Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 14 из 76

- „Crash” - odezwałem się - musimy zwiewać. Jak nas zapuszkują, przegraliśmy.

Skinął głową. Na mapie zobaczyłem, jak bezgłośnie wydaje polecenia drużynie. Rozpoczął odliczanie: trzy… dwa…

- Ratujcie mnie! - sekwencję przerwał chudy roztrzepaniec, jeden z pracowników Binary Digits. Wyrwał się z kordonu i rzucił w stronę najbliższego Dooma.

- Mike, osłoń go! - krzyknął Peter. - Ja biorę dyrektor!

Odpaliłem silniki i ruszyłem płaskim lotem w stronę najbliższego policjanta. Staranowałem go. A

- Bez ofiar! - krzyknąłem do nich. - Ostrożnie! Ciekawe, że nie przyszło mi do głowy, że diabły mogą przegrać. Usłyszałem za plecami silniki egzoszkieletów. Włączyłem wsteczną kamerę. Trzech pościgowców na tle malejącej siedziby firmy. Na moment zakryły ich pojedyncze strzępy chmur. Za chwilę wychynęli zza mlecznej zasłony z odbezpieczoną bronią. Niedobrze. Walka nie wchodziła w grę, nawet ranienie policjanta było bardzo poważnym przestępstwem. Zawinęliśmy ciasne koło wokół gigantycznej wieży telewizyjnej.

- Torkil na wabia! - zakomenderował Kytes. Niestety, musiałem się z nim zgodzić. Jako jedyny nie umiałem przyspieszać i w zasadzie w ogóle mnie tam nie było, więc nawet zestrzelenie nie oznaczało katastrofy. Najwyżej finansową. Dwa i

- Psiakrew - zaklął Kytes. - Na szczyt!

Na mapce pojawił się pulsujący purpurowy punkt wskazujący dach drapacza. Pomarańczowi oddali pierwsze strzały. Żółte smugi zginęły w rzadkich chmurach. Zląkłem się o Pauline.

- Spiralą przy ścianie! - krzyknąłem. - Nie odważą się strzelać!

Nasza grupa zbliżyła się do śliskich powierzchni. Czułem się jak ptak lecący tuż nad taflą połyskliwej wody… stalowy ptak mknący z prędkością czterystu kilometrów na godzinę o metr od konstrukcji, która podczas kolizji pocięłaby go na plastry. Włączyłem optyczne wspomaganie lotu. Przed oczami pojawiła się projekcja toru. Trochę się uspokoiłem. Zawyły syreny pościgowych pneumobili. Śmignęliśmy przed ich garbatymi nosami. Zamazaną przestrzeń między lecącymi nade mną motombami przeplotły pionowe salwy. Spojrzałem w dół. Policjanci lecieli również przy ścianie. Byli naprawdę dobrzy. Za nimi kurczyła się praska część Warsaw City, coraz bardziej sina od powietrznej perspektywy. Wieża TV była bardzo wysoka. Za chwilę wzlecieliśmy ponad warstwę chmur. Uderzył nas blask słońca pod krystalicznie czystym niebem. W tej scenerii budowla wyglądała jak magiczny pałac wyrastający z mlecznego morza. W oddali majaczyły szczyty i

- Teraz! - krzyknął Kytes.

Wytrysnęliśmy nad lądowisko mieszczące się na szczycie. A

- Włączam zakłócanie radarów - powiadomiła Sokolowsky

- Przechwytujemy! - oznajmili dwaj Bezboleśni. Wiedziałem, co robić. Wisiałem nad antenami wieży jak robak na haczyku. Pomarańczowi zbliżali się z niebezpieczną szybkością. Na tle białych obłoków wyglądali jak amfipriony, złoto-białe rybki zamieszkujące rafy koralowe…

. Oddali kilka strzałów.

…może raczej jak dziwaczne odmiany piranii. Wykonałem zwody znane z Goodabads. Poskutkowało. Świetliste smugi pomknęły w nieograniczony przestwór nieba, przypominając na ułamek sekundy o nieskończoności wszechświata i kruchości każdego ludzkiego bytu w obliczu wieczności. Nagle dwie połyskujące plamy śmignęły za plecy napastników, chwyciły elementy szkieletów, szarpnęły i sprowadziły zbaraniałych funkcjonariuszy na dach. Kilka sekund i cała trójka siedziała rozbrojona przy barierce, w zdemolowanych konstrukcjach będących przed chwilą dumnymi egzoszkieletami. Teraz skręcone struktury stały się więzieniem. Mężczyźni szarpali się na próżno. Oto jak atut może stać się przeszkodą, skwitowałem filozoficznie.

- Teraz pneumobile… - zanurkowałem w kierunku policyjnych pojazdów, wyłaniających się z białego puchu.

- Delikatnie! - ostrzegł Peter. - To nie szkielety Trochę ważą!

- Stój ! - krzyknęła A

Wyhamowałem dziesięć metrów przed latającymi czołgami. Nie widziałem kierowców za czarnymi połyskliwymi szybami.

- Co jest?!

- Nie trzeba ich niepokoić… - jej głos był jakby wyższy.

Wozy niepewnie się kołysały. Dlaczego nie atakują?! Prześwietliłem je. Piloci żywo gestykulowali. Za moment, ku mojemu zdumieniu, pojazdy weszły w ciasny wiraż i z hukiem generatorów znikły w chmurach.

- No - usłyszałem śmiech diginetki. - Gonią nas, tylko że nie dogonią, bo ścigają duchy.

- Jak to zrobiłaś?

- Przypominam, że stworzyłeś mnie, mój panie, programistką. W dodatku taką, która może pracować wielokrotnie szybciej od organika. Mając do dyspozycji taki sprzęt jak Doom, mogę zrobić praktycznie wszystko.

Brzmiało to groźnie. Postanowiłem przeanalizować jej wypowiedź później. Wylądowaliśmy na dachu. Skuleni policjanci darli się wniebogłosy, wzywając przez komunikatory skołowanych kierowców. Pomruk silników ucichł. Zbliżyliśmy się do więźniów.





- Jesteśmy w bezpiecznym miejscu - dotarł komunikat od pozostałej szóstki Doomów. - Więźniów nie udało się odbić. Potrzebujecie posiłków?

- Dzięki, już nie - odparłem.

- Over and out.

- Włączcie zewnętrzną komunikację - odezwał się Kytes. - Panowie policjanci powi

Otulił nas zbłąkany obłok. Przełączałem kanały optyczne, żeby zorientować się, w którym widmie będzie najlepsza widoczność. Jakoś żadna z reprezentacji mi nie odpowiadała. Dotarliśmy na miejsce i ulokowaliśmy nieszczęśnika przy niklowanej rurze.

- Kto wydał rozkaz najazdu na Novatronics? - spytałem.

Chmura zrzedła. Włączyłem normalną optykę.

- Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie, sir - więzień wyraźnie się opanował.

- Nazwisko?

- Sierżant Rama Hawk, piąty oddział specjalny Centralnego Biura Śledczego.

- Kto wydał rozkaz?

- Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie, sir.

Jego twarz zdradzała determinację. Naprawdę szybko się pozbierał. Musieli ćwiczyć scenariusz pojmania.

- Przeliteruj swoje imię - przypomniałem sobie stary chwyt, łamiący opór przesłuchiwanego.

- Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie, sir.

- Co znaczy nie mogę?! - kolejny wybieg.

- Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie, sir.

- Słuchaj, Rama, nie widzisz, że nie masz szan

- Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie, sir.

Machnąłem stalową łapą.

- Czekaj - odezwała się Sokolowsky. - Tego na pewno nie praktykowali.

Podeszła i okraczyła go. Czym prędzej wyłączyłem program „A

- Wiesz, jak nazywa się mój model? - spytała, ni przerywając czy

W szparze materiału zamajaczyła biel szortów Mężczyzna pobladł.

- Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie, sir.

Uśmiechnęła się demonicznie. Jak inaczej można nazwać grymas metalowej kobiecej twarzy w takiej, sytuacji?

- Ja nie jestem sir… - wyjęła jego przyrodzenie na spodnie - …tylko miss. Jeśli chcesz, możesz mnie nazywać nawet Miss Universum.

Milczał, lecz wyraźnie tracił rezon.

- Wracając do wątku… - ujęła nieszczęsnego członka w stalowe palce - mój model to Doom. Wyposażony w odpowiednie sfery eroge