Страница 67 из 67
Odezwał się telesens. Drgnąłem. Kto śmie zakłócać święty czas gamedeka? Jeśli Steffi, to…
Na ekranie widniała znów umalowana i jakby promieniejąca twarz Sary W tle majaczyło wnętrze przytulnego baru i brzmiała pościelowa muzyka. Spojrzała przepraszająco.
–Nie przeszkadzam?
–Ależ skąd – skłamałem.
Poprawiła włosy.
–Jeszcze… możemy przejść na ty?
Serce zabiło mi mocniej.
–Z przyjemnością.
–Więc jeszcze ci nie podziękowałam. Zawdzięczam ci wolność. Pomyślałam… – zerknęła niepewnie – że może byśmy się spotkali. Mam trochę czasu… – wzięła głęboki wdech.
Nie chciałem patrzeć na wypełniający się dekolt, ale głupie oczy, nie pytając o zdanie, chłonęły widok, jak spragnione gardło pochłania zimny pomarańczowy sok. Wciąż nie odbyłem ćwiczeń uczących kontroli nad ciałem. Może zresztą nie chciałem ich odbyć? – …i jestem w bardzo miłym lokalu.
Zajrzała mi w oczy świetlistymi piwnymi oczami tak głęboko, że miałem wrażenie, jakby mnie dotknęła gdzieś w środku. Przeszedł mnie dreszcz.
–Co ty na to? – spytała szeptem.
O, nie.
This file was created with BookDesigner program
[email protected]
2010-11-16
LRS to LRF parser v.0.9; Mikhail Sharonov, 2006; msh-tools.com/ebook/
Понравилась книга?
Цитата
Цитата успешно добавлена в Мои цитаты.
Желаете поделиться с друзьями?