie niepokoić. Przetestowane, sprawdzone, w razie czego wysokie odszkodowanie. Pieniądze zawsze mnie uspokajały. Spojrzałem pytająco na dziewczynę.
–Po czym wprowadzimy was w grę do waszych własnych apartamentów. Obudzicie się jakby nigdy nic w znajomej pościeli.
–A gdzie tu reklama? – spytała Pauline.
–Aa… – Geofrey uśmiechnął się chytrze. – Przez cały czas będzie was oglądało dwadzieścia, a w porywach nawet trzydzieści milionów. Będzie to pierwszy virtuality show!