Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 108 из 114



Najbardziej prawdopodobna wydaje mi się następująca hipoteza — mówił Allan. — Przodkowie Urpian byli zwierzętami zamieszkującymi zbocza górskie, gęsto porosłe karłatowatymi drzewami zbliżonymi zewnętrznie do kosodrzewiny. Zwierzęta te żywiły się owocami oraz polowały na drobne zwierzątka buszujące wśród gęstwiny. Te niskopie

— Można więc przyjąć, że w tym okresie Praurpianie przybierają postawę wyprostowaną? — wtrącił Igor.

— Powiedzmy, wpółwyprostowaną — zastrzegł Allan. — Przecież polując na małe zwierzątka wśród kosówki, sięgali łapami w dół. Stąd warunki sprzyjające wydłużeniu się kończyn górnych. W tym okresie zjawiają się prawdopodobnie pierwsze narzędzia w postaci, powiedzmy, patyków, które służą niejako do dalszego przedłużenia rąk. Praurpianie poczynają się orientować, że patyki te mogą być użyteczne w walce z osaczonym drapieżnikiem, zwłaszcza gdy bierze w niej udział wielu osobników. Tymczasem warunki klimatyczne na Urpie zaczynają się stopniowo pogarszać. W górach powstają lodowce. Chronienie się w grotach już nie wystarcza. Trzeba się cofać w dół, coraz dalej i dalej, ku dolinom. Ale w dolinach nie ma kosówki. Są za to drapieżniki polujące po stepach i lasach. Praurpianie potrafią już jednak polować w gromadzie. Ułatwia im to postawa wyprostowana oraz doskonalone stopniowo narzędzia ataku i obrony. W stepie nie porzucają już postawy pionowej, z wielką prędkością poruszają się po ziemi na trzech dolnych kończynach. W tym czasie zwiększa się też gwałtownie objętość mózgoczaszki. Ale klimat staje się coraz bardziej surowy. Praurpianie, których liczba stale rośnie, szukają schronienia nie tylko w grotach, lecz również w norach wygrzebywanych w ziemi wspólnymi siłami za pomocą prostych narzędzi. Jednocześnie udoskonalił się i rozszerzył system sygnałów porozumiewawczych, przekształcając w to, co nazywamy mową artykułowaną.

— Czy można mówić o artykułowanych dźwiękach? — zdziwiła się Rita.

— Nie powiedziałem bynajmniej, że myślę tu o dźwiękach — sprostował żywo Altan. — Sprawa systemu porozumiewania się u Urpian, jak i wielu i

To chyba wszystko, co miałem na razie do powiedzenia. Teraz proszę o za^ branie głosu Korę, jako fizjologa i psychologa — Allan skłonił głowę przed uczoną.



Kora wstała i podeszła do stolika projekcyjnego, przy którym siedziała Daisy. Naradzały się przez chwilę szeptem, po czym na ekranie ukazało się drobne, pokryte jakby szarym puchem ciało istoty o pięciu kończynach i dużej, nieco spłaszczonej głowie.

— Zajmę się przede wszystkim Urpianami i Temidami — rozpoczęła. — Wprawdzie Urpian nie ujrzeliśmy dotąd żywych i chyba nieprędko ich ujrzymy… Wprawdzie materiały dotyczące ewolucji i historii Urpian są nie mniej skąpe niż dotyczące Temidów… A jednak są oni nam bliżsi niż niejedna istota zwierzęca zamieszkująca Ziemię, mimo że ze wszystkimi zwierzętami Ziemi jesteśmy przecież bliżej lub dalej spokrewnieni.

Dlaczego oni są nam tak bliscy? Jakie jest podobieństwo między nami a Urpianami? — wskazała na ekran. — Czaszki ich są skonstruowane i wyskle-pione zupełnie inaczej niż nasze. Oni poruszają się na trzech nogach, my — na dwóch. I

Na ekranie poczęły ukazywać się prześwietlenia i rysunki. Kora w krótkich słowach zapoznała kolegów z dotychczasowymi wynikami prac zespołu, w którego skład wchodzili oprócz niej Renć, Zoja, Will i Daisy.

Przed zamknięciem przedpołudniowych obrad zabrała jeszcze głos Zoe, wygłaszając krótkie sprawozdanie z wyników badań przeprowadzonych w ramach programu Torus. Program ten, stanowiący kontynuację podjętych przed dwoma laty poszukiwań przyczyny cyklicznych zakłóceń łączności radiowej, uległ koniecznemu ograniczeniu po odkryciu cywilizacji urpiańskiej i koncentracji sił na badaniach podziemnych miast. Tylko trójosobowy zespół — Zoe, Nym i Zina — zajmował się metodycznie i planowo rzadkimi, ale niewątpliwymi faktami manifestowania się aktywności „pyłowców” — jak od pewnego czasu zaczęto nazywać zagadkowe twory pojawiające się w pobliżu baz ekspedycji.