Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 45 из 78

– Z przyjemnością – odrzekła Bosworth. Jej entuzjazm tylko częściowo brał się stąd, że Perlmutter regularnie wpłacał na konto biblioteki sumy grubo przekraczające zwykłe stawki. Bosworth podzielała zamiłowanie Perlmuttera do historii morskiej i podziwiała jego kolekcję książek. Niejeden raz sama zwracała się do niego o pomoc.

Perlmutter przeprosił, że ma tak mało informacji, i przekazał to, co usłyszał od Austina. Bosworth obiecała, że postara się odezwać jak najszybciej. Perlmutter rozłączył się i wrócił do zlecenia od Smithsonian. Z wytrwałością buldoga dokopał się do informacji o dwukadłubowym pancerniku Konfederatów i pisał na komputerze raport, gdy zadzwonił telefon.

– Coś znalazłam, Julian – powiedziała Bosworth. – Przefaksuję ci to.

– Bardzo dziękuję, Elizabeth. Podczas następnej wizyty w Londynie zaproszę cię na lunch do Simpsona na Strandzie.

– Więc mamy randkę. Wiesz, gdzie mnie znaleźć.

Pożegnali się. Po minucie zaszumiał faks i wypluł kilka kartek. Perlmutter przestudiował pierwszą. Był na niej raport agenta Lloyda w Noworosyjsku, niejakiego A. Zubrina, z kwietnia 1917 roku.

Melduję, że “Odessa Star”, frachtowiec o wyporności dziesięciu tysięcy ton, płynący z ładunkiem kaukaskiego węgla z Odessy do Konstantynopola w lutym 1917 roku, nie dotarł do celu i przypuszczalnie zaginął. Fakt potwierdził agent Lloyda w Konstantynopolu, G. Bozdag. Nic nie wiadomo o obecności statku w którymkolwiek porcie czarnomorskim. Właścicielem frachtowca jest francuska spółka Fauchet Ltd. z Marsylii, która wystąpiła o odszkodowanie. Ostatnie oględziny statku z czerwca 1916 roku wykazały natychmiastową potrzebę remontu generalnego. Proszę o decyzję.

Na następnych kartkach była korespondencja między agentem, centralą w Londynie i Francuzami. Spółka domagała się pełnego odszkodowania. Lloyd odmawiał, powołując się na zły stan statku. W końcu umówili się na jedną trzecią żądanej sumy, z czego większość stanowiła wartość ładunku.

Perlmutter podszedł do półek z książkami, sięgających od podłogi do sufitu. Wyciągnął gruby tom w czerwonej płócie

Drogi Julianie! Mam nadzieję, że te materiały przydadzą ci się. Wzmiankę o twoim tajemniczym statku znalazłam w wyciągu z materiału archiwalnego, przekazanego bibliotece z posiadłości lorda Dodsona, długoletniego pracownika brytyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych. Był tam też rękopis jego pamiętnika, ale wygląda na to, że rodzina go wycofała. O “Odessa Star” wspomniano również w książce Życie na Morzu Czarnym. Mamy ją w naszych zbiorach. Mogę ci ją wysłać pocztą FedEx, jeśli chcesz.

Perlmutter zanotował tytuł i podszedł do półki. Przesunął pulchnym palcem po rzędzie książek i wyciągnął mały, cienki egzemplarz w skórzanej oprawie ze złotymi literami.

– Ha! – wykrzyknął triumfalnie. Zatańczyłby, gdyby mógł. Przestał się martwić chwilowym zanikiem pamięci. Napisał krótki list i wsunął kartkę do faksu: “Nie musisz wysyłać mi książki. Mam ją w moich zbiorach. Dzięki”.

Wiadomość poszła przez Atlantyk, a Perlmutter usadowił się wygodnie w fotelu z dzbankiem mrożonej herbaty i talerzem krakersów z pastą truflową. Zaczął czytać.

Książkę tę napisał w 1936 roku rosyjski kapitan marynarki Popow. Miał pamięć do szczegółów i poczucie humoru. Perlmutter często się uśmiechał przy opisach trąb wodnych i sztormów, przeciekających statków, piratów i bandytów, kupców-złodziei, przekupnych urzędników i buntujących się załóg.

Najbardziej wzruszył Perlmuttera rozdział zatytułowany Mała rusałka. Popow był kapitanem frachtowca, przewożącego tarcicę przez Morze Czarne. Pewnej nocy obserwator zauważył w oddali błysk i usłyszał odległy huk podobny do grzmotu. Ponieważ jednak niebo było pogodne, Popów pomyślał, że stało się coś złego. Postanowił to zbadać. Perlmutter czytał:





Kiedy kilka minut później dotarliśmy na miejsce, zobaczyliśmy plamę ropy i chmurę czarnego dymu nad wodą. Wszędzie pływały szczątki. Co gorsza, również spalone i okaleczone ciała. Mimo moich próśb załoga odmówiła wyłowienia trupów, bo przynoszą pecha. Kazałem maszynowni zastopować silniki. Zaczęliśmy nasłuchiwać. Cisza. Wtem rozległ się jakby wrzask mewy. Wziąłem mojego zaufanego pierwszego oficera i spuściliśmy szalupę. Popłynęliśmy z lampą przez pobojowisko w kierunku dźwięku. Łatwo wyobrazić sobie nasze zaskoczenie na widok złocistych loków małej dziewczynki. Trzymała się kurczowo drewnianej skrzyni. Gdybyśmy przypłynęli kilka minut później, zamarzłaby na śmierć w lodowatej wodzie. Wciągnęliśmy ją do łodzi i oczyściliśmy jej twarz z ropy. Mój zastępca wykrzyknął: “Wygląda jak rusałka!” Na widok naszej pięknej pasażerki załoga przestała się buntować i zajęła się nią. Po dojściu do siebie dziewczynka okazała się całkiem wykształcona. Z jednym z marynarzy rozmawiała swobodnie po francusku. Powiedziała, że płynęła z rodziną statkiem “Odessa Star”. Mimo że zapamiętała nazwę statku, nie mogła sobie przypomnieć własnego imienia. Powiedziała, że chyba nazywa się Maria. Nie pamiętała swojego życia przed rejsem, ani katastrofy. Rozczuliła moich twardych marynarzy. Nazwali ją “małą rusałką”.

Po powrocie do portu kapitan zameldował o incydencie, ale nie wspomniał władzom o dziewczynce. Wyjaśnił to w epilogu:

Niektórzy czytelnicy są zapewne ciekawi dalszych losów “małej rusałki”. Teraz, po wielu latach, mogę ujawnić prawdę. W chwili, gdy ją znalazłem, byłem żonaty od pięciu lat. Moja piękna młoda żona nie mogła mieć dzieci. Adoptowaliśmy Marię. Była naszą radością aż do śmierci mojej żony. Wyrosła na piękną kobietę, wyszła za mąż i urodziła dzieci. Teraz, po przejściu na emeryturę, postanowiłem wyjawić światu, jaki bezce

Perlmutter odłożył książkę i wziął artykuł z “London Times”. Krytyk wykpił pamiętnik Popowa, ale zaintrygowała go historia “rusałki” i rozpisał się na ten temat. Najwyraźniej jakiś spostrzegawczy pracownik Lloyda zauważył wzmiankę o “Odessa Star” i dołączył ją do akt zaginionego statku.

Relacja kapitana tak zafascynowała Perlmuttera, że zapomniał o jedzeniu. Szybko nadrobił zaległości, nakładając na krakersa porcję pasty truflowej, wartą dwadzieścia dolarów. Wrócił do teraźniejszości. Rozkoszował się delikatnym smakiem i patrzył w okno. Potem przypomniał sobie komentarz Bosworth o lordzie Dodsonie. Przeczytał jej notkę jeszcze raz. Ciekawe, dlaczego rodzina wycofała archiwa z biblioteki.

Mimo zwalistego cielska Perlmutter był człowiekiem czynu. Podniósł słuchawkę telefonu i zadzwonił do paru znajomych w Londynie. W ciągu kilku minut ustalił, że wnuk lorda Dodsona, również lord, żyje i mieszka w Cotswolds. Perlmutter dostał nawet numer telefonu, choć informator kazał mu przysiąc pod karą jadania w Burger Kingu, że nie ujawni źródła.

Perlmutter zadzwonił i przedstawił się.

– Tu lord Dodson. A więc jest pan historykiem morskim?

Rozmówca Perlmuttera był wyraźnie rozbawiony. Miał charakterystyczny akcent Anglika z wyższych sfer.

– Zgadza się. Badam historię statku “Odessa Star” i natrafiłem na wzmiankę o pamiętniku pańskiego dziadka. Podobno biblioteka zwróciła go na żądanie pańskiej rodziny. Interesuje mnie, kiedy może być znów dostępny w Guildhall.

Zapadła cisza. Potem Dodson wybuchnął.

– Nigdy! Niektóre fragmenty są zbyt osobiste! Chyba pan to rozumie, panie Perlman?

– Jeśli pan pozwoli, nazywam się Perlmutter, lordzie Dodson. Fragmenty osobiste można przecież oddzielić od historycznych.