Страница 103 из 123
Warszawa, piątek
Drogi Januszu,
twój mail uświadomił mi, jak wielu rzeczy o sobie jeszcze nie wiemy, chociaż od roku piszemy do siebie i tak szczodrze odsłaniamy przed sobą własne myśli. Dzień w dzień. Noc w noc. No prawie… Mimo to tym razem nie mam problemów z odgadnięciem, co masz na myśli, gdy piszesz metaforycznie, że bycie „niewidomym” na Seszelach to niewyobrażalna tragedia. Kiedy 14 lat temu stanęłam na plaży w Beau Vallon, miałam podobne i dojmujące poczucie potwierdzenia istnienia Stwórcy. Co więcej, mój podziw dla jego scenograficznych talentów nie miał miary. Takich landszaftów nie mógł stworzyć nikt i
A jednak to właśnie tam, siedząc na białym piasku u brzegu szmaragdowej wody i z lazurowym niebem nad głową, tak naprawdę chciałam być gdzie indziej. Tam, gdzie wydawałoby mi się, że będę szczęśliwsza… Ironia losu, oto jestem w bajce, o której nawet nie marzyłam, a dusza wyrywa mi się i
A tak w ogóle à propos szczęścia to zastanawiałam się nad naszą dzisiejszą rozmową telefoniczną. Wyczułam w Twoim głosie, że pewna krytyczka literacka (znowu ta poprawność polityczna) zrobiła ci przykrość, bo nie zrozumiała, dlaczego piszesz o miłości nieszczęśliwej zamiast w kółko o tej spełnionej. Lubię takie powiedzonko, że dobra żona to nudna żona, a nudna żona to martwa żona. Podobnie jest z miłością. Jak jest dobrze, to o czym tu pisać? To norma. Ponieważ jednak rzadko nią bywa, to interesuje nas każdy kolejny przypadek, który potwierdza Twoje historie o „Losie powtórzonym”. Początek, rozwinięcie i koniec. Czasami kolejność bywa odwrotna. Komuś się wydaje, że to już koniec, a dla i
Pozdrawiam i pisz dalej…
Małgosia