Страница 5 из 76
- Torkil… - jęczała A
- Zanim podjedzie karetka, nabawią się jakiegoś urazu! - Harry nie stracił przytomności umysłu. Pamiętał, że oboje są zoenetami, więc nie grozi im realna śmierć.
- Do azylu! - zgodziła się Eim. - Dzieci! - spojrzała na spanikowaną trzódkę. - Pomóżcie mi! Goście pochwycili cierpiącego chłopca.
- Tam! - wskazałem białą budkę, nad którą unosił się znak wylogowania.
- Pomogę ci! - Norman chwycił A
- Co ja zjadłam? - bełkotała, oglądając krwawą pianę ciągnącą się jej śladem. - Muszę uważać ze słodyczami. Od tego się tyje. Tori? - Spojrzała zamazanym wzrokiem. - Ale będziesz mnie jeszcze kochać? Bo ja… O, kurwa, ile tego jest - przerwała na widok gwałtownej erupcji: przez chwilę rana wyglądała jak wulkan strzelający lawą.
Otarłem z twarzy ciepłą maź.
- To smakuje jak tort - cmoknął Harry. Pokręciłem głową. Tylko programista mógł się tak zachowywać. Jasne. Jeśli dotąd nie odczuliśmy negatywnych skutków uczty, nic nam nie grozi.
- Tak… głęboko… - bredziła półprzytomna A
Głowa opadła do tyłu, lecz oczy wciąż były przytomne. Z ust skapywała słodka masa.
- My pierwsi - poprosiła Pauline, wchodząc do pomieszczenia. - On strasznie cierpi.
Serce matki, pomyślałem. Zniknęli w azylu. Nad broczącym ciałem Sokolowsky ciągle migał komunikat o błędzie. Kod Brahmy nie rozumiał, co się stało. Ciało zostało rozerwane przez ciasto, które nie powi
Jeśli umrze, to i tak będzie żyła. Uderzył mnie paradoks wirtualnego bytowania. Lampka na azylu oznajmiła, że jest wolny. Weszliśmy
- Wylogujemy na stronę główną - wydałem dyspozycję na konsoli.
Ująłem jej palec i wcisnąłem guzik. Obraz rozwiał się.
- Harry, teraz ty.
***
Wyłoniliśmy się tuż obok nich.
- Co to było?! - Eteryczna Pauline gładziła głowę łkającego syna.
- Wstrząsające przeżycie… - A
- Zaatakował was nielegalny program. – Harry zaczął się przechadzać. - Złośliwe ciasteczko, w którym była instrukcja, żeby powiększyć objętość.
- I chyba żrące - dodałem. - Mamo, boję się.
Twardziel Konon po raz pierwszy okazywał dziecięce uczucia. Może to prawda, że cierpienie wyzwala ludzkie odruchy?
- Cicho, synku, już po wszystkim.
- No to jestem człowiekiem bardziej, niż myślałam - odezwała się A
Drżała. Wstyd, że dotyk jej dygoczącego ciała wywołał we mnie najpierw podniecenie, a dopiero potem współczucie. Czy powinienem przejść przez szkolenie uczące kolejności uczuć?
- Pieprzony haker, który przemycił to gówno, odpowie za swój czyn - usłyszałem własny głos. Dotąd cyfrowi włamywacze jawili się jako partnerzy: inteligentni, ale nie łamiący zasad. Z ulgą poczułem, jak podniecenie odchodzi, zastąpione przez narastającą wściekłość, spotęgowaną poczuciem winy.
- Jestem z tobą. - Harry stanął obok mnie, jakbyśmy za chwilę mieli rozpocząć szarżę na linie wroga.
- A jedzenie jest takie przyjemne - zasmuciła się A
Udawała dzielność czy rzeczywiście taka była? Przyjrzałem się jej źrenicom, rumieńcowi na policzkach, ruchom palców…
- Muszę wyjść i odetchnąć - odwróciła się bokiem.
Odetchnąć? Istotnie była stuprocentowym człowiekiem. Zerknąłem na Pauline. Skupiła się na pocieszaniu przerażonego dziecka, które we własne urodziny otarło się o śmierć.
- Mieliśmy szczęście, że nas nie rozpuczyło - zauważył blondyn.
- Właśnie…
- Zostanę dłużej z Kononem - odezwała się Pauline. - Opłaćcie za mnie łoże, żebym nie musiała bulić za nadgodziny I wymieńcie zasobnik na ten z roztworem z gamepilla. Aha - zerknęła na Harry’ego. - Powiedz w firmie, że biorę urlop na dzień. W razie czego znają mój numer.
- Ależ Pauline, mając takie stanowisko, nie możesz…
- Jesteś moim zastępcą - przerwała ostro. - Nie zostawię syna.
***
Ciągle gnieździsz się w metropolii bądź megamieście? Wmówili ci, że to jedyny sposób na życie? Spójrz na biosiedla firmy Ekologos. Badania przeprowadzone na dziesięciu tysiącach ochotników udowodniły, że żyjąc w biosiedlu masz dwukrotnie mniejsze szansę zachorowania na chorobę nowotworową. Żyjesz o dwa procent dłużej. Prawdziwe, nie filtrowane powietrze. Wiatr temperowany przez bariery grawitacyjne tylko w przypadku tornad. Zamknięte systemy pozyskiwania żywności bez usprawniaczy. Tlen. Przyroda. Biosiedla Ekologos. Tak blisko natury, jak to możliwe.
Biosiedla Ekologos mieszczą się wyłącznie w obrębie barier ABB i podlegają opiece Centrum Kontroli Mutacji.
***
Kiedy zdjąłem kask, pierwsze spojrzenie zwróciłem na A
- Do roboty - Harry wypiął nanowtyczkę. - Proponuję podział ról. Najpierw poszukajmy w swoich źródłach. Na własną rękę. Potem się spotkamy. Zszedł z łoża i zaczął rozpinać kombinezon.
- Nie zapomnij o zasobniku Pauline - przypomniała A
- I o opła…
- Bracie! - krzyknął podniecony gracz, który właśnie podnosił się z sąsiedniego łoża.
- Widziałeś to?! - Ze snu zerwał się drugi.
Zdjęli hełmy, ukazując rozentuzjazmowane oblicza.
- Gały wyszły mu całkiem na wierzch!
- Od komara! Ale koleś miał jazdę! Zmienił się w galaretę!
- Genialne!
- Przepraszam - wtrąciłem się. - Czy panowie byli świadkami jakiegoś niezwykłego zjawiska?
- Ba! - Oczy podrostków błyszczały - W Deep Past World! Niby komarek taki.
- Z kłujką - dodał drugi.
- Usiadł na kolesiu, paladynie, na szyi. Dziabnął, a tamten jak nie zacznie się zwijać!
- Fantastyczne! Chyba byli zboczeni.
- W ciągu kilkunastu sekund zapadł się i niemal rozpłynął!
- Miał szczęście, że zoenet! He!
- A obok ujawnił się agent…
- Bezpieczeństwa? - spytałem.
- Tak, administrator, wiesz, od ochrony Jezu, jak biadolił! To mój przyjaciel, krzyczał, pedzio, rzecz jasna.
- He, w zoenecie zakochany…
- Hi, hi, musimy tam wrócić. Czegoś takiego jeszcze…
- I witam ponownie, Cal Galahad, Global Network News. Tym razem witajcie w gorącej grze Skaters chal, o, tu naprawdę można stracić głowę i poczucie kierunku. Poznajcie szalonego zoneneta na dżetboardzie, Jamesa Krayewsky’ego. Piącha, James!
- Czółko.
- Co sądzisz o realium?
- Realium to przeżytek dla staruchów nie mających breins.
- No, nie przesadzaj…
- Neurów im braknie, imaginacji nie mają, siur? Nie rozumieją, że rzeczywistość to miejsce dla dinów. Zwiędłe druty, bracie, nosotoki.
- Taa…
- W mojej czaponośce już dawno respawnowała idea: każdy myślak, ale myślak, frater, nie nosotok, wcześniej czy później zostanie zoenczłekiem, kupi motomba i, bracie, jak będzie musiał, popracuje w realium, gdzie wszystko jest do kosza, śmierdzi, wszędzie długo i daleko. A jak już porobota, wraca w sieć i jest, frater, coolskaterem albo i