Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 57 из 70

«Cyganeria» Pucciniego skończyła się. Je

Blizny, które pozostały po «Cyganerii» «nad ranem», były na tyle głębokie, że zawiózł je potem do Polski. Poza tym, jeszcze w Dublinie, wprowadzały go w zakłopotanie, gdy rozbierał się na cotygodniowy trening squasha ze Zbyszkiem. Od momentu, gdy zaczął bywać u Jen­nifer, Zbyszek unikał go. Pod koniec jego pobytu w Dublinie spotykali się wyłącznie na squashu.

To, że chodzi o Je

Nastrój tego wieczoru był trudny do uchwycenia. Smutek rozstania mieszał się z radością, że w końcu wraca do Polski. Poza tym był nie­zwykle podniecony tym, co zrobi z materiałami naukowymi, które tutaj zebrał. Jedno wiedział na pewno: będzie bardzo tęsknił za Je

Je

– Dzisiaj jest pierwszy dzień żałoby po Jakubie. Jutro włożę czarny stanik i zdejmę majtki.

Przyjęcie nabierało tempa. Francuzka wyraźnie zainteresowała się Zbyszkiem, który demonstracyjnie całował ją w tańcu, szczególnie gdy patrzyła na to Je

W pewnym momencie rozległ się głośny chichot. Je

Gdy śmiech ucichł, wzięła woskowy penis do prawej dłoni i wkła­dając go we wgłębienie między piersiami, powiedziała rozmarzonym głosem:

– Tak zupełnie nieświadomie ulepiło mi się w dłoniach to cudo. Je­śli nie świadomość, to pewnie odpowiada za to podświadomość. Teraz już wiecie, czym się moja podświadomość zajmuje.

Przytuliła się przy tym do niego. Zbyszek gwałtownie i demonstra­cyjnie odszedł od stołu. Widać było, że jest wściekły. Na dodatek Fran­cuzka całkowicie go zignorowała i pozostała przy stole. Je

– Chodź. Wrócimy do naszego pierwszego dnia w ten nasz ostatni dzień.

Wyprowadziła go z pokoju i zaczęła biec korytarzami w kierunku je­go instytutu. Gdy byli przed drzwiami tej sali wykładowej, którą tak do­brze pamiętał od dnia swoich imienin, zatrzymała się i tak jak wtedy wciągnęła go do sali. Gdy tak jak wtedy klęczała przed nim i tak jak wtedy zapalali z hukiem i gasili baterię jarzeniówek, pomyślał, że to jed­nak nie deja vu. To była teraz jego Je

– Jakub, kocham cię tak bardzo, że nie mogę sobie wyobrazić jutra.

Z zamyślenia wyrwało go potrząsanie za ramię. Blues się skończył. Tańcząca dziewczyna siedziała przed nim.

– Pan pije mojego drinka i to z tego miejsca, w którym na kieliszku odcisnęłam swoją szminkę. To nie była Je

– Przepraszam. Zamyśliłem się. Bardzo mi przykro. Zaraz odkupię pani tego drinka. To przez nieuwagę. Jestem taki roztargniony. Niech pani mi wybaczy.

– Nic się nie stało. Nie musi mnie pan przepraszać. To było niezwy­kłe, móc obserwować pana. Siedział pan z zamkniętymi oczami i ssał ten kieliszek.

Wyjęła mu go z dłoni i odeszła w kierunku baru, przy którym orkie­stra pakowała instrumenty.

– Ślicznie pani tańczyła. Czy pani może jest z wyspy Wight? – krzyknął za nią.

– Nie! – odpowiedziała, znikając w drzwiach prowadzących do ho­telu. Wstał i podążył za nią.

ONA:

Paryż, 16 lipca 1996

Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić. Cho­ciaż to tylko prawie cała prawda (nie chcę na razie posunąć się zbyt daleko). Nie bierz mnie dzisiaj zbyt poważnie.

Odbywa się we mnie z pewnością jakaś reakcja biochemiczna. Przyjęłam do krwiobiegu cudowny płyn pod nazwą brandy Ani, koniak ormiański, podob­no jedyny trunek, który spożywał Churchill. Wiem już, dlaczego wybrał akurat ten. Nie rozumiem tylko, dlaczego ciągle miał taką depresję. To pewnie wina tej ciągłej mgły w Londynie.

Jestem teraz generalnie wdzięczna światu za to, że jest i że ja jestem. Lubię ten stan. Tym bardziej że za 52 godziny i 36 minut powinieneś lądować w Pary­żu. Poza tym jestem dzisiaj trochę wyuzdana, l to na pewno nie przez Renoira. Głównie przez Asie. To ona namówiła mnie, żeby z d'0rsay pojechać prosto do Muzeum Erotyki w pobliżu placu Pigalle. Najpierw nastroił mnie impresjoni­sta, potem podniecono mnie wszystkimi gatunkami sztuki. Takiego muzeum nie ma nigdzie. Zgadnij, co pamiętam bardziej: Renoira czy erotykę?

Czy to źle, że erotykę? Asia mówi, że nie, bo czasami trzeba się czuć sexy. Zapytałam ją, co robi, aby czuć się sexy, gdy nie jest akurat w Paryżu. Wiesz, co mi odpowiedziała intelektualnie nadwrażliwa Joa

«Wkładam obcisłą sukienkę i nie wkładam majtek».

Kto by pomyślał, że to takie proste.

Wiesz, co zauważyłam u Asi, zwiedzając z nią to muzeum? Była zafascyno­wana kobiecością we wszelakim wydaniu. Według mnie Asie ostatnio pociąga­ją kobiety. Z tego, co czasami opowiada, wynika, że żaden mężczyzna tak na­prawdę nie dorasta do jej wyobrażeń. Wiem od niej samej, że potrafi rozkoszować się seksem, ale wiem także, że nie potrzebuje do tego mężczyzn.

Gdy wyszłyśmy z tego muzeum, chciałam być sama. Bardzo chciałam. Najle­piej w moim pokoju w hotelu. Może Ci kiedyś opowiem, dlaczego akurat właśnie tam. Miałam zbyt wysoki poziom oksytocyny, aby znieść kogokolwiek, oprócz Ciębie, w pobliżu. Jako wielbiciela teorii hormonów informuje Cię o tym tylko tak przy okazji, l to tylko «do akt», jak Ty to nazywasz. Może Ci się przyda do badań.

Asie poprosiłam, aby zostawiła mnie samą. W ogóle nie protestowała. Jak ją znam, też chciała zostać sama. Poszłam do Cafe de Florę. Głównie po to, aby napisać e-mail do Ciebie. Jeszcze nigdy nie pisałam do Ciebie nic na pa­pierze. Pomyślałam, że w Cafe de Florę mogłabym spróbować. Tu pisali Camus, Sartre i Prevert. Spróbowałam. Niezwykłe uczucie. Normalny list, który mógłby mieć zapach i plamę z rozlanego wina albo odcisk warg na drugiej stronie. Internet tego nie zastąpi. Trudno ssać e-mail, a miałam ochotę ssać tę serwetkę, na której pisałam do Ciebie tam w Cafe de Florę. Poza tym niebez­piecznie jest pisać e-maile do Ciebie, leżąc nago w wa

Połowa tego tekstu powstała tam. W Cafś de Florę. Druga zupełnie nieda­leko. W i

Tęsknię za Tobą.

Czuję się, jakby to nazwać, «łatwopalna». Dzisiaj w tym muzeum erotyki za­uważyłam bardzo charakterystyczną prawidłowość. Było tam mnóstwo obra­zów i rzeźb czarownic. To było dziwne i charakterystyczne w tym muzeum. Ko­niecznie tam idź, gdy będziesz miał minimum 90 wolnych minut następnym razem w Paryżu. A więc zauważyłam tam mnóstwo nagich czarownic. One wła­śnie były «łatwopalne». Na przykład wtedy, gdy palono je żywcem na stosach, l chociaż to było dawno, wydawało mi się, że czarownice to szczerze mówiąc tylko bezlitośnie karane niewi

Zdradliwe, potępione kobiety często najpierw kamienowane, a potem palo­ne, śmiały się radośnie, płonąc...

Zrobiło mi się teraz smutno, bo pomyślałam o tych czarownicach w kon­tekście. Gdybyś mógł słyszeć mój głos w Internecie, usłyszałbyś teraz wiersz, który wzrusza mnie nieusta