Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 17 из 67

–Mało prawdopodobne – łyknąłem płynu.

–Ale nie widzę i

Skrzywiłem się. Brak wyobraźni u polityka? – Może jest ułomna…

–Przy dzisiejszym stanie medycyny? Nie żartuj. – Brzydka…

–To prędzej. Dałbym jej pieniądze na plastykę. Zresztą rozmawialiśmy o tym. Mówi, że nie jest szpetna.

Skapitulowałem.

–Coś mi się widzi, że trafiłeś na prawdziwą kobietę.

Wychylił szklankę do dna.

–Otóż właśnie. Nie mogę o niczym i

Szacowałem cenę. Zadanie było banalne. Mógł je wykonać lamer. Zleceniodawca wydawał się bogaty, ale… Nie miałem sumienia. Etyka nie pozwalała.

–To nie jest trudne – odstawiłem szkło.

–Nie? – wydawał się zaskoczony. – Ile chcesz? Westchnąłem.

–Żeby cię nie obrazić, proponuję trzy tysiące.

–Takie grosze? – pokręcił głową. – Nie mogę się na to zgodzić. Sprawa jest zbyt ważna. Pięć tysięcy i ani centa mniej.

Wyszczerzyłem zęby.

Zgodnie z ustaleniami, około dwudziestej trzeciej rozpocząłem przygotowania do wejścia. Sprawdziłem w komputerze, w którym katalogu mieszczą się odpowiednie narzędzia. Wziąłem prysznic, naciągnąłem kombinezon i zbadałem jego komunikację z leżanką. Potem podłączyłem do łoża zasobnik z płynami, przetestowałem automasaż i upewniłem się, że nanozłączka na przedramieniu funkcjonuje prawidłowo. Wykonałem kilka ćwiczeń, zaryglowałem drzwi, zażyłem gamepill, położyłem się, podłączyłem płyn i nasunąłem kask. Ten opis był okrrropnie mechaniczny i drętwy, więc go trochę poszatkowałem.

Chronometr wskazywał kwadrans do dwunastej. Doskonale. Wszedłem w portal Rajskiej Plaży Gości witało słodkie intro przedstawiające zachody słońca, kołyszące biodrami piękności, grających w biosiatkówkę młodzieńców i – oczywiście – całujące się pary. Wszystko okraszone romantyczną muzyką. Wszedłem w menu skinów.

–Wybierz płeć – polecił intymny głos będący połączeniem brzmienia męskiego i kobiecego. Wybrałem drzwi oznaczone symbolem Marsa. Mam nadzieję, że ukochana Roberta nie jest facetem, przemknęła myśl. To byłoby najprostsze wyjaśnienie. Zachichotałem. „Nazywam się Lara Sanders vel Leon Salceson. He, he". Za chwilę rozbawienie uleciało. Psiakrew, jeśli to mężczyzna, senator będzie miał kłopot. Na taką operację plastyczną chyba się nie zgodzi… Ze zbioru twarzy wybrałem półmaskę, lekko upiększającą, lecz pozostawiającą charakterystyczne rysy Dzięki niej wyglądałem jak swój przystojniejszy brat. Pula ciał przytłaczała liczbą opcji. Całe szczęście, że prezentacje były ruchome. Gdyby leżały bezwładnie… Otrząsnąłem się z zamyślenia. Wybrałem slot z wyglądem osobistym. Nie musiałem wstydzić się sylwetki. W katalogu opalenizn nieco się przybrązowiłem i spojrzałem w wirtualne zwierciadło. No, no, Torkil… Zaraz się w sobie zakochasz. To znaczy w nim, to znaczy w sobie… Idź już, bo dostaniesz paranoi. Kwiecista koszula z krótkimi rękawami i spodenki do kompletu uzupełniły obraz. Wydałem dyspozycję wejścia.

Przeszedłem przez świetlisty krąg i… stanąłem na gorącym piasku. Wszechobecny szum fal, pisk mew, radosne pokrzykiwania dziewcząt i chłopców, ciepły wiatr omywający ciało, słońce grzejące skórę… byłem na Rajskiej Plaży. Plażowicze, parasole, śmigacze, ślizgacze, spacerowce, sterowce, od czego zacząć? Zatarłem ręce. Do pracy, przyjacielu, przypomniał wewnętrzny cenzor, jesteś tu służbowo!

Zakląłem. Uruchomiłem konsolę i wprowadziłem polecenie namierzenia zleceniodawcy Na trójwymiarowej mapie ukazał się czerwony punkcik kilometr dalej. Musiał wejść wcześniej. Poruszał się bardzo wolno. Spacerował. Już ją spotkał albo czeka w umówionym miejscu. Ruszyłem.

Gdy odległość wynosiła sto pięćdziesiąt metrów, wydałem dyspozycję podpisów. Była nielegalna, ale w zawodzie gamedeka nieodzowna. Nad wszystkimi obecnymi ukazały się imiona i nazwiska. Uruchomiłem eteryczną lornetę. Położyłem się ha wydmie i zlokalizowałem go. Szedł w towarzystwie młodej dziewczyny. Lary Sanders, jeśli wierzyć wirtualnym napisom.

–Dzień dobry, panie senatorze… – mruknąłem. – Dzień dobry, panie przystojny – odezwał się miękki kobiecy głos.

Odwróciłem się. Przed oczami majaczył gigantyczny i bardzo ładny pępek. Zapomniałem wyłączyć gogle. Wycofałem zoom. Obraz uciekał, ukazując coraz większe połacie opalonego, pokrytego złotymi włoskami brzucha z wyraźnie zaznaczonymi mięśniami prostymi, wąską talię, błękitne bikini, biustonosz wypełniony po brzegi połyskującymi w słońcu piersiami, piękne nogi, anielską twarz i włosy o kolorze dojrzałej pszenicy Chwyciłem się za serce.

–Czy jestem w niebie? – wychrypiałem. Nie pamiętałem, czy oprogramowanie uwidaczniało wzwód.

–Prawie – odparła A

Przełknąłem ślinę. Ciekawe, jak kobiety poradziłyby sobie z tym odruchem.

–Nie przedstawisz się? – spytała. Uzmysłowiłem sobie, że tylko ja widzę litery. – Przepraszam. Torkil Aymore.



–Pierwsze to imię? – zaśmiała się. – A drugie nazwisko…

–Żartuję. A

–Domyślam się – znacząco zerknęła w dół. – Zdaje się, że w czymś ci przeszkodziłam?

Przez chwilę zbierałem myśli.

–Ach, tak!

Odwróciłem się. Zakochani zniknęli z pola widzenia. Mapa wskazywała, że byli tuż za wielką wydmą. – Możesz mi powiedzieć, co wyprawiasz?

Dla postro

–Zaraz ci powiem. Podbiegniesz ze mną? – Jeśli to zrobię, wyjaśnisz?

–Obiecuję.

Za chwilę leżeliśmy na piaskowej grani. Para zbliżała się do kawiarenki oświetlonej chińskimi lampionami. Uruchomiłem lornetę.

–Nie znam tego urządzenia – zdziwiła się A

–Jesteś hakerem?

–Skąd! Poczekaj chwileczkę…

Włączyłem konsolę. W powietrzu zamajaczyło okno rozkazów. Odszukałem odpowiedni katalog. Gdzie jest ten program, zaraz, aha: spy v. 1.85. Enter. Rozjarzył się celownik w postaci szkarłatnego krzyża, dzielącego pole widzenia na ćwiartki.

–Czy możesz mi wreszcie… – Za sekundę.

Najazd. Siedzieli przy stoliku i coś zamawiali. Za chwilę cały świat wypełniła towarzyszka O'Neila. Miałem wrażenie, że mnie widzi i słyszy. Musiałem sobie przypomnieć, że to tylko złudzenie. Wydałem polecenie identyfikacji. Napis „Lara Sanders" zniknął. Zamiast niego pojawił się komunikat: „Searching…" Kilka sekund i nad głową ukazało się nowe logo: „AC: Alive Character: Lena Ray".

O mój Boże!

–Jesteś detektywem? – spytała blondynka. Z trudem złapałem oddech.

–Czymś… w tym rodzaju. Wycofałem zoom. Spojrzałem na skrzące się morze. Przetarłem oczy.

–Intrygujesz mnie! – w głosie dziewczyny dało się słyszeć podniecenie.

Ze też musiałem poznać taką superlaskę w czasie pracy Muszę się z nią umó…

Myśl urwała się w momencie, gdy obiektyw lornety objął jej postać. Czerwony celownik dzielił doskonałe ciało na ćwiartki, a nad głową widniał napis: „NPC: Non Player Character: female version 345.00012".

–Co tak patrzysz? – spytała speszona.

Zabrzmi to dziwnie, ale musiałem długo lawirować, zanim udało mi się ją przekonać, że muszę się wylogować, że nie mam czasu, a w ogóle to nie jej wina. Oczywiście umówiłem się za kilka dni. Nie miałem sumienia odmawiać. Poza tym… była bardzo ładna.

Wydałem dyspozycję rewitalizacji. Gdy zielony pasek wypełnił się, poczułem, jak wraca czucie w prawdziwym ciele. Powoli zdjąłem kask i usiadłem na łożu. Sprawa wydawała się skończona: obiekt zidentyfikowany, na dodatek znany. Wystarczyło połączyć się ze zleceniodawcą i podać konto…