Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 34 из 76

Miękko się zaśmiała. - Masz wyobraźnię.

Wyszliśmy na plac. Wciągnąłem w płuca gorące, nieruchome powietrze. Steffi się przeciągnęła. Dziwne. Nigdy nie zrozumiem psychiki dimenów… dopóki sam nie zasilę ich szeregów. W słonecznej poświacie jej zbroja nabrała nowego uroku. Była zgrabniejsza od Dooma i jakaś taka… prawie żywa, jak wszystkie i

- Jak się nazywa twój motomb? - spytałem.

- Freya - uśmiechnęła się. - A tamte - wyciągnęła rękę wskazując coś za moimi plecami - to Thory. Odwróciłem się. Obszerny plac był pusty, jeśli nie liczyć sześciometrowych mechów bojowych, stojących nieruchomo niczym pomniki zagłady.

- Nie widzę tu żadnych dimenów… Roześmiała się.

- Ależ to oni! - wykonała ruch w kierunku behemotów.

Opadła mi szczęka.

- Te mechy to motomby?

- Mamy jeszcze większe - uśmiechnęła się zagadkowo.

Przyjrzałem się potężnym machinom. Stopy wielkie jak jednoosobowy pneumobil. Ramiona długie jak wagon aurokaru. Łby potężne niczym kioski dźwigów. Człowiek stworzył potwory. Poprawka. Człowiek stał się potworem. Słońce odbiło się od naramie

- Wspomagane są generatorami antygrawitacyjnymi? Inaczej byłyby zbyt powolne?

Uśmiechnęła się.

- Zgadłeś.

- Sejfy z dibekami mają w korpusach czy są zdalnie sterowane z zewnątrz, tak jak ja to zrobiłem z geskinem?

- Obie opcje są możliwe.

- A teraz?

Roześmiała się.

- Sama nie wiem. To tajemnica.

- Ale dlaczego stoją? Zoeneci w biurze są podłączeni do sieci, widziałem kable, ale oni? W jakieś singlowe gierki sobie grają?

Zacząłem lubić jej mechaniczny uśmiech. W zasadzie był zupełnie ludzki. Kilka dni w jej towarzystwie i przestałbym zauważać, że pokrywa ją metal.

- Oni też są podłączeni.

- Ale jak?!

- Fale grawitacyjne.

- Myślałem, że to niemożliwe.

- Wszystko jest możliwe, zwłaszcza gdy dysponujesz taką mocą odbiorczo-nadawczą jak Thor.

- Ale jak on się ładuje? Energia na jego utrzymanie musi kosztować majątek!

- Pozyskuje każdą: słoneczną, cieplną, wiatrową, deszczową, nawet gdy jest burza, specjalnie ściąga na siebie pioruny.

- To nieprawdopodobne.

I znowu się uśmiechnęła. Podeszła bliżej. - Nie widziałeś jeszcze wszystkiego.

Nie miałem wątpliwości, że patrzy mi głęboko w oczy. Jej mechaniczne spojrzenie… jasnobłękitne tęczówki, cała misterna oprawa powiek, imitacja brwi, to wszystko było żywe.

- Torkil… Nie wiem, czy powi

Spuściłem głowę. Pewnie, że pamiętałem. Dobrych dusz się nie zapomina. Mimo to nie chciałem zanadto zagłębiać się w sentymentalne wyznania. Wziąłem ją za rękę. Ze zdziwieniem stwierdziłem, że jest gładka, ciepła, prawie ludzka.

- Nie „pamiętałem”, ale pamiętam - odparłem. - Masz w moim sercu stałe miejsce.

Uśmiechnęła się. Nie wiedziałem już, czy rozmawiam z człowiekiem w metalowym ciele, czy z robotem o ludzkich uczuciach. Jak ona wyglądała w Mroku? We wspomnieniach pozostał głównie kolor włosów. Wyciągnęła w moim kierunku mnemokryształ.

- Wczytaj to w swój omnik.

Parsknąłem.

- Ostatni, jaki miałem, rządowy, spłonął wraz z geskinem.

Sięgnęła do uda. Jego nieskazitelna, wypolerowana powierzchnia zarysowała się, ukazując kwadratowy kształt wysuwającej się szufladki. Leżało tam nowiutkie urządzenie.





- Masz. Takim modelem nie może się poszczycić nawet prezydent Wolnych Stanów.

Przyjąłem sprzęt z wdzięcznością. Zerknąłem na spodnią powierzchnię. Made in ZL. Zawsze miałem słabość do osobistych maszynek. Zapiąłem klamrę na nadgarstku i zbliżyłem kryształ. Łapka grawitacyjna pochwyciła go i wgrała program.

- Jeszcze to - podała mi zestaw okularów i soczewek w zgrabnym etui.

Wyjąłem szkła. Były tak cienkie i lekkie, że zdawały się tylko refleksem i zakrzywieniem obrazu. Założyłem je. Przed oczami pojawił się napis:

Czy chcesz wgrać program „Steffi”?

Wyciągnąłem rękę w powietrze i pacnąłem w eteryczne „tak”. Serce mi zmiękło, gdy jej obraz rozmył się, zastąpiony widokiem rudowłosej piękności. Już pamiętałem, jak wyglądała. Oczywiście. Sceny z Mroku przeleciały przez pamięć jak płochliwe ptaki. Po chwili ustąpiły przed i

- Teraz lepiej - wyszeptałem, starając się zamaskować gorycz.

A

Poprawiła włosy.

- Przypominasz sobie?

- Trudno zapomnieć.

W tym momencie uświadomiłem sobie, że od kilku chwil doskwiera mi nieznośny upał.

- Może już wrócimy? - zaproponowałem.

- Gorąco? - domyśliła się.

- Odpowiesz mi na kilka pytań? - zaryzykowałem.

Spojrzała mi głęboko w oczy.

- Zawsze.

Zebrałem się w sobie.

- Od dawna jesteś agentką Zoenet Labs?

- Odkąd pamiętam. - Podniosła rękę, powstrzymując mnie przed kolejnym pytaniem. - Tutaj jesteś agentem, nawet o tym nie wiedząc. Najlepszy szpieg to taki, który nie rozumie swojej roli, a nawet jeśli rozumie, to najczęściej tylko tak mu się wydaje. W Mroku byłeś testowany. Nie pojmowałam swojego zadania nawet po jego wypełnieniu.

Weszliśmy w cień korytarzy. Steffi zapewne przełączyła wizjery na jakieś i

- Coście tam testowali?

- Logicznie myśląc, inteligencję i zdolności bojowe przyszłych agentów.

Pięknie.

- Fear Walkers sami wybierali osoby do testowania - ciągnęła.

Coraz piękniej.

- David też jest agentem? - spytałem znużonym głosem.

- Ani on, ani Gabrielle nie mieli pojęcia, w czym uczestniczą. Namówiłam ich do tej zabawy i tak to wszystko ustawiłam, żeby Dave stał się naszym przywódcą.

Zamrugałem. Oczy przyzwyczajały się do mroku korytarzy.

- Gratuluję. Mną też ładnie… manipulowałaś. Po co na przykład była ta szopka z sauną?

- Nie miałam pojęcia, że tam jest pułapka. Uwierz mi - przystanęła i dotknęła palcami mojej piersi. - Uwierz mi - powtórzyła. - Naprawdę niewiele z tego rozumiałam i ciągle nie mogę się połapać. Dla nich - skazała wzrokiem w górę - to tylko gra. Poruszają nami jak pionkami po wielkiej planszy. Nienawidzę ich za to.

Ruszyliśmy Po chwili przerwała ciszę:

- Prawda jest taka, że nie zatrzasnęłam się w komórce, ale spłonęłam w domu, gdy rodzice byli na przyjęciu. Uratowali kawałek mojego ciała i zdążyli dotlenić mózg. Ojciec natychmiast zatrudnił mnie w Zoenet Labs, żebym zaczęła zarabiać na utrzymanie netomba. A potem… - potrząsnęła głową. - Nie chcę o tym mówić. To wszystko kurewsko trudne, Ciężkie i… - machnęła ręką.

***

- Torkil Aymore, znany widzom z virtuality show firmy Novatronics, które transmitowaliśmy w naszej holowizji cztery lata temu, zginął wczoraj w południe w tragicznym wypadku powietrznym. Aymore powrócił z Wolnych Stanów Ameryki, gdzie rozwiązał wirusową aferę ukrytą pod kryptonimem „Pandora”.