Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 6 из 67



–Poszerzyliście rozstaw wirtualnych oczu! – wykrzyknąłem. Nina ubrana była, podobnie jak ja, w lustrzany kombinezon.

–Tak! – odkrzyknęła z zapałem. – Dzięki temu świat jest postrzegany bardziej stereoskopowo! – Fantastyczne!

–Prawda?

–To, to… eldorado! Roześmiała się.

–Szkoda, że nikt pana nie nagrywa. Mielibyśmy świetną reklamę.

Nad nami przelatywały przeszklone furgonetki, wyżej królował gigantyczny spacerowy statek połyskujący chromem i szkłem.

–Nie ma ludzi – stwierdziłem.

–Zaraz to naprawimy Wprowadzę enpeców. Otworzyła bursztynowy katalog i wystukała kilka komend. Za chwilę zaroiło się od powietrznych surferów, przechodniów i rollerów. Przemieszczali się ruchomymi chodnikami, skakali z ramp, kursowali przeziernymi windami, odwiedzali luksusowe hotele i restauracje. W takim miejscu można się zadurzyć na śmierć. Nawet Nina wyglądała pociągająco.

–Wejdziemy na statek pasażerski. Będzie lepszy widok – zaproponowała.

Potrzebowałem obrazu z lotu ptaka. Za chwilę podleciał bezzałogowy szklany prom.

Weszliśmy po rampie i usiedliśmy w puchatych fotelach. Statek bezszelestnie pomknął w stronę giganta.

Liniowiec mógłby sam w sobie stanowić interesujące tło gry Był wielki jak Cotomou. Przez chwilę podziwiałem niebiańską architekturę jego zamczystych nadbudówek, po czym zbliżyłem się do burty. Miasto w dole wyglądało jak spełnienie dziecięcych marzeń. Uruchomiłem aparaturę. Wyostrzyłem obraz i wzmocniłem kontrast. Rozkazałem analizatorowi rozpatrywać nagrywany widok ze wszystkich kątów. Uruchomiłem bibliotekę negatywnych symboli. Procesory Creation Dome były piekielnie szybkie. Obrazy migały jak szalone i wykluczały zbiory jeden po drugim. Nie minęła minuta i było po teście.

–Jak badania? – Rostovsky przestała podziwiać warstwy chmur i podeszła do eterycznego laboratorium.

–Symboli nie ma.

Odetchnęła z ulgą. Podczas wdechu jej piersi bardzo ładnie się wypełniły Torkil, Torkil, jesteś w pracy Uruchomiłem aplikację sprawdzającą integralność świata. To była druga i ostatnia możliwość sabotowania wirtualnych rzeczywistości. Otoczenie mogło się wydawać spójne, ale naprawdę było nielogiczne, jak obrazki Eschera, w których woda płynie pod górę lub mnisi w nieskończoność wchodzą po schodach tworzących zamknięty krąg. W komputerowych światach wprowadzenie anomalii było możliwe. Nie postrzegano ich jako nietypowych zgodnie z zasadą, że człowiek zamknięty w systemie nie dostrzega jego wzoru. Programy rozbijające integralność powodowały, że ludzie nieświadomie wysilali szare komórki, by nadać spójność czemuś, co jej nie posiadało. Efektem było rozdrażnienie i przemęczenie. Program przeczesywał Telepadrom obojętnym mechanicznym wzrokiem, podczas gdy spacerowiec majestatycznie przecinał mleczne obłoczki. Grała uspokajająca muzyka, pachniało wanilią i rumiankiem. Chciało się śpiewać, tańczyć, opalać i kochać.

–Macie tu plażę? – Spojrzałem w stronę połyskującego oceanu.

–Jak najbardziej. Możemy tam polecieć. Zdaje się, że Nina była w podobnym nastroju.

–Za chwilę. Niech to się skończy – wskazałem na zawieszone w powietrzu oko analizatora.

Program nie wykrył odchyleń. Byłem w kropce. Pozostawała improwizacja. Właściwie wychodziła mi nie najgorzej, chociaż w głębi duszy bardzo liczyłem na te aplikacje. Jesteś profesjonalistą, Torkil, nadeszła pora to udowodnić.

–Czy możemy uruchomić funkcję telepatii? – spytałem.

–Oczywiście. – Kobieta otworzyła zgrzebnie wyglądające okno, widocznie tylko dla techników, i wydała odpowiednie dyspozycje. – Możemy zaczynać.

Trema. W końcu za chwilę miał nastąpić pierwszy w moim życiu kontakt myślowy!

–Witaj, Nino – pomyślałem.

–Witaj, Torkilu – jej głos otoczony był lekką aurą pogłosu.

–Echo to zamierzony efekt czy jakieś widmo? – zaciekawiłem się.

–Śladowa pętla – odparła. – Testerzy mówili, że na początku można było ogłuchnąć.

–Nie rozumiem.

–Ja coś myślę, ty to odczytujesz, a robisz to, myśląc, co z kolei odbieram ja, również myśląc, więc odbierasz to ty i tak dalej, aż do wielkiego huku. Technicy założyli jakaś bramkę ucinajcą sygnał powrotny. Teraz jest okay.



–Słuchaj, to działa!

–No! – uśmiechnęła się promie

–Nie wyłączaj na razie. Chcę trochę potestować tę telepatię.

–Lecimy na plażę? – wskazała zabudowania na granicy puszczy.

–Zgoda!

Statek niespiesznie zmienił kurs i popłynął w kierunku oceanu.

–Gdzie byli testerzy? – oparłem się o barierkę i podziwiałem dywan lasu.

–Właśnie tu i nad wodą.

Za kilkanaście minut znaleźliśmy się nad turkusowymi falami. Obiekt, który Nina nazywała plażą, był w istocie fantastyczną platformą unoszącą się nad taflą krystalicznie czystej wody. Były tam przeszklone baseny, zejścia kąpielowe, stanowiska do nurkowania, batyskafy i i

–Wejdziemy w tunel? – wskazała kciukiem przezierną tubę.

–Za chwilę. Uruchomię swoje zabawki.

Symbole rozpadu lub miejsca dezintegracji nie musiały pokrywać całego świata. Skrupulatność to podstawa w zawodzie gamedeka.

Po kilkukrotnym przejrzeniu bibliotek byłem już prawie pewien, że problem leżał gdzie indziej. Musiałem uspokoić myśli i skierować je na i

W tunelu muzyka zmieniła nastrój na romantyczny.

–Tu jest – przełknąłem ślinę – fantastycznie. Staliśmy w szklanej rurze zanurzonej w błękitnym oceanie. Dookoła pływały delfiny, wieloryby, ośmiornice i i

–Pan, panie Aymore, też jest fantastyczny – usłyszałem w głowie, gdy przywarłem wargami do jej ust. Upłynęło jeszcze parę chwil, zanim wynurzyliśmy się z tunelu. Z przykrością przypomniałem sobie o obowiązkach. Nie miałem ochoty na powrót. Mógłbym zostać jeszcze kilka dni. A najchętniej – tygodni. Myśl, że sprawa stoi w miejscu, dobijała się do psychiki niczym namolny trzmiel.

–Musimy wracać, Nino – wydusiłem z siebie. W jej oczach pojawił się ból.

Wokół pluskały mityczne stwory, rozbrzmiewał radosny śmiech. Przez chwilę miałem ochotę zostać enpecem.

–Mój konsultant, Harry Norman, ma dostęp do i

Łgałem. Być może miał coś w zanadrzu, lecz byłem prawie pewien, że jego aplikacje się nie przydadzą.

–Pan kłamie, panie Aymore? – usłyszałem. Uświadomiłem sobie, że w Telepadromie blaga nie ma racji bytu.

–Nie do końca. Po prostu boję się, że jego cudeńka nie pomogą.

Popatrzyła uważnie. Błysnęła zębami.

–A, to co i

–Nino, wracajmy. Nic tu nie wymyślę. Muszę się z tym przespać.

Otworzyła okno wyjścia i wyprowadziła nas do menu firmy Zamrugałem. Oczy musiały się przestawić na mniej trójwymiarowe środowisko. Uruchomiłem procedurę rewitalizacyjną. Fizyczne ciało wypełniło się znajomym mrowieniem. Lekko się poruszyłem. Napiąłem i rozluźniłem pośladki. Upewniwszy się, że mam pełną władzę nad mięśniami, wyciągnąłem ręce i delikatnie zsunąłem kask.