Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 57 из 76

Cicg dalszy wiadomości kulturalnych. Najnowszy el-book Hasana Ora, Zabłąkani spotkał się z dość

 chłodnym przyjęciem krytyki, wytknięto dwieście dwanaście nieświadomych plagiatów, zarzucono piętnaście świadomych…

***

Tej nocy przyśniła mi się. Wisiała nad Warsaw City z szeroko rozpostartymi skrzydłami. Od jej ciała biły mieniące się promienie.

- Anioły… - szepnąłem i mój głos odbił się od wszystkich wież świata - …nie istnieją.

- Mylisz się, Torkilu - odrzekła, a jej głos był jak szmer tysięcy strumieni. - Uratowałam cię, więc istnieję.

- Dlaczego już cię nie widzę?

Roześmiała się i cały świat roześmiał się razem z nią.

- Jak to? A teraz?

- Przecież to tylko sen… Podfrunęła i musnęła moje usta wargami pachnącymi rajskim powietrzem.

- A… czym jest sen, gamedeku?

Milczałem, chłonąc jej niebiańską bliskość. Na nieskończenie słodką chwilę przylgnęła do mnie. Unieśliśmy się wysoko ponad najwyższe wieżyce miasta, jestem pewien, że coś między nami zaszło, nie umiem tego nazwać, jakbym na chwilę stał się nią, a ona mną.

- Miłość… - wyszeptała przestrzeń dookoła nas. - Miłość też jest realna.

Potem gdzieś zniknęła. Zostałem sam nad miastem.

Spadałem w otchłań, nie czując strachu.

***

Ferdinando Starlotti znowu w reklamie! Czy ulubieniec kibiców grawitacyjnej piłki, rozgrywający ze-

społu Brasil Breakers, nie minął się z powołaniem? Tym razem Ferdi nie zachęca do picia Mind Coli, lecz do stosowania Nobaru, specyfiku unieczy

.

***

Leżałem na gruzowisku w okolicach środkowej Pragi. Zgodnie z ustaleniami, właśnie nad tym miejscem o wyznaczonej godzinie powinien przelatywać patrol dimenów. Hiob Agon ma nieprzyjemny zapach. Ciekawe, co go podkusiło, by przybrać właśnie taki wygląd? Może potrzebował odmiany po poprzednich, przystojnych wcieleniach? Dziwny jest ten świat, ta Ziemia, myślałem z policzkiem wpartym w kawałek betonu. Wizja emigracji na i

Zbliżył się szczur. Kąsacz. Wyciągnąłem broń i zakończyłem jego śmierdzące istnienie gejzerem krwi. Sam się, bracie, o to prosiłeś. Ja nie lezę, gdzie mnie nie chcą. No, chyba że mnie do tego zmuszają. Poprawiłem tłuste cielsko (forsownie odpasione zaledwie w ciągu kilku dni) i przybrałem odpowiednią pozę. Powinienem wyglądać na skrajnie wyczerpanego.

Wreszcie usłyszałem odległy znajomy szum zoeneckich motombów. Nie poruszyłem się. Wylądowali wokół mnie bez słowa. Znów poczułem tę niezrozumiałą obcość cyfrowych ludzi. Nie musieli rozmawiać za pomocą fal mechanicznych zwanych popularnie dźwiękiem, bo porozumiewali się, używając fal elektromagnetycznych. Więc prawdopodobnie gadali jak najęci, a ja tego nie słyszałem. Gdybym percypował drgania radiowe, mógłbym ich zrozumieć, a tak najwyżej mogłem się domyślać. „I co? Jaka jest rzeczywistość, biedny człowieku uzależniony od zmysłów?”, powiedział kiedyś Lee Roth.

Pozwoliłem się unieść metalowym łapskom i przetransportować do opancerzonego śmiga. Tam ułożyli mnie na kozetce grawitacyjnej, dali kroplówkę i jakieś prochy Znowu prochy! Zanim zanurzyłem się w chemiczny sen, zdążyłem pomyśleć: żegnajcie, zombiaki. Żegnaj, Alfredzie, Haroldzie i niesłusznie oskarżony Sergio. Żegnaj Moniko, najlepsza i najpiękniejsza, choć nierealna, pielęgniarko.

5. Bestia





Nadal podoba ci się na Ziemi? Prawda, że to przemiła planeta? Nie wejdziesz w sieć w obawie przed Bestią, nawet telesens jest niebezpieczny. A nie boisz się rozmawiać z sąsiadem? Skąd wiesz, że nie jest zainfekowany hipnozą? Wciąż masz niepowtarzalną szansę, żeby polecieć do nowego, lepszego świata! Gaja jest nieskażona zarówno pod względem cyfrowym, jak i organicznym! Nie znajdziesz tam mutantów ani toksycznych odpadów! To wielki, nowy, piękny glob we wspaniałym, bezpiecznym, stabilnym układzie planetarnym strzeżonym przez dwa gazowe giganty! Skąd wiesz, że do Ziemi nie zbliża się jakiś asteroid, który rozniesie ją w pył? Myślisz, że Jowisz go wyłapie? A jeśli nie? Jak sądzisz, skąd się wziął pas asteroidów między Jupiterem i Marsem? W systemie Alsafi są aż dwa odkurzacze trochę mniejsze od Jupitera. Mówiąc krótko, Ziemia to przeżytek. Gaja. Nowe mieszkanie. Nowe życie. Nowe szanse. Mobillenium. Tam… ale już nie z powrotem!

***

- Cześć, Torkil - na płycie lądowniczej Zoenet Labs, pod palącym amerykańskim słońcem, przywitał

 mnie Koriolan Dal, szef wywiadu. Obok niego szczerzył zęby Laurus Wilehad. Być może we własnej skórze.

- Witaj, Koriolanie,cześć,Laurus.-Ukłoniłem się.

- Czekaliśmy na ciebie. - Dimen ujął mnie pod ramię i wprowadził w korytarze bazy.

Laurus szedł o krok za nami. Bardzo dużo ludzi ostatnio na mnie czeka, miałem ochotę powiedzieć, ale powstrzymałem się. Nie chciałem zdradzać Shadow Zombies.

- Ostrzegam, że nie zgadzam się na żadne przesłuchania - warknąłem cicho.

Dal nie zwolnił kroku. Jego mechaniczna twarz wyrażała bezde

- Czyś ty oszalał? Nie mamy czasu na głupstwa! W tej chwili zagrożone jest całe Zoenet Labs, cała nasza pieprzona społeczność!

- O? - uśmiechnąłem się złośliwie.

- Ściągnęliśmy najlepszych gamedeków na Ziemi. Mamy specjalistów z Hongkongu, Melbourne, Nowego Yorku, Casablanki, Rio, Tokio, Pekinu i ciebie z Warsaw City W sumie czternaście grup, twoja będzie piętnasta, czyli według greckiego alfabetu… Omikron. Ładna nazwa, prawda?

- Bardzo.

Weszliśmy do większej sali, gdzie przy monitorach kręcił się tłum ludzi. Szliśmy środkową aleją.

- Zaprosiliśmy jeszcze kilka osób do twojej drużyny Myślę, że się ucieszysz.

Obeszliśmy ściankę działową, ostatnią przed wielkim oknem. Zakręciliśmy i… zobaczyłem Pauline, Harry’ego, żeńską zbroję typu Doom… Po sekundzie obserwacji nie miałem wątpliwości, że była to A

Jeśli znajdziesz się w niezręcznej sytuacji, odetchnij i trzymaj pion.

Pieprzyć to, pomyślałem, wystąpiłem pół kroku, wyprostowałem baryłkowaty korpus i odezwałem się:

- Niedługo przybiorę własną postać. To ja, Torkil.

 Najpierw przez chwilę milczeli, wytrzeszczając oczy, a potem… rzucili się do mnie z krzykiem i podrzucili w górę. Pauline i A

- Jak ty wyglądasz, chłopie?! - darł mi się prosto w twarz Harry, gdy już opadłem na ziemię. Kochany Harry Już myślałem, że cię nie zobaczę.

 - Trochę podupadłem - zażartowałem.

 Wybuchnęli śmiechem. Kuksańce Bezbolesnych odczuwałem jako dość bolesne ciosy, mimo to przyjmowałem je z wdzięcznością. Wśród nich zapewne znajdował się Peter „Crash” Kytes. To zdaje się ten, pomyślałem, widząc jednego z Doomów stającego naprzeciwko mnie.