Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 105 из 114



Geofizyczny model warunków na powierzchni Temy, podany przez Ast, pokrywał si'ę niemal dokładnie z wynikami badań geologów. Jeszcze dwa tysiące lat temu glob ten przedstawiał obraz nader specyficzny. Półkula wiecznej nocy, prawie cała pozbawiona życia wskutek nieustających mrozów, pozostawała niemal tak statyczna jak głębie oceanów na Ziemi. Posuwając się od terminatora ku biegunowi zimna, czyli środkowi nocnej strony planety, gdzie Proxima znajdowała się w nadirze, w tamtym czasie uderzyłoby nas coraz mniejsze zróżnicowanie zarówno pogody jak widoków. Wprawdzie góry i niziny współistniały obok siebie, a grunt pokrywała warstwa zbitego śniegu, nigdzie jednak nie zalegała tak grubo, aby tworzyć lodowce. Choć niebo często zasnu-wały chmury, przeważnie całkowicie nieprzejrzyste, śnieg bywał jeszcze rzadszym gościem niż deszcz na Saharze. Toteż tylko nieznaczna część planetarnych zasobów wody, stracona dla dalszego obiegu w przyrodzie, gromadziła się tam firnową skorupą. Wiatry wiały sporadycznie; przeważała martwa cisza.

Dopiero w okolicach terminatora krajobraz wydatnie się zmieniał. Tysiąc-kilometrowy pas wokół niego, od nocnej krawędzi zwrócony w region wiecznego dnia, był widownią frontów atmosferycznych, śniegowych nawałnic, gwałtownych burz z piorunami i huraganów niezwykłej mocy. Ta wstęga szczelnie opasująca glob stanowiła buzujący kocioł, w którym energia promienista Proximy, kumulowana na półkuli oświetlonej, rozładowywała się w potężnych żywiołach pogody, z kolei rzutujących na i

Gdyby zwały padających tam śniegów gromadziły się i nie topniały, w krótkim czasie nieuchro

Najbujniejszymi biocenozami były puszcze, zawierające również liczne skupiska Temidów. Umiejscowienie ich na mapie wraz z dość dokładnym określeniem panującego klimatu ułatwia nabranie właściwego wyobrażenia o naturalnych wymaganiach gospodarzy globu. Wtedy okazało się — a była to duża niespodzianka — że na obszarach, jakie zamieszkiwali, temperatura spadała najwyżej do 13 °C, zresztą rzadko, tylko podczas zimnych burz gnanych od strony lodowców. Zazwyczaj było dwadzieścia parę stopni, przy umiarkowanej wilgotności powietrza. Prawdą jest, że Temidzi nie objęli swym zasięgiem dalej wysuniętych tropików, zasiedlonych przez typowe gatunki ciepłolubne. Potwierdzało to wszakże ówczesne wąskie przystosowanie ich organizmów do ciepłoty otoczenia: wtedy nie znieśliby ani przymrozków, ani dokuczliwych upałów. Ku środkowi półkuli oświetlonej skwar szybko wzrastał, a siedliska życia stawały się coraz suchsze. Przeważały pustynie, w miarę zbliżania się do bieguna ciepła już zupełnie jałowe. Na tym obszarze jedynie kilka odosobnionych górskich masywów było ostoją rozmaitych reliktów fauny i flory, ze względu na korzystny strefowy rozkład temperatur.

Proxima jest dziś gwiazdą zmie

Z pewnością wywarło to jakiś wpływ na przebieg ewolucji temiańskiego życia, lecz nie przyniosło generalnych zagrożeń. Dopiero później, przed osiemnastu tysiącami lat pojawiły się bardziej wyraźne symptomy jej starzenia się, pod względem skali zmian klimatycznych Temy porównywalne z naszą epoką lodowcową.



Badania, które są w toku, pozwolą ustalić, czy było to nagłe ochłodzenie, utrzymujące się równomiernie przez dalsze sto sześćdziesiąt wieków, czy — jak na Ziemi, lecz w tempie przyspieszonym — nawroty zimna przedzielone cieplejszymi interglacjałami. W każdym razie wtedy pas lodowców wokół terminatora znacznie się poszerzył, a strefa życia przesunęła ku środkowi półkuli dzie

Biologicznej przeszłości Temidów nie znamy w stopniu porównywalnym z antropogenezą nie tylko dlatego, że nie starczyło czasu na badania. Gospodarze globu są pod niektórymi względami na szczeblu pitekantropa, pod i

Należy przyjąć, że przez ostatnie sto milionów lat strefa życia zaczynała się mniej więcej tysiąc kilometrów od terminatora, po 'stronie półkuli wiecznego dnia, osiągając optimum gdzieś w piątej lub czwartej części trasy do punktu podsłonecznego. Chyba tylko pewien obszar wokół niego był jałową, spieczoną skwarem pustynią — może z wyjątkiem wyniosłych gór o niższych temperaturach. Tak więc co najmniej połowa półkuli oświetlonej była siedliskiem życia. Flora przywykła więc nie tylko do nieprzerwanego, lecz także ostrego oświetlenia.

Jakże bardzo odbiega to od obrazu dzisiejszej Temy! Zmiana nastąpiła całkiem raptownie dwa tysiące lat temu. Z punktu widzenia ogólnych praw biologii — zapewne wszędzie jednakowych! — jest nader mało prawdopodobne, by jakikolwiek gatunek rośliny wyższej wytrzymał taką katastrofę gruntownie modyfikując swe potrzeby życiowe. Niezwykle trudno było pojąć przystosowanie się biosfery do nagłego obniżenia średnich temperatur o kilkadziesiąt stopni, kiedy glob zmienił orbitę. Między i

Może długo obracalibyśmy się w kręgu słabo albo wcale nie umotywowanych hipotez, podejmowanych bardziej z rozpaczy niż z przekonania — gdyby nagle nie wybuchła zaraza porostów, która przysporzyła nam tylu zmartwień. Niespodziewane, natychmiastowe ustąpienie jej bez żadnych starań z naszej strony było tym „cudem”, który kazał poszukiwać aktualnej ingerencji Rozumu w przyrodę Temy.

W tym czasie już wiedzieliśmy, iż podobne działania były dokonywane w przeszłości, przynajmniej w stosunku do flory. Na podstawie badań paleobota-nicznych można było dowieść, że przed zmianą orbity Temy przeważała tu zielona barwa listowia. Poniebieszczenie w bardzo krótkim czasie, obejmujące całą rośli