Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 13 из 76

Podlecieliśmy bliżej. Kytes wraz z grupą uderzeniową wypalał we wrotach wielką dziurę. Prześwietliłem budowlę. We wnętrzu panował ożywiony ruch. Czerwone kleksy ludzi biegały tam i z powrotem, łączyły się w grupy i rozdzielały. Ciekawe, że gdy stalowe monstra wkroczyły do środka, obrońcy błyskawicznie usiedli przy stanowiskach pracy.

Wysforowałem się wraz z A

Ze ścian i sufitu wyskoczyły działka, otwierając okrągłe pyszczki i rozsiewając ziarna zniszczenia. Zalał nas migotliwy deszcz pocisków. Motomby przyspieszyły i zaczęły pacyfikować automaty Przyjrzałem się A

- Co panowie tu robią?! - odezwał się najbliżej stojący biznesmen, przystojny brunet, kandydat do roli agenta w kasowym holobrazie. - To bezprawne wtargnięcie na teren prywatnej posesji!

Uśmiechnąłem się szyderczo. Szkoda, że nie widziałem swojej stalowej twarzy.

- Wszystko nagrywamy, więc licz się pan ze słowami tudzież czynami. Jeśli którykolwiek z obecnych tu hakerów zginie, pójdziesz pan siedzieć.

Brunet obejrzał się za siebie. Pracownicy siedzieli jak trusie.

- Ależ jakich hakerów? To pracownicy developerskiej firmy nanotronicznej Binary Digits! Co pan wyprawia? Jak pan śmie? .

Miał refleks. Prawie dałem się nabrać.

- Ciekawe. Nie słyszałem dotąd o firmie chronionej przez najemnych komandosów, samobieżne roboty bojowe i wieżyczki pelot.

- Stopień ochrony nie leży w gestii…

- Skończmy tę dyskusję. Pete, Mike, zabezpieczcie dane.

Doomy wkroczyły na teren open planu. Zbliżyły się do komputerów. Pracownicy grzecznie odsunęli się od terminali. Biznesmen nie krył odrazy, jaką do mnie odczuwał.

- Ty mechaniczny dupku. Ty blaszany palancie skrywający się za sztuczną gębą, zobaczysz, jak wylądujesz.

Już wylądowałem, pomyślałem, wspominając stracony apartament. Prześwietliłem drania. Serce biło mu z iście kolibrową szybkością.

- Zrobiliście rzecz straszną - odezwałem się. Wpuściliście do gier śmierć.

- Co ty bredzisz - zrobił lekceważącą minę. Miałem ochotę strzelić go w pysk, ale w ubraniu’^, Dooma mogłem go zabić. Mówiłem dalej:

- Dotąd, choć światy przedstawiały obrazy prze- mocy, można się było w nich bawić bez lęku. Przez” was umarli prawdziwi ludzie. - Czas na dramatyczną pauzę. - Dlaczego to zrobiliście? Dla pieniędzy?? Kim jesteście?

- Ty ciężki metalowy idioto. Zaatakowałeś nie to miejsce. To są zwykli ludzie, nie żadni hakerzy. Otwierałem sztuczne usta, by jakoś odeprzeć zarzut, gdy usłyszałem głos Petera:

- Okej. Mamy to. Wygląda na niezły zbiór pluskiew. Zgarniamy towarzystwo i wracamy.

***

Ron Olohson, który podbił niewieście serca, kreując w niezapomnianym Latającym pancerniku rolę komandora Stone’a, dotrzymał słowa danego Gaecie Imaho, liderce one-rockowego zespołu Pink Roses, i dzisiaj rano zawarł z nią ślub w podlondyńskim - meczecie Wschodzącego Słońca. Szczęśliwi nowożeńcy spędzą miodowy miesiąc na Księżycu, nie zdradzili jednak, w którym hotelu zakosztują seksu ; w grawitacji sześciokrotnie mniejszej od ziemskiej. Nowa odmiana kosmetyków linii skin-muscle…

***

Byłem tu wcześniej dwa czy trzy razy, ale wielkość siedziby Novatronics doceniłem dopiero teraz, ,j widząc, jak wiozący nas transportowiec zbliża się do szczeliny lądowniczej, która z daleka wyglądała we wzgórzu firmowca jak mucha na holobimie, a w - miarę zbliżania urosła do rozmiarów zajezdni dla aurokarów. Czy to intensywność ostatnich wydarzeń wyostrzyła zmysły?





- Witamy gości! - ucieszyła się Pauline, rozchylając ramiona. Na płycie hangaru wyglądała niczym gwiazda muzyki adult-pop na scenie.

Pani Eim jako dyrektor… zlustrowałem służbowy żakiet odsłaniający ponętny dekolt i podkreślający wcięcie w talii. Spódniczka ledwie zakrywała górną ćwiartkę ud. Fiu, fiu…

Zeszliśmy po rampie, prowadząc stropionych więźniów. Tylko brunet zdawał się nieporuszony.

- O? Uriel Tamerlan! - rzuciła kwaśno Pauline, dostrzegłszy jego sylwetkę.

Ciekawe, skąd go znała? Ze studiów? Poczułem ukłucie zazdrości. Stanowiliby całkiem dobraną parę.

- Eim - skłonił się. - Czemu zawdzięczamy tę napaść?

- Spodziewam się, że ty mi powiesz.

Zajmujące. Będę musiał ją potem zapytać… Jaka szkoda, że nie wiedziała, pod którą zbroją się kryję. Może otrzymałbym jakiś sygnał, porozumiewawcze spojrzenie… No i wyszła ze mnie natura mechadoga ogrodnika. Sam nie biorę i i

- Zabierzcie ich do pokojów przesłuchań - wydała rozkaz. - Zaraz zaczynamy bal.

- Ostrzegam - odezwał się Uriel. - To przemoc, łamanie tajemnicy handlowej, prokuratura…

- Zajmie się wami, zajmie - przerwała z zimnym uśmiechem.

Może byli kiedyś razem, rzucił ją dla i

- Stać! - krzyknął ich dowódca, unosząc się w powietrzu i wydając krótkie rozkazy podkomendnym. Pauline słaniała się. Podleciał do niej szef grupy i z gracją wylądował. Serwomechanizmy wzmacniaczy ruchu cichutko zasyczały. Kobieta sięgała mu do połowy piersi. Nie to, żeby był tak skandalicznie wysoki, po prostu machina, w którą był wmontowany, przydawała mu wzrostu. Miał kwadratową, medialną, chciałoby się powiedzieć, szczękę, orli nos i chyba blond włosy, trudno było jednoznacznie stwierdzić, bo tylko jakiś kosmyk wystawał spod hełmu.

- Pani Eim?

Zakrztusiła się. Spojrzała bezradnie. Wydawała się ogłuszona.

- Słucham?

- Porucznik Laurus Wilehad z Centralnego Biura Śledczego. Doniesiono o bezprawnym napadzie na firmę Binary Digits. Oskarżam panią o kierowanie napaścią z bronią w ręku w celu zagarnięcia tajemnicy biznesowej oraz próbę nielegalnego ograniczania wolności pracowników. Informuję, że ma pani prawo milczeć oraz że wszystko, co od tej pory pani powie i zrobi, jest nagrywane i może być użyte przeciwko pani.

Dyrektor przykładała dłoń do ucha i marszczyła czoło. Rzeczywiście miała uszkodzony słuch czy udawała? Zamachała rękami w wyjaśniającym geście.

- Ależ… to tylko zaproszeni goście…

Porucznik Wilehad nie miał poczucia humoru. Zacisnął mięśnie szczęk.

- Rekwirujemy porwanych. Wszyscy jesteście zatrzymani.

Otoczyła nas oranżowa drużyna. Oceniłem szanse. V pomieszczeniu istniało zbyt duże ryzyko zranienia osób nie osłoniętych metalem…

Co i

- Coś tu śmierdzi - przełączyłem się na wewnętrzną komunikację. - Jakim cudem tak szybko się pojawili? Dlaczego egzoszkieletowcy? Ci policjanci chyba nie stoją po stronie prawa.

- Nie stoją - odezwała się zza moich pleców A