Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 71 из 76

- Jakbyś je nazwała?

- Prosto: powrót do młodości!

- Kiedy nagrasz nowy kryształ?

- Na razie nie mogę przyzwyczaić się do myśli, że przede mną milion nowych dni…

***

- O mój Boże, patrz, Marita! Torkil Aymore! - zawołała nagobrzucha stewardesa w błękitnej mini i kamizelce, kierująca ruchem na pokładzie transportowca.

- Ten Torkil Aymore?! - wybałuszyła oczy koleżanka, chyba zbyt otyła, by nosić podobny strój. Mimo wszystko nie zmieniałbym tego imidżu. Tak jak nierealna Monika Weda miała idealny strój pielęgniarki, ich uniformy były doskonale dopasowane do pracy stewardesy.

- Tak, ten - skrzywiłem się.

- Och! - pisnęły. - Po starcie poprosimy pana o autograf, dobrze?

Pauline zacięła usta. Była zazdrosna? Oczywiście, że była.

- Mamo - odezwał się Konon zatrzaśnięty w Oscara. - Możemy iść dalej?

Dziwnie wyglądał wielki motomb mówiący do drobnej kobiety: „Mamo”.

- Przepraszamy - spłoniły się stewardesy. Dotarliśmy do opasłej windy i pomknęliśmy na sto szesnasty poziom. Potem, kierując się barwą pulsującą na kartach pokładowych i kolorem szlaków zaznaczonych na ścianach, weszliśmy do niewielkiej salki z dwudziestoma leżankami. Większość z nich była już zajęta.

- Jest okno! - ucieszył się Konon.

- Twoje siedzenie jest… tu - wskazałem fotel, sprawdziwszy numer jego passu. - A my - spojrzałem na dziewczyny - spoczniemy obok Konona. Wyjąłem soczewki z kieszeni i założyłem je. Chociaż Sokolowsky prezentowała się w pershellu naprawdę imponująco, wolałem podczas podróży uspokajać nerwy jej idealnymi kształtami.

- Szkoda, że ja nie paraduję w bikini - zażartowała Pauline, widząc moje manewry.

Skąd wiedziała, jak postrzegam Sokolowsky po wgraniu „A

- On widział i słyszał już wszystko.

- Na Gai kupisz mu bezmózga? - postanowiłem zmienić temat.

Parsknęła.

- Jak zarobię i jak on się zgodzi. - Nie chce?

- Nie.

***

- Niedawni nowożeńcy, Ron Olohson i Gaeta Imaho, ogłosili dzisiaj, że się rozwodzą. - Nie jest to rozwód permanentny - oznajmiła Gaeta - rozstajemy się po to, żeby się pobrać, ale w obrębie i

Na pytanie, jakie przybrali wyznanie, odparli, że stali się Momentarystami z Kościoła Archetypu Chwilowego Szczęścia. - Religia ta pozwala na kontrakty czasowe - wyjaśnił Ron. - Za miesiąc pobierzemy się na pięć lat. A potem zobaczymy.

Wydarzenie to wzbudziło poruszenie w świecie mediów. Czy mamy do czynienia z precedensem, który lada moment stanie się normą? Nazywam się Irina Garchenko, Mother Russia News. Zostańcie z nami.

***

Współczesny lot na orbitę w niczym nie przypomina startów dawnych rakiet, które mozolnie pięły się ku niebu na chybotliwej klindze ognia. Kojarzy się raczej ze wznoszeniem się balonu. Szóstka towarzyszących nam megastatków emigracyjnych lekko przebijała się przez pokłady chmur, pomrukując basem generatorów Mirova (pełniących w atmosferze rolę zwykłych silników antygrawitacyjnych). Złote pasy na metalicznych beżowych tłach przydawały im wygląd fantasmagorycznych pszczół.

Oparłem głowę o zagłówek, odchyliłem oparcie i zapadłem w półsen.





Próbowałem odnaleźć moment, w którym to wszystko się zaczęło. Ach, tak. Dziesiąte urodziny Konona…

Zerknąłem we wsteczny monitor. Płaszczyzna Ziemi lekko się zakrzywiła. Wchodziliśmy w jonosferę. Poczułem dotyk na dłoni. To Pauline. Odwróciłem do niej głowę i uśmiechnąłem się ciepło. Bała się? Chyba tak. Ja też. Pierwszy raz w życiu wybierałem się w taką podróż…

Odetchnąłem głębiej. Kula ojczystej planety wypełniała cały monitor. Niedługo będziemy startować. Przypomniały mi się pożegnania. Z mieszkaniem, miastem, znanymi miejscami, neomilkbarem… Wreszcie wizyta w Rajskiej Plaży i zawiązanie „trójcy” z dziewczynami…

Spojrzałem na moje partnerki. Czy to trwały związek? Czułem się jak słońce w potrójnym układzie: niemożliwym do ustabilizowania, nieprzewidywalnym… Zacisnąłem powieki. Nie jestem panem Bogiem. Nie będę się martwił o przyszłość.

Planeta, na której się urodziłem, ale niekoniecznie chciałem umrzeć, zmieniła się już w niedużą błękitną kulkę. I

Podróż podprzestrze

Gdy znaleźliśmy się na zaprogramowanym pułapie, kapitan grzecznie poinformował o zbliżającej się operacji zagięcia przestrzeni, rozpoczął odliczanie, a kiedy doszedł do zera… Coś we mnie się wyciągnęło… moje ciało uciekało gdzieś w niezmierzoną przestrzeń, a umysł gonił je ostatkiem sił, za daleko, za szybko, poczekaj, Torkil! Torrrkil! Cały się wydłużyłem… i wypuściłem nabrane przed chwilą powietrze. Na ekranie majaczył złoto-błękitny glob poznaczony rysunkiem kontynentów, które nie były lądami Ziemi.

Gaja.

- Mamo, to już? - spytał Konon.

- Tak, synku - wyszeptała Pauline.

Zerknąłem w okno. W rozgwieżdżonej przestrzeni wisiało pięć i

- Harry - odezwałem się - czy mi się zdaje, czy leciało z nami sześć megatransportowców?

- O tym samym myślę - spojrzał na mnie siwymi oczkami, w których pojawiło się podniecenie.

Stary programista nie odróżniał fikcji od rzeczywistości? Zamiast zaniepokojenia sztubacka ekscytacja? Zawsze mnie zadziwiał optymistycznym stosunkiem do życia.

- Ciekawe, o co chodzi - rzucił Ruben. - Czekajcie, zapytam obsługę… - Stuknął w coś na konsoli przed fotelem. - Proszę pani, chcieliśmy się dowiedzieć o liczbę statków…

Rozjarzył się główny ekran.

- Proszę państwa, znamy sytuację - stewardesa uśmiechnęła się z przymusem - Pozwolicie, że odpowiem na wszystkie pytania z głównego ekranu, zamiast udzielać informacji indywidualnie - przełknęła ślinę - co byłoby kłopotliwe. - Zachichotała nerwowo. - Już wysłaliśmy na Ziemię sondę pocztową z zapytaniem, co się stało ze statkiem „Medusa”.

Zamarliśmy. Spojrzałem na towarzyszy.

- „Medusa”? - chrząknął Chip. - Mieliśmy nim lecieć!

Dobry uczynek czasami popłaca, pomyślałem trochę niedorzecznie.

- Mój Boże - szepnęła Pauline - mało brakowało. - Ścisnęła mocniej moją rękę.

Na drugiej poczułem ciepłą dłoń A

- Być może - ciągnęła stewardesa. - „Medusa” nie weszła w podprzestrzeń i wciąż pozostaje na orbicie Ziemi. Proszę pozostać na miejscu. Zapewniamy że integralność „Peregryna” jest nienaruszona.

Zacisnąłem usta i wymieniłem porozumiewawcze spojrzenia z Harrym, Rubenem i Levim. Jeszcze tego brakowało, żeby nasz statek się rozpadł.

- Tymczasem - podjęła mówczyni - proponuję obejrzeć ostatnie ziemskie wiadomości sieci Sky News, z którymi państwo nie mieli z pewnością czasu się zapoznać, bo były nadawane podczas przygotowań do startu…

Ekran wypełniło srebrne logo. Machnąłem lekceważąco ręką. Wolałbym jakiś holofilm. Choćby Doom Day .