Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 11 из 59

Tak więc do zamartwiania się o małą Ewę pozostawała babcia. Nie okazywała tego nikomu, wiedząc, że nadopiekuńczość lub współczucie źle wpłyną na dziewczynkę, przestraszą i rozkleją tę zdumiewającą twardość, z jaką znosiła swoje przypadłości. Babcia doszła do wniosku, że dziewczynka nie narzeka i nie skarży się tylko dlatego, ponieważ sądzi, że to, co się jej przytrafia, jest w jej wieku normalne.

“To dobrze”, uznała w duchu. “Nie nabawi się kompleksów”.

Po wakacjach Ewa miała iść do zerówki. Babcia przeczuwała, że jej wnuczka przykro odczuje tam swoją i

– Czy ja jestem chorowita, mamo? – spytała dziewczynka mniej więcej po dwóch miesiącach chodzenia do szkoły. Na 44 dni nauki opuściła ponad dwa tygodnie.

– Ty? Chorowita? – zdziwiła się szczerze A

– Pani powiedziała, że muszę być chorowita, skoro tyle lekcji opuszczam, i żebyś dała mnie do szpitala na badania. A przecież ja byłam w szpitalu dopiero cztery dni temu, gdy robili mi prześwietlenie zwichniętego palca! – powiedziała dziewczynka, jakby po raz pierwszy zdając sobie sprawę z tego, że do szpitala na ogół nie trafia się aż tak często.

Ewa bardzo cieszyła się na pójście po raz pierwszy do szkoły. Szykowała się do tego wydarzenia długo i stara

Ewa umiała trochę czytać i pisać, a nawet “wklepać” w komputer kilka zdań. Tato otworzył jej plik pod nazwą “Sekrety Ewy”, do którego nigdy nie zaglądał (Jan i A

Wydawało się, że skoro pójście do szkoły było marzeniem dziewczynki, to szkoła odwdzięczy się jej sympatią. Ale szkoła była bardziej skomplikowana, niż Ewie się zdawało, i Ewa szybko odczuła, że jest i

Na tę i

Po kilku tygodniach nowego roku szkolnego dziewczynka zapisała w pliku “Sekrety Ewy”: “Oni mnie nie lubią. Nie szkodzi. Kiedyś spotkam kogoś, kto będzie mnie lubił, nawet gdy nie będę się o to starać. Gdy ktoś cię lubi, bo się starasz, to nie lubi cię takiej, jaką jesteś. Lubi nieprawdę o tobie. 14 października”.

Ewie nie przeszkadzało to, że w szkole jej nie lubią, ale zaczęło przeszkadzać coś i

Najdziwniejsze było to, że choć wymarzona szkoła ją odrzucała, dziewczynka wciąż ją lubiła. Nie miała przyjaciół, ale to jej nie przeszkadzało. Nie skarżyła się ani w szkole, ani w domu.





Tylko babcia coś zauważała i patrzyła na wnuczkę z troską i z lękiem; myślała też o tym, co złego może ją jeszcze spotkać. I kiedy? Wprawdzie A

Właśnie dlatego babcia dokonała niemal cudu, żeby zdobyć drugi obrazek Anioła Stróża, taki sam jak tamten, który uległ zniszczeniu w tajemniczych okolicznościach. Starsza pani najpierw obdzwoniła swoje przyjaciółki, potem obeszła znajomych – i wszystko bez skutku. Ktoś jej poradził, by udała się na targi staroci. Ale tam – wśród spatynowanych szabel, rodowych sreber, prujących się starych koronek, zetlałych kordonkowych firanek, balowych sukien sprzed pierwszej wojny, wachlarzy ze strusich piór i szylkretu – nie było miejsca dla małego, kiczowatego obrazka.

Obrazek – dokładnie taki sam jak ten odziedziczony po mamie babci, czyli prababci Ewy – miała Pani Sama. Nawet wierszyk, wydrukowany złoconymi literkami, otoczony był identyczną girlandką z błękitnych kwiatków. Babcia spotkała Panią Samą na targu staroci i nie oczekując odpowiedzi, zwierzyła się jej ze swego kłopotu.

– Mam taki obrazek – odparła cichutko Pani Sama. – Dała mi go kiedyś moja mama, lecz jakoś go nie polubiłam.

W ten sposób babcia znalazła się w domku Pani Samej, jako jedyna osoba z całego osiedla. Zobaczyła, że jest tam czysto i pusto, i gdyby nie pies, mały hałaśliwy kundelek, byłoby w dodatku cicho nie do wytrzymania. Obrazek Anioła Stróża leżał schowany w jednej z szuflad komody, zapełnionej fotografiami w ramkach. Pani Sama jako mała dziewczynka ze swoimi rodzicami. Pani Sama na kolanach matki? babci? Pani Sama w parku, obok psa bernardyna, najwyraźniej własności fotografa, gdyż i pies, i kilkuletnia pa

Babcia już, już zamierzała o to spytać, lecz Pani Sama właśnie znalazła obrazek, wręczyła go sąsiadce i milcząco dała do zrozumienia, że pora wyjść. Najwyraźniej goście ją peszyli.

– Co to? – spytała Ewa, gdy wróciła szczęśliwie ze szkoły (zdarzały się takie dobre dni) i ujrzała nad swym łóżkiem znajomą skrzydlatą postać chroniącą parę dzieci wchodzących na wąską kładkę nad przepaścią.

– Przecież znasz ten obrazek! Powiesiłam go nad twoim łóżeczkiem, gdy miałaś trzy latka! – odparła zdziwiona babcia.

– To nie ten – powiedziała Ewa.

– Jest dokładnie taki sam! – stwierdziła babcia urażona, gdyż na zdobycie obrazka poświęciła mnóstwo wysiłku.

– Ależ, babciu, ten Anioł jest i

– Jak to i

– Jest i

– Nie. Nie widzę. Co jest w nim i