Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 65 из 76

Wiedziałem, jak zabić bestię. A właściwie znałem kogoś, kto wiedział.

***

Nahum Ordon, rzecznik firmy Ground Cleaners Ltd., znanej dotychczas głównie z działalności industrialnej, ogłosił wczoraj rozpoczęcie prac nad komputerami i urządzeniami opartymi na technologii pneumo- i hydrowodowej. - Sprawy zaszły za daleko - oświadczył w dzisiejszej dyskusji sieciowej na forum serwera „nasze sprawy”. - Od dawna nosimy się z zamiarem udostępnienia tych rozwiązań szerszemu gronu odbiorców. Prąd elektryczny, fale elektromagnetyczne, cała materia w stanie energetycznym stała się zbyt zawodna. Czas wrócić do rozwiązań stricte namacalnych.

Czyżby na progu kolonizacji kosmosu ludzkość miała wrócić do maszyn parowych? Earth News, Vanessa Reeve.

***

Na ekranie telesensu pojawiła się pogodna twarz Sergia, która raptem skurczyła się w przestrachu. - Co ty robisz?! - syknął. - Mogą nas namierzyć

- Harold mówił, że macie perfekcyjny system maskujący.

Machnął ręką.

- Metoda jest doskonała, dopóki ktoś nie wymyśli lepszej antymetody. Czego chcesz?

- Czy możesz mi przesłać program kierujący twoimi sondami?

Zastygł.

- Do czego zmierzasz?

- Te muszki wyłaniają się na moment w trzecim wymiarze, prawda?

- Tak są zaprogramowane. Mają identyfikować poszczególne byty, a mogą to zrobić tylko wskakując do naszej rzeczywistości.

- Mówiłeś, że mają program uczenia się. Czy możliwe, by został wykorzystany przez wirusy do mutacji?

Oczy mu się zaokrągliły Cofnął się i zamrugał.

- Mutacja… - chrząknął - …to elementarny proces nauki. Ucząc się, mutujemy w doskonalsze formy. - Spojrzał na mnie jak na proroka. - Ależ tak!!

 - Sergio! Muszę mieć kod tych sond. Cały! Uśmiechnął się chytrze.

- A nie wolałbyś od razu algorytmu, który je zniszczy?

***

Sean Se

Krytyka ocenia, już dzisiaj, przed pierwszym pokazem, że obraz będzie hitem dekady. Znawcy jednoznacznie wskazują słuszne przesłanie oraz heroiczną figurę gamedeka Torkila Aymora. - Bardzo nam dzisiaj brakuje bohatera takiego jak Aymore - przyznaje Se

***

Po dwunastu godzinach wkroczyłem triumfalnie do sali odpraw, trzymając w garści mnemokryształ z rozwiązaniem. Program miał zadziałać tylko w środowisku gry, był zamknięty przed oczami wścibskich programistów tuzinem haseł, a po zadziałaniu miał zniknąć. Taki był warunek Sergia. Przy katedrze podsypiał Laurus. Odgłosy moich kroków wzbudzały głuchy pogłos. Puste pomieszczenia stają się jakieś obce. Wilehad poderwał głowę.

- Która godzina? - spytałem go.

Zerknął w powietrze. Zapewne należał do ludzi stale noszących soczewki. Niebezpieczny zwyczaj.

- Druga pięć. Co tu robisz?

 Roześmiałem się.

- Pracuję! Zwołaj ferajnę!

- Kogo masz na myśli?

 - Wszystkich.





***

Uwaga, poniżej zamieszczamy odezwę sporządzoną przez koordynatora WWW z Zoenet Labs, Charlesa Wookiego.

„Drodzy gracze. Nadeszła chwila ostatecznej rozgrywki. Wierzymy, że posiadamy broń, która zniszczy Bestię. Nie jest przetestowana, więc to tylko nasza hipoteza, mimo to wydaje się, że stoimy przed ostatnią szansą, zanim sieć przeobrazi się w gniazdo potworów. Prosimy każdego gracza o poziomie doświadczenia przekraczającym dwadzieścia tysięcy standardowych xpoints o stawienie się w portalu Crying Guns o godzinie dziewiątej rano czasu amerykańskiego. Nie gwarantujemy bezpieczeństwa. Nie gwarantujemy zwycięstwa. Zapewniamy jedynie, że weźmiecie udział w najważniejszej bitwie w historii sieci”.

Gdyby kilkadziesiąt lat wstecz ktoś powiedział, że los ludzkości będzie zależeć od wirtualnych wojowników, spotkałby się z szyderstwem. Dzisiaj jest to fakt. Powodzenia, gracze. Vanessa Reeve, Earth News.

***

Wyłoniliśmy się na piaskach Crying Guns jak armia zagłady. Wszystkie siły VSA, wszystkie liczące się klany, ponad dwieście tysięcy graczy. Dzisiaj strzelby rzeczywiście zapłaczą, pomyślałem, obserwując złowieszczy fort Ironstone, nad którym krążyły drapieżne pterodony. Każdego z nas osłaniały peesdeki, uwijające się jak w transie, toczące minibitwy powietrzne niczym myśliwce chroniące nasze ciała - lotniskowce.

- Załadować broń - rozkazał generał Joseph Blackhead, legenda Crying Guns, dowódca klanu White Ravens, człowiek, który zgromadził na koncie niewiarygodną liczbę czternastu milionów dwustu pięćdziesięciu xpoints.

Tylko on mógł skoordynować atak tak potężnej armii.

- Magazynki nowego typu - przypomniał.

 Wyjąłem z podprzestrze

- Blackhead do lidera Omikronu.

 To do mnie.

- Jesteś pewien, że to świństwo zadziała?

- Pewna jest tylko śmierć, panie generale, choć ostatnio i ona nie bardzo.

Usłyszałem jego charczący śmiech. - Dobrze powiedziane.

Na chwilę zapadła cisza. Tylko wiatr szumiał w proporcach klanów.

- Witajcie, dzieci - wychrypiał Blackhead. - Ściągnęliście tu z całej Ziemi. Są klany z Chin, Nowej Zelandii, Konga, nawet z Quataru, gdziekolwiek to jest.

Śmiech dobyty z dwustu tysięcy gardeł brzmi jak grzmot oceanu.

- Są wśród was rycerze doświadczeni i żółtodzioby. Zresztą dla mnie każdy ma trochę cytrynową gębę.

 Znowu śmiechy przelewające się przez równinę jak błękitne strumienie.

- Trudno w takiej chwili powiedzieć coś sensownego… bo stoimy przed przeciwnikiem, którego nie rozumiemy, i dysponujemy nieprzetestowaną bronią. Czyli mamy do czynienia z podwójną niewiadomą. - Wziął głębszy oddech. - I ja tym wszystkim dowodzę. - Znowu pauza. - I wiecie co? Wszystko jedno.

Kilka śmiechów odbijających się od pancerzy jak piaskowe grudy.

- Wielu z was uważa, że jestem najlepszym taktykiem w tej grze. Może macie rację. Na pewno też zastanawialiście się, jak to robię. Dzisiaj, właśnie w takiej dziwnej chwili, gdy stoimy przed nieznanym, zdradzę wam tę tajemnicę… - Wdech. - Ja nigdy nie chcę wygrać. Kiedy gram, czuję się jak tancerz trzymający w ramionach najpiękniejszą kobietę na świecie! Wiecie, o czym mówię, prawda? Przecież ta gra jest piękna!

Odezwały się rozentuzjazmowane krzyki, wznoszące się w niebo jak rozgrzane powietrze nad pustynią.

- Pochłania mnie taniec, upaja, wiruję w zapamiętaniu i kiedy czuję największą ekstazę, muzyka cichnie. Zwycięstwo. Wcale się z niego nie cieszę, bo chciałbym tańczyć dalej. Rozumiem aż za dobrze słowa zapisane w Mahabharacie, że największą klęską jest wygrana.

Znowu cisza. Proporce zafurkotały w silniejszym podmuchu wiatru.

- Buddyści mówią, że nasz wróg jest największym przyjacielem, bo dzięki niemu uczymy się dzielności i wytrwałości. Dzięki niemu stajemy się ludźmi wartościowymi… Bestia jest takim wrogiem. Nie wiadomo, czy wygramy tę bitwę, ale powiadam wam: wszystko jedno! Pokochajcie Bestię! Obejmijcie ją jak cudną kobietę i ruszcie z nią w tan!

Ziemią wstrząsnął nasz dziki ryk.

- Pokażcie, że macie klasę! Pokażcie, że nie jest ważny rezultat, tylko taniec, bo taniec jest jak życie, a żyje się między narodzinami i śmiercią dla życia właśnie, a nie dla zgonu! Tańczcie więc do utraty tchu, nie szczędźcie żadnych figur! I chociażby wbijała wam nóż w plecy, choćby kąsała w szyję, choćby waliła kolanem w krocze i zdzierała wam skórę paznokciami, jeszcze mocniej przytulcie ją w miłosnym szale i jeszcze mocniej kochajcie! A gdy przyjdzie wam odejść, bo może przyjdzie… ukłońcie się pięknie, a potem wyprostujcie i do końca trzymajcie pion!