Страница 15 из 76
Przysunęła mechaniczne biodra w pobliże miednicy więźnia. Zaczął się pocić.
- Pomiędzy nogami mam silniczki. Dla przyjemności partnera.
Przysunęła się jeszcze bardziej. Syknął serwomechanizm otwierający wejście do pochwy.
- Zaraz poczujesz… - palce przysunęły penisa do ujścia. - Tyle, że ścisnę cię troszkę bardziej, a może nawet dużo bardziej… Zawsze marzyłam, żeby zmiażdżyć jakiegoś fiuta.
- Dowódca! - wrzasnął policjant.
Cały dygotał. Chwycił swą męskość i drżącymi rękami ulokował w azylu spodni.
- Dowódca wydał rozkaz! - powtórzył poprzez hamowany płacz.
Trudno powiedzieć: łkał ze strachu, z powodu urażonej dumy czy ze złości, że się złamał?
- Nazwisko dowódcy? - spytałem.
A
- Major Perun Arm.
- Kto wydał rozkaz dowódcy?
- Nie wiem - strachliwie spojrzał na A
- Łącz się z Perunem - rozkazałem. - Opuszkowo. Nie mentalnie - dodałem.
Więzień zerknął na żeńskiego Dooma i wystukał polecenie na przedramieniu. A
- Rama? - na monitorze wygenerowanym przez naręczny komputer policjanta pojawiła się twarz szpakowatego mężczyzny. - O co chodzi? Dlaczego nie meldu…
- Pan Rama Hawk jest w naszych rękach. - przerwałem. - To jest… ehem, sierżant… tak? - spojrzałem na pojmanego.
Przytaknął.
- Sierżant Rama Hawk. Rozmawiam z Perunem, nieprawdaż?
- Nie będę odpowiadał na żadne pytania.
Powiedz, że odstrzelisz zakładnikowi rękę, pojawił się napis przed moimi oczami. Zerknąłem na A
- Jeśli nie będziesz współpracował - odezwałem się - odstrzelę mu łapkę. Ta rozmowa jest nagrywa na. Odpowiedzialność spłynie na ciebie.
Major nie okazał uczuć. Milczał.
- Usłyszałeś mnie, panie Arm?
Cisza. Pokręciłem głową z rezygnacją.
Już możesz.
- W takim razie… nie pozostawiasz mi wyboru. Zobaczyłem swoje widmo wyciągające rękę i odstrzeliwujące ramię żołnierza. Przedstawienie było tak przekonujące, że zasłoniłem się przed fonta
- Stójcie! - krzyknął przełożony. - Jezu Chryste! Załóżcie mu opaskę! Proszę!
- Najpierw informacje - odrzekłem. - Co chcecie wiedzieć? Prędko!
- Kto wydał ci rozkaz?
- Generał Roger Baal! Roger Baal, na litość boską, pomóżcie mu!
- Adres?
***
- Teraz proponuję przyjrzeć się nieoczekiwanemu sprzymierzeńcowi - odezwał się Peter.
Podeszliśmy do skrzywionego roztrzepańca o rybich oczach i ustach, masującego sobie pachy. Znam ten ból.
- Kim jesteś? - spytałem. - Ruben Troy, haker.
- Tak łatwo się przyznajesz do zakazanego zawodu? - zdziwiłem się.
Znów otuliła nas mgła.
- Jestem porządnym programistą. Moje pułapki to dzieła sztuki - zaszczękał zębami chudzielec. Zorientowałem się, że na tej wysokości musi być strasznie zimno. Spojrzałem na odczyt. Minus pięć stopni! Pauline! Przerwałem rozmowę i podbiegłem do niej. Siedziała skulona przy murku odgraniczającym dach od przepaści i dygotała. W zamieszaniu wszyscy o niej zapomnieli! Chyba coś sobie naderwała, bo cicho jęczała. Żałowałem, że nie mogę jej ogrzać własnym ciałem. Nikt z nas nie mógł.
- Musimy zlecieć na dół, w jakieś bezpieczne miejsce - stwierdziłem. - Tam dokończymy rozmowę.
***
- Lista nieostrożnych biofilów rośnie. Kolejny bohater chciał się osiedlić poza polem ABB na północ od Kolonii. Szczątki jego ciała i ekwipunku wciąż są zbierane przez grupy Out Rangers. Centrum Kontroli Mutacji przypomina, że bezpieczną turystykę można uprawiać wyłącznie w obrębie filtrów ABB. Bezpłatne przewodniki i mapy można ściągnąć z oficjalnej strony CKM.
Przechodzimy do notowań giełdowych…
***
W jakim obszarze grupa sześciu Doomów może bezpiecznie wylądować, nie wzbudzając swoim widokiem niepotrzebnego zainteresowania? Gdzie panuje atmosfera niefrasobliwego, pozornie kontrolowanego chaosu? Oczywiście tylko w wytwórni holofilmów. Zgodnie ze światowym zwyczajem w pobliżu większości wież HTV unoszą się gigantyczne platformy robocze, które, chociaż znajdują się wyżej od większości miejskich budowli (dla lepszego światła), szczycą się łagodnym, sztucznie kontrolowanym mikroklimatem. Przyziemiliśmy w cieniu włoskich topoli, na zielonym polu golfowym, następnie jakby nigdy nic wyszliśmy na otwarty obszar i skierowaliśmy się do kafejki.
Kilka osób, ubranych jeszcze dziwaczniej niż my, sączyło drinki w cieniu wielkich parasoli. Siedliśmy na krzesełkach i zamówiliśmy kawę dla całej grup Ciekawy jestem, co z nią zrobimy? Zerknąłem na półprzytomną Pauline. Pewnie jest odwodniona. Przydadzą jej się płyny…
- Dlaczego uciekłeś? - spytał Kytes, wlepiają w hakera nieprzeniknione sensory optyczne. Ruben rozczochrał czuprynę.
- To ja wysyłałem sygnały.
- O czym mówisz? - przysunąłem się z siedziskiem.
Podeszła kelnerka.
- Państwo zamawiali osiem kaw, prawda?
- Tak - skinął głową Mike.
Zgrabna blondynka rozstawiła naczynia i oddaliła się. Szkoda, że Doomy nie mają kamer bocznych, chętnie oceniłbym dynamikę ruchów jej bioder, ale obok siedziały A
- Mówię o „łożu śmierci” w reklamach, o Deep Past World, o mapie siedziby… - wyrwał mnie; z chutliwych myśli głos Troya.
- To ty? - jestem przekonany, że moja stalowa twarz w jakiś sposób oddała odruch wytrzeszczenia oczu i uniesienia brwi.
- No siur, że ja - rozciągnął pełne usta w uśmiechu satysfakcji.
- Ty stworzyłeś świątynię Kalos?!
Wyszczerzył krzywe zęby. Zawsze dziwiły mnie upodobania indywiduów jego pokroju. Za niewielką opłatą mógł je wyprostować w ciągu dwóch tygodni: Sięgnął po filiżankę.
- Klasa, co? Nie pijecie? - Spojrzał na nasze: zbroje. Jego śmiech brzmiał jak godowy zaśpiew żab. pospolitych.
Za chwilę spoważniał.
- Ryzykowałem życiem - podjął - żeby dotrzeć do kogoś z łbem na karku. Kiedyś pracowałem w reklamach. - Spojrzenie skosem w lewo, do góry. Prawdę mówi. - Sukinsyny, które nas pilnowały, nie były w stanie prześledzić wszystkich połączeń. Najłatwiej ukryć przekaz w adwertach. Dlatego umieściłem tam ostrzeżenie przed pierwszą falą skierowaną przeciwko organikom i adres bazy w puszczy.
Można powiedzieć, że uratował mi życie. Kto wie, czy nie wszedłbym w jakąś grę, gdyby nie ta koszmarna reklama za szybą?
- A jak udało ci się przemycić tekst u tracących przytomność? - spytałem.
Skinął głową na to wspomnienie.
- Najtrudniejsze. Wielkie ryzyko. Ale - znów się uśmiechnął - od czego jest się geniuszem?
- To dzięki tobie pierwsza fala zaatakowała naszych znajomych?
Zacisnął mięsiste wargi.
- Miałem bazę danych gamedeków i speców od bezpieczeństwa. Żeby zwiększyć szanse, że ktoś załapie, gdzie nas trzymają, musiałem dotrzeć do jak największej liczby osób. - Spojrzał na nas wyłupiastymi oczami. - Cieszę się, że się udało.
- Ale - zrodziło się we mnie podejrzenie - dlaczego to zrobiłeś? Za mało płacili?
Pokręcił głową na cienkiej szyi i siorbnął z filiżanki. - Obrażasz mnie. Obrażasz hakerów - zmierzył mnie wilgotnym spojrzeniem. - My lubimy gry.
- Wiesz, kto was zatrudnił? - spytał Kytes. Smętnie potrząsnął głową.
- Moje domysły nic nie znaczą. Potrzebujecie dowodów. Niektórych z nas przekupili, i