Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 25 из 76

A potem cię w nim ukatrupię, dodałem w myślach. Zacisnąłem szczęki.

- Nie przyjmuję prezentów po zmarłych.

***

- Stoję w tej chwili przed wejściem do pilnie strzeżonego ośrodka „«La Fatigue» położonego w południowej Gaskonii. Oficjalnie jest to centrum wypoczynkowe pracowników rządu Wolnej Europy, nieoficjalnie jednak hacjenda jest tajną rządową bazą informatyczną. Gdzie leży prawda, nigdy się nie dowiemy. Jedno wszakże jest pewne. Zgodnie z wypowiedziami okolicznej ludności, dzisiejszej nocy miały tu miejsce dziwne wydarzenia. Gdzieś na południe od głównej bramy, w centrum kompleksów ogrodowych słyszano huk i widziano błysk eksplozji. Naoczni świadkowie relacjonują, że widzieli pospiesznie startujące rządowe pneumobile oraz ognie strzałów oddawanych w ich kierunku. Pojazdy oddaliły się kierunku południowo-zachodnim. Rzecznik rządu odmawia komentarza. „«La Fatigue» to po prostu pensjonat dla spracowanych urzędników”, tłumaczy. Skąd więc to nocne zamieszanie? Nie trzeba długo spekulować, by dojść do wniosku, że ktoś z ośrodka uciekł, ktoś raczej ważny i odważny, skoro zdecydował się na tak brawurową akcję. Czy nocna strzelanina ma jakiś związek z wirusowym atakiem na sieć? Odpowiedź na to pytanie leży prawdopodobnie za tym murem. Mówił do was George Olchowsky, Hot News.

***

Bardzo niepokoiłem się o los bliskich. Zanim wziąłem się do pracy, zażądałem od generała możliwości podglądu leśniczówki. Zapewnił mnie, że zna się na „motywacji” i wie, że gdyby coś im się stało zawaliłbym robotę. Potem pozwolił mi przez chwilę pooglądać czarodziejską chatkę. Przez okna widziałem przechadzające się motomby, cień Chipa i Troya, przez chwilę mignął stalowy profil A

- Co z nimi zrobicie, jak skończę pracę? - spytałem.

Mlasnął.

- Mogą się przydać. Dobra ekipa.

Cóż i

***

- Jessica Kronberg, New York Local News, właśnie podchodzę do tłumu demonstrantów zgromadzonego pod wieżą Ministerstwa Skarbu stanu NY. Najbardziej w oczy rzucają się holotransparenty „Bezmózgi taniej!” oraz „Życie nie ma ceny!” Hello, czy można cię na chwilę zająć? Jessica Kronberg, NYLN.

- Holowizja? Nareszcie. My tutaj…

- Jak się pani nazywa?

- Ramona Est. Jesteśmy tu, by zaprotestować przeciwko cenom bezmózgów! To zwykłe żerowa…

- Jesteście grupą zorganizowaną czy to zgromadzenie spontaniczne?

- Nie wiem, ja się po prostu przyłączyłam. Ale to ; straszne, żeby bezmózgi kosztowały siedemset pięćdziesiąt tysięcy kredytów! To straszne! Kogo na to stać?! Pieprzonych bogaczy, którzy i tak żyją dużo dłużej od zwykłych ludzi?!

- Nie przesadzasz? Czy przy oszczędnym życiu nie zgromadzisz takiej sumy?

- Co?! Nigdy w życiu! Musiałabym pracować ze trzysta lat! Takie stawianie sprawy, gdy ludzko stoi na progu nieśmier…

- Ale są przecież pożyczki, kredyty…

- Zawaleni jesteśmy kredytami! Tak nie wolno!

- Zaraz, zaraz, masz coś przeciwko systemowi finansowemu FSA?





- Nie widzisz, kobieto, że jak tak dalej pójdzie, społeczeństwo się rozdzieli na frakcję nieśmiertelnych, która będzie rosnąć w siłę, bo im dłużej będą żyli, tym więcej zgromadzą pieniędzy, i śmiertelnych niewolników?

- Powtarzam, że wystarczy wziąć się do pracy..:

- A spieprzaj stąd, ty prawicowa dziwko!

- Ależ…

- Won! Nie ma tu jakiejś porządnej holowizji?! Halo!…

***

Chcąc nie chcąc, musiałem się zabrać do gamedeczanej roboty. Zacząłem od przesłuchań. Baczewski miał rację. Pokojowe i kelnerzy, którzy obsługiwali spotkanie, niewiele mieli do powiedzenia:

- Byli pewni siebie.

- Bardzo pewni.

- Piekielnie inteligentni.

- Opanowani.

Dzięki. Mówili bardziej o swoich wyobrażeniach i kompleksach niż rzeczywistych cechach prezesów Pharma Nanolabs i Medtronics, a raczej ludzi, którzy się pod nich podszywali. I tyle właściwie dowiedziałem się z rozmów. Pozostawały nagrania.

Miałem pełne rekordingi spotkań syndykatu. Znów nawiedziły mnie wizje własnego grobu. Zapoznawszy się z tymi danymi miałem tylko jedną szansę przeżycia: zostać agentem BOP-u. Wspaniała przyszłość: mówić „kolego” do człowieka, który bez zmrużenia oka zamordował niewi

Umieściłem kryształ pamięciowy w łapce grawitacyjnej i pogrążyłem się w obserwacji holoekranu. Wielka, połyskliwa sala obrad z panoramicznymi oknami ukazującymi jakieś miasto zalane słońcem. Nie Warsaw City Owalny stół o powierzchni kilku apartamentów. Przy każdym stanowisku holomonitor, moduły instrukcji głosowych, myślowych i klawiatura dla konserwatystów, czyli tych, którym nie chce się precyzyjnie myśleć czy gadać. Sam należę do tej grupy. Towarzystwo w krawatach, przeważnie klasycznych, bez animacji czy i

Początek rozmowy. Ktoś rzuca dowcip. Włączam opcję podpisów. Nad głowami rozjarzają się nazwiska. Kawał opowiedział William Girot, minister spraw wewnętrznych Wolnej Europy, jowialny szatyn w średnim wieku. Śmieją się. Trzęsą się podgardla co bardziej otyłych panów. Coś komentują. Robię najazd na prowodyrów. Obaj prezesi siedzą obok siebie. Ten po lewej, brunet o okrągłej twarzy, to Ganimed Rawson, niby-szef Medtronics. Po prawej blondyn z krótką bródką, szerokie bary, Hermes Hindenburg, podający się za szefa Pharma Nano1abs. Ciekawe. Stop. Robię najazd na jego twarz. To właśnie tak wyglądający prezesunio zatwierdził akcję z wypuszczaniem w eter paskudnych bakcyli… przyglądam się bezwzględnej zastygłej gębie i mam ochotę zdzielić ją łopatą. No, do roboty, do roboty, ponaglam się. Play. Najazd na jego oczy. Zwalnia tempo. Jak on rusza tymi gałkami? Rewind. Play. Aha. Z boku na bok. Czyta coś w powietrzu. Sprawdza jakieś dane. Cofam zapis o kilka sekund, oddalam obraz i wydaję dyspozycję odtwarzania. Złapałem się na tym, że nie słuchałem, o czym była mowa.

- Jaki według panów procent konsumentów wyemigrował w ciągu ostatniego kwartału do sieci? - pytanie Jasona Pickwicka, prezesa Pandy, wiodącej firmy produkującej sportową odzież.

Zbliżenie na oczy Hermesa. Tak. Czyta.

- Około czterdziestu setnych - odpowiada.

Stop. Odjazd. Twarz zatrzymana w momencie zaciskania ust. Kamera w lewo, w stronę Ganimeda Patrzy na partnera uważnie, policzki rozluźnione wzrok skupiony, ale niezbyt agresywny, ot, zwykłe biznesmeńska narada. Po krótkim wahaniu wyłączam głos. I tak nie bardzo mogę się skupić na rozmowie, a przy obserwacji mowy ciała przekazy werbalne bardzo przeszkadzają. Odjazd. Play.