Страница 11 из 76
- Mamy agenta - wysapał, gdy dobiegliśmy. Właśnie wtedy po raz pierwszy ujrzałem jego gierczaną, nieschorowaną twarz. Był siedemdziesięciolatkiem o regularnych, inteligentnych rysach. Kasztanowe włosy, pojedyncze srebrne włókna, przedziałek z boku. Ciemne, prawie czarne oczy. Brak zielonkawych worów pod oczami i ciemnych plam na skórze. Cera gładka, ładnie zarysowana żuchwa, oblicze nieobwisłe, zwarte… Przystojny facet!
Wyrwałem się z zauroczenia (zawsze pociągały mnie myślące męskie twarze) i spojrzałem na pojmanego:
- Dla kogo pracujesz?
Mężczyzna był blady. Patrzył z wyrazem zwierzęcego przestrachu na nijakiej twarzy.
- Nie mogę powiedzieć.
- Gadaj, bo obijemy - zagroził Pete.
Do naszej grupki z wolna zaczęli się zbliżać gapie.
- Nie powiem.
- Gadaj, skurwielu! - Kytes przyłożył mu do boku dziwne urządzenie.
Błysk elektrycznego wyładowania wyprężył ciało schwytanego. Jęknął. Na jego czole błyskawicznie skroplił się pot.
- Męczą tu człowieka! - krzyknął ktoś z tłumu. Niemal czułem na plecach oddech gawiedzi.
- Może terroryści!
- Proszę państwa… - A
To był błąd.
- Jest wręcz odwrotnie, my ich szukamy… Korpulentna kobieta zmierzyła ją wzrokiem. - Akurat. Ta zdzira wygląda na diginetkę. - Tfu! - młody mężczyzna splunął pod nogi. Agent złapał spazmatyczny oddech. Wyładowanie musiało niemiłosiernie boleć. Z kącików oczu płynęły łzy, wsiąkając w ciemne włosy za uszami.
- Powiem - zipnął - pracuję dla…
Guzik przy kołnierzyku jego koszuli ożył: czarne kółko przekształciło się w pająka, który błyskawicznie podbiegł do szyi i wtopił się w nią. Mężczyzna wyprężył się i zagulgotał. Spomiędzy zaciśniętych warg wyciekła piana. Całe jego ciało zaczęło drżeć. - Do azylu! - krzyknął Pete.
Chwycił go pod pachy. A
Przyspieszyli ze świstem rozcinanego powietrza. Obejrzałem się i stanąłem oko w oko z ponurą grupą. - No i co pan powiesz? - spytała prowodyrka. - Męczycie człowieka? Trujecie go? Zapylacie jak maszyny? Terroryści! Wirusy!
Nie miałem ochoty na pogawędkę. Rzuciłem się do ucieczki śladem ultraszybkich towarzyszy. Szczęście, że nie czułem ciosów torebek, parasoli, pięści i celnych rzutów butami. Przepychałem się przez tłukący mnie tłum jak przez miękkie poduchy.
***
- Nie udało się - Peter kręcił głową w menu Brahmy.
- Stracił przytomność, zanim go dowlekliśmy i… nie wiem. Może zdjęli mu kask na twardo. Tak czy owak zniknął - wyjaśniła A
- Coś powiedział?
Kytes rozciągnął usta w smutnym uśmiechu. - Tylko bredził.
Przysiadłem na bloku reklamowym. Nie lubiłem spraw stojących w miejscu. Rozejrzałem się po portalu. Informacje, wejścia, przepisy. Żadnych wskazówek. Raptem spłynęła na mnie samotność nieudacznika otuliła szarym płaszczem niemocy. Czy wszystkie sprawy, które dotąd rozwiązałem, były tylko snem?
- A może bredził coś ciekawego? - zapytałem bez większej nadziei.
- Same bzdury - stwierdził Pete.
Na szczęście pozostał mi gniew. Czułem, jak nadpala śluzówkę żołądka, wywołując wrzody.
- Powiedz, spróbuję to sklecić - warknąłem.
„Crash” potrząsnął głową.
- Jakieś brednie, nie pamiętam.
- Ja pamiętam - odezwała się A
- Aniu… - przerwałem, z trudem tłumiąc rozdrażnienie. Czy dibekowcy muszą być tak bezlitośnie dokładni?
- …a tuż przed utratą przytomności - ciągnęła - odchylił głowę i powiedział ekstatycznym głosem: „Tak głęboko, tak dawno, tak pięęęęęknie”.
Zesztywniałem. Miałem wrażenie, że słyszę podniosłe: „Alleluja!”
- To samo mówiłaś ty!
***
Marzeniem większości kobiet jest macierzyństwo. Warto jednak pamiętać, że między zapłodnieniem i pojawieniem się malca trzeba przejść przez nieprzyjemny okres ciąży i standardowe cięcie cesarskie. Mało którą kobietę raduje widok rozstępów na skórze piersi i ud, rozciągnięty przez ciążę brzuch i pępek, rozluźnione powięzie, które już nigdy nie wrócą do stanu pierwotnego. Osłabione mięśnie także bardzo trudno doprowadzić do poprzedniej sprawności. Kobiety, które nosiły w sobie dziecko, często nie mogą odżałować ślicznego płaskiego brzucha. Lekarze nie mówią tego głośno, ale po cichu przyznają, że błogosławiony stan rujnuje organizm kobiety: pod względem budowy kośćca (poszerzona miednica), hormonalnym i strukturalnym. Firma Ovo znalazła na to rozwiązanie. Exuter. Zewnętrzna macica. W naszych laboratoriach doprowadzimy do zapłodnienia in vitro, a następnie wprowadzimy zarodek do Exutera, który doskonale naśladuje zachowanie prawdziwej macicy! Obawiasz się, że sztuczne środowisko źle wpłynie na dziecko? Nic bardziej mylnego! Exuter komunikuje się z twoim organizmem i przekazuje twoje ruchy, dźwięki z wnętrza ciała, mowę, a nawet nastroje, dzięki czemu płód nie odczuje żadnej różnicy między ciążą naturalną, a pobytem w Exuterze! Różnicę odczujesz ty. Będziesz mogła się cieszyć pełnią zdrowego życia, pasjonującym seksem i płaskim brzuchem! Mówisz, że ciąża to poświęcenie? A więc poświęć swój czas i odwiedź nasze laboratoria! (poniżej numer vipresu). Porozmawiaj z konsultantami. Zainwestuj w zdrową, nowoczesną ciążę. Exuter. Zerwij ze średniowieczem.
***
„Głęboko” to po angielsku „deep”, „dawno” znaczy „past”, a piękno w greckim brzmi: „kalos”. Deep Past World i świątynia piękna. To było rozwiązanie zagadki. Przynajmniej jej części. Nie miałem pojęcia, kto ją stworzył ani po co, ale instynkt podpowiadał, że powinienem podjąć trop. Namówiłem Petera i A
Świat sensoryczny znany ze sprawy Jane Seymour i jej narzeczonego Henry’ego Wallace’a nie robił już takiego wrażenia jak kiedyś. Mimo upgrade’ów, modów i łat wyraźnie się zestarzał. Krajobraz pozostał bajecznie kolorowy, ale jakby brakowało mu głębi i realizmu. Być może zmalało zainteresowanie graczy bądź firma postanowiła zainwestować w i
Po zakończeniu nierozwiązywalnej sprawy nigdy nie zdecydowałem się na wizytę w sanktuarium. Aż do dziś.
Podszedłem do dębowych drzwi. Nacisnąłem klamkę. Weszliśmy do wnętrza przypominającego muzeum: w szklanych gablotach leżały buty, na stojaku wisiała odzież.
- Polisa ubezpieczeniowa? - za przezierną taflą leżał charakterystyczny kryształ.
- A tu jest holoprojekcja domu jednorodzi
- I samochodu - dodał Peter. - A tam dalej to chyba… - podszedł bliżej - …tak, lekarstwa.
W ostatniej wystawowej skrzyni znajdował się sprzęt audio.
- Panie gamedec, mamy łamigłówkę - uśmiechnął się Peter.
Trochę żałowałem, że czar wnętrza już nie działał. Trzeba było się wcześniej zdecydować, zrugałem się w duchu.
- Co łączy wszystkie te eksponaty? - spytałem.
- Hm… - Peter podrapał się w brodę. - Użyteczność?
- To też.
- Legalność? - poddała dziewczyna. - Co jeszcze?
Kytes machnął ręką.
- Nie męcz nas, geniuszu. Jak wiesz, to wal.
Wydmuchnąłem powietrze nosem.
- Nie jestem pewien. Mam jakieś przeczucie… A