Страница 66 из 70
Zgodził się natychmiast. Stanęli na chwilkę i zamienili się miejscami.
Objechała Łuk Triumfalny i skręciła w ulicę prowadzącą do jego hotelu.
Popatrzył na nią zaciekawiony. Uśmiechnęła się i powiedziała, że zostawiła coś bardzo ważnego w jego pokoju, mianowicie prezent od niego. Dodała gazu.
Wiedziała, że on już wie, że właśnie dała mu przyzwolenie.
Dotknął jej ust i powiedział:
– Jedź szybciej.
Już w windzie zdjęła apaszkę z szyi, obrączkę z palca, złoty łańcuszek, który miała pod apaszką. Przy wychodzeniu zdjęła buty.
Gdy tylko znaleźli się w pokoju, rozpięła mu koszulę.
Rozebrał ją, wziął na ręce i zaniósł na łóżko.
Całował ją wszędzie. Robił z nią cudowne rzeczy.
Nareszcie o nic nie pytał.
Cały czas szeptał, jak piękna jest dla niego, jak bardzo jej potrzebuje i jak bardzo tęsknił. Ale doprowadzał ją do prawdziwej ekstazy w tych momentach, gdy szeptem opowiadał, co za chwilę zrobi. Gdzie ją pocałuje, gdzie dotknie i co czuje, gdy to robi.
Potem, nad ranem, gdy zasypiała, uśmiechając się do siebie, czuła jego dłoń na swojej piersi i nawet nie próbowała zastanawiać się nad tym, co się stało.
Wiedziała, że to się jeszcze dzieje i że teraz ta muzyka w pokoju i ta cisza to tylko tak dla uspokojenia. Dotknęła palcami jego warg. Nie spał i odwrócił się do niej.
Czekała, aż to zrobi.
@10
Sześć tygodni później..
ONA: Ubierała się za niskim parawanem z materiału w orientalne kwiaty. W pokoju było okropnie duszno. Jej ginekolog, starszy, siwy mężczyzna w okularach, siedział za biurkiem ustawionym na środku pokoju, w połowie drogi między parawanem a fotelem, na którym przeprowadzał badania. Notował coś w grubym skoroszycie.
Zastanawiała się, dlaczego nie czuła wstydu, gdy leżała na tym okropnym fotelu z rozwartymi nogami, ale gdy tylko badanie się skończyło i musiała przejść od połowy w dół naga z fotela za parawan obok jego biurka, poczuła autentyczne zawstydzenie i skrępowanie.
– Jest pani w szóstym tygodniu ciąży – powiedział, wstając od biurka i przychodząc do niej za parawan. – Musi pani radykalnie zmienić tryb życia, jeżeli chce pani urodzić to dziecko. Po ostatnim poronieniu wie to pani tak samo dobrze jak ja, prawda?
Jej mąż zdecydowanie nie chciał dzieci.
«Ja chcę trochę pożyć. Popatrz na Aśkę, jak jest udupiona przez tego dzieciaka. Nie. Absolutnie nie! Nie teraz. Poczekamy jeszcze kilka lat» – mówił i wracał do swoich projektów, które trzymały go w pokoju, gdzie stał komputer, jak kraty w celi.
Kiedyś odstawiła tabletki, nie mówiąc mu o tym. Skończyła trzydzieści lat i czuła, że czas jej ucieka. Taka reakcja wylęknionej, «starzejącej się» kobiety, która poczuła się nagle biologicznie bezużyteczna.
Kiedy już będzie, on je zaakceptuje – myślała.
Poroniła. Mąż nawet się nie dowiedział. Wysyłała go do apteki po torby podpasek. Zakrwawiła potwornie kilka prześcieradeł. Wmówiła mu, że ma «wyjątkowo ciężki okres». Dziwił się, że musi całe pięć dni przeleżeć w łóżku. Gdy płakała, myślał, że z bólu. Miał rację. Ale mylił ból podbrzusza z zupełnie i
Z zamyślenia wyrwał ją głos ginekologa.
– Niech się pani nie martwi. Tym razem zadbamy o panią i wszystko będzie dobrze.
– Tak. Oczywiście – odpowiedziała zmieszana, zapinając guziczki spódnicy. – Czy mógłby mi pan dokładnie powiedzieć, kiedy... kiedy zaszłam w ciążę?
– Mówiłem już pani. To, według moich szacunków, szósty tydzień. Plus minus cztery doby.
Spojrzał w kalendarz na biurku.
– Niech pani przyjdzie za tydzień. O tej samej porze. Trzeba ustalić szczegółowy plan utrzymania tej ciąży. Musi się pani liczyć z tym, że ostatnie miesiące spędzi pani na podtrzymaniu w klinice.
Wstał zza biurka, podał jej rękę i powiedział:
– Niech pani teraz unika stresu i dobrze się odżywia.
Wyszła z jego gabinetu prosto na ciemną klatkę schodową, pełną papierosowego dymu.
Oparła się plecami o ścianę obok drzwi prowadzących do gabinetu i oddychała ciężko, z trudem łapiąc powietrze. Po chwili, po omacku, dotykając ścian, zaczęła przesuwać się w stronę windy.
«Plus minus cztery doby» – słowa ginekologa odchodziły i powracały jak echo.
ON : To już sześć tygodni – pomyślał, patrząc w kalendarz. Sam dyrektor instytutu zadzwonił i polecił ustalić termin urlopu. W zasadzie wydał mu polecenie służbowe.
– Pan nie bierze urlopów od czterech lat. Właśnie przysłali mi oficjalne upomnienie z administracji. Tak dalej być nie może. Będę miał problemy ze związkami zawodowymi. Jeszcze tylko pojedzie pan do Princeton i potem przez sześć tygodni nie chcę pana tutaj oglądać. Proszę jutro do południa podać mi termin swego urlopu.
Dokładnie sześć tygodni temu przytulił ją do siebie na lotnisku w Paryżu. A potem całował jej nadgarstki, siedząc na tej ławce na lotnisku i patrząc w jej załzawione oczy. A potem wieczorem była naga. Zupełnie naga. I mimo że całował ją całą, wszędzie, wielokrotnie, to i tak jej nadgarstki pamięta najbardziej.
Jest piękna. Oszałamiająco piękna. Jest też wrażliwa, delikatna, romantyczna i mądra. Zachwycająca. Pamięta, jak tej nocy, tuż nad ranem, gdy wtuliła się, wyczerpana, w niego plecami i pośladkami, powiedziała szeptem:
– Wiesz, że przy tobie przypominają mi się wszystkie wiersze, które mnie wzruszały?
Przytulił ją. Usta zanurzył w jej włosach. Tak cudownie pachniała.
– Po tym, co się zdarzyło z tym samolotem, wydaje mi się, że podarowano mi dzisiaj nowe życie – szepnął.
Przyciągnął jej prawą dłoń do swoich ust. Zaczął ssać delikatnie jej palce. Jeden po drugim. Delikatnie ssał i dotykał językiem.
– I ty jesteś w nim od pierwszego dnia.
Jego ślina mieszała się ze łzami. Odkąd odeszła Natalia, płakał ogromnymi łzami.
– I będziesz zawsze, prawda?
Nie odpowiedziała. Oddychała spokojnie. Spała.
ONA: Wyszła przed blok, w którym znajdował się gabinet ginekologa. Usiadła na metalowej ławce naprzeciwko piaskownicy dla dzieci. Wyciągnęła telefon komórkowy. Wybrała numer Asi.
– Spotkaj się ze mną – powiedziała, nie przedstawiając się nawet. – Teraz!
Asia nie pytała o nic. Słyszała tylko, jak z kimś rozmawia w tle. Po chwili powiedziała:
– Za dwadzieścia minut będę przy Freta@Porter na Starym Mieście. Tam gdzie byłyśmy ostatnio z Alicją. Pamiętasz?
Pamiętała. To tam piły wino i oglądały przez cały wieczór zdjęcia z Paryża. Śmiały się i wspominały. Była taka szczęśliwa. W pewnym momencie wszystko stało się mniej ważne. Musiała wyjść na zewnątrz. Wybrała numer jego telefonu w biurze w Monachium i nagrała się na automatyczną sekretarkę:
«Jakubku, jestem pijana. Od wina tylko trochę. Najbardziej od wspomnień. Dziękuję ci, że jesteś. I że ja mogę być».
Asia już była. Zajęła miejsce w ogródku na zewnątrz.
Usiadła. Skulona, tuląc torebkę do piersi.
– Ten Jakub cię skrzywdził – rozpoczęła Asia. Spojrzała na nią przerażona.
– Skąd wiesz o Jakubie?
– Gdy ja wymawiałam przez sen imię jakiegoś mężczyzny, to ten skurwiel następnego dnia żenił się z i
Asia zdumiewała ją nieusta
– Nie. Jakub nie potrafi nikogo skrzywdzić. Ten model tak ma. Dlatego on jest tak często smutny. Asia przerwała jej:
– Opowiedz. Wszystko. Powiedziałam mężowi, że mogę wrócić dopiero po północy. Ostatnio na wszystko się zgadza bez mrugnięcia okiem.
Opowiadała. O wszystkim. Jak go poznała. Jaki jest. Dlaczego taki jest. O tym, co czuje, gdy jest i czego nie czuje, gdy go nie ma. O piątkach po południu i poniedziałkach rano. Gdy skończyła o Natalii, Asia trzymała ją za rękę i prosiła, aby przez chwilę nic nie mówiła.
Zatrzymała kelnera:
– Podwójny jack daniels i puszka red bulla. Dobrze schłodzona. Asia spojrzała na kelnera i powiedziała:
– Dla mnie to samo. I niech się pan pośpieszy.
Dopiero gdy kelner wrócił ze szklankami, opowiedziała o locie TWA i o tym, co przeżyła na lotnisku w Paryżu. W tym momencie Asia przysunęła się do niej i dotknęła jej twarzy.
– Pamiętasz, gdy spotkałyśmy się na dworcu w Warszawie, przed wyjazdem do Paryża? Przywiózł mnie samochodem mój mąż. Byłam na niego wściekła. Pytałaś, co się stało. Powiedziałam ci, że nie chcę o tym mówić.
Przerwała na chwilę. Wzięła szklankę do ręki.
– Wrócił tej nocy z jakiejś firmowej imprezy. Już spałam. Obudził mnie. Chciał się ze mną kochać. Nie miałam absolutnie ochoty. Od tygodni nie miałam ochoty. On też nie. To tylko alkohol. Poza tym miałam końcówkę okresu. Przysunął się niespodziewanie. Pociągnął za tasiemkę i jednym ruchem wyrwał mi tampon. Złapał mnie za ręce jak policjant, który zamierza założyć kajdanki. Nie miałam szans. Wszedł we mnie. Po kilkunastu ruchach było po wszystkim. Odwrócił się i zasnął. Zostawił we mnie swoją spermę jak węgorz mlecz na ikrze i zasnął.
Wzięła potężny łyk ze szklanki.
– Cztery noce później zawiozłam Jakuba do jego hotelu i rozebrana położyłam się na jego łóżku, czekając, aż we mnie wejdzie. Założył prezerwatywę. Zdjęłam ją ustami. Nie chciałam go czuć przez kauczuk. Chciałam go czuć takim, jakim jest. Tej nocy był we mnie jeszcze kilka razy.
Zaczęła łkać.
– Asiu, wracam od ginekologa. Jestem od sześciu tygodni w ciąży. Nie wiem, czyje to dziecko.
Asia wpatrywała się w nią, milcząc. Ona opowiadała dalej.
– Wtedy w Paryżu dwa razy nie wzięłam pigułki. Pierwszy raz, gdy wróciłyśmy z tego przyjęcia z wietnamską świnią, drugi raz w dniu, kiedy on przyleciał do Paryża.
Asia podniosła rękę. Przerwała jej. Wyjęła telefon komórkowy. Wybrała numer.
– Przyjmiesz ją teraz? Nie, to nie może czekać do jutra. Nie. Nie wytłumaczę ci tego. Będziemy za pół godziny – mówiła. – Jedziemy do Mariusza. To mój kuzyn. Robił doktorat z ginekologii. Przyjmie cię zaraz. Musisz się upewnić.