Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 1 из 59

Dorota Terakowska

Tam, gdzie spadają anioły

Mojemu Aniołowi Stróżowi,

niezależnie od tego, gdzie przebywa,

jak wygląda

i co jest jego Światłem

– Mamo! Mamusiu! Anioły fruną po niebie! – krzyczała Ewa, wbiegając do pracowni matki. Kolebała się zabawnie na swych krótkich, niepewnych nóżkach i A

– Mamo! Mamusiu! Chodź! Szybko! Anioły fruną po niebie! Anioły! – wołała niecierpliwie Ewa. Szarpała matkę za spódnicę, usiłowała schwycić ją za rękę, lecz ta zajęta była swoją pracą. W skupieniu modelowała bryłę szybko schnącej gliny. Robiła to już drugi miesiąc i wciąż była niezadowolona. Rzeźba mało przypominała wymarzoną Pietę. Ta Pieta – Pieta A

A

– Mamo! Mamusiu! Anioły fruną po niebie! Są właśnie nad naszym domem! Chodź, zobacz! Już! Teraz! – krzyczała mała Ewa, szarpiąc matkę za skraj sukni. Tak bardzo chciała, żeby matka wzięła ją za rękę i wyszła przed dom zobaczyć niesamowity widok, który zwrócił jej uwagę, gdy bawiła się w ogrodzie. Lecz matka nadal nie reagowała, skupiona na pracy.

…jeszcze przed chwilą Ewa polewała wodą ziemię, ugniatała ją jak ciasto i, naśladując matkę, usiłowała wyrzeźbić kota. Ale kot wciąż nie był koci. Zniszczyła go więc jednym ruchem, by zacząć wszystko od nowa – i właśnie wtedy usłyszała nad sobą zrazu delikatny i odległy, a potem rosnący, i wreszcie niezwykle potężny łopot skrzydeł. Podniosła głowę – i ujrzała… Anioły. Mnóstwo Aniołów. Frunęły na tyle wysoko, że nie można było rozróżnić pojedynczych sylwetek, a zarazem, na tyle nisko, że nie miało się wątpliwości, kim są unoszące się pomiędzy Niebem a Ziemią skrzydlate Istoty. Nie ptaki i nie motyle. Anioły.

Mama musi się śpieszyć, jeśli chce je ujrzeć. Anioły za chwilę mogą się skryć za chmurą lub lasem, czy wręcz rozpłynąć w powietrzu. Na pewno nie latają codzie

– Mamusiu! Mamo! Anioły! Słyszysz skrzydła?! Chodź!

Lecz A

Wędrowne ptaki. Więc to już wiosna, pomyślała z przelotnym zdziwieniem, gdyż pracując, zapominała o porze roku, a nawet dnia.

Odeszła od okna i znów zbliżyła się do swej nieudanej Piety. Wsadziła ręce w lepką, żółtawą glinę, czując jej obcy chłód. Zły znak. Gdy rzeźbiła w zgodzie z sobą, glina wydawała się ciepła. Lecz A





– Anioły… – powtórzyła w zamyśleniu. – Ładnie nazwałaś ptaki, córeczko. Muszą być duże, skoro ich skrzydła tak głośno łopocą. To żurawie, łabędzie czy dzikie kaczki?

– To nie ptaki, mamusiu. Anioły. Przecież mówiłam… – powiedziała Ewa z wyrzutem.

Czy mama nie rozumie? Przecież od dłuższej chwili Ewa z naciskiem powtarza, że nad ich domem, pomiędzy Niebem a Ziemią fruną Anioły! Nie mówi o ptakach! Zresztą żadnych ptaków na niebie nie widać, tak jakby wystraszyły się większych od nich fruwających stworzeń.

– Tak, tak, Anioły… – powtórzyła z roztargnieniem A

Miłość do dziecka nie zmienia faktu, że ono bardziej utrudnia, niż ułatwia pracę, pomyślała z krótkotrwałą, choć mocną irytacją. Jan miał pilnować, żeby nikt nie wchodził do pracowni, gdy ona rzeźbi – lecz Jan pewnie siedzi przy komputerze i poza Internetem nie widzi bożego świata. Dla niego właśnie ten świat – sztuczny, stworzony w całości przez świadomy ludzki geniusz, a nie przez siły przyrody czy przypadku, był ciekawszy niż rzeczywisty, stworzony przez… przez kogo?

Religijność A

Dla małej Ewy zapewne najważniejsza była prawdziwa i bliska Matka Ziemia: wiose

– Idź, idź… – powtórzyła i stara

Łopot skrzydeł wciąż dobiegał zza okna, lecz A

Dolepiła teraz malutką grudkę gliny do ust Piety, uformowała ją palcami i – zdumiona, stwierdziła, że uzyskała dokładnie ten efekt, o którym marzyła od dwóch miesięcy: usta rzeźby wyrażały rozpacz i bezgłośnie, przejmująco wołały o ratunek. “Wspaniale” – szepnęła do siebie i zamknęła drugie okno. Szum, który dobiegał z zewnątrz, denerwował ją. Przypomniała sobie, że Gustawowi Mahlerowi podczas komponowania przeszkadzał właśnie śpiew ptaków, toteż jego żona przeganiała je z okolic domu. Tak, ona też, tworząc swoje niepowtarzalne rzeźby, lubiła odciąć się od wszystkich światów, które ją otaczały: świata Ziemi i natury, miasta i cywilizacji, a nawet rodziny.

Mała Ewa, rozżalona obojętnością matki, zbiegła z tupotem po schodach, a duża A