Страница 103 из 114
Oczywiście w badaniach tych — ciągnął Dean — ważne było ustalenie cyklu przemian jądrowych Proximy, a więc i temperatur tej gwiazdy w poszczególnych okresach. Jest to zasługą Nyma. Otóż w okresie najdłuższego z dotychczasowych stadiów promieniowania Proximy świeciła ona niemal tysiąc razy jaśniej niż obecnie. Zrozumiałe jest, że średnica jej była większa od obecnej prawdopodobnie około dwa i pół rażą, a temperatura odpowiadała 11 000 stopni. Dokładne badania są w toku. Ale powróćmy do planet: Tema zwracała się wówczas tylko jedną stroną do Proximy, co — mimo szybkiej cyrkulacji ciepła w atmosferze — powodowało duże różnice temperatur panujących na obszarach przysłonecznych i odsłonecznych — oczywiście nazywając Proximę słońcem. Mimo to na Temie rozwinęło się życie, o czym szczegółowo będzie mówił Allan. Następna w kolejności planeta, Urpa, była właściwie planetą podwójną. Teraz, na podstawie obrazów Urpian, można z całą stanowczością stwierdzić, że tak zwana planeta X była po prostu Urpa B czy — jak kto woli — ogromnym księżycem Urpy o masie niemal dokładnie dwa razy większej od masy Marsa.
— A Sel? — spytała Kora.
— Sel była tak jak i obecnie księżycem krążącym wokół Urpy A. Chciałbym jeszcze wspomnieć o bardzo istotnej sprawie: w tym okresie na Proximę i jej planety spadała znikoma liczba meteorytów. Brakowało większych ciał w rodzaju planetoid; ze zderzeń ich w warunkach Układu Słonecznego powstają roje meteorów i komet. Komety były tu gośćmi niezmiernie rzadkimi, gdyż zjawiały się tylko wówczas, gdy przywędrowały z i
Dean przez dłuższą chwilę przerzucał kartki.
— Wróćmy jednak do promieniowania Proximy — rozpoczął dalsze wywody. — Masa tej gwiazdy jest 7 razy mniejsza od masy Słońca, a widmo dM5a, a więc i
— Czy na planecie X było jeszcze wówczas życie? — spytała Ingrid.
— W stanie naturalnym — nie. Może wegetowały tam jakieś polarne porosty, ale jest to wątpliwe — odparł Allan.
— Klimat już przed dwoma tysiącami lat pogorszył się znacznie — podjął Dean. — Katastrofalny spadek promieniowania Proximy nastąpił jednak dopiero około 1980 lat temu. W ciągu zaledwie kilku tygodni przeszła ona do obecnego stanu, to jest stała się czerwonym karłem klasy dM5e. Oczywiście oznaczałoby to ostateczny kres życia w Układzie Proximy, gdyż nawet na Temie temperatura spadłaby wkrótce do temperatury Urana. Stało się jednak inaczej.
Dean zrobił pauzę.
— Życie w Układzie Proximy przetrwało! — powiedział nie ukrywając wzruszenia. — Przetrwało nie tylko w podziemiach Urpy, ale na Temie, na otwartej przestrzeni. Przetrwało na skutek dziwnych faktów, niewytłumaczalnych działaniem prostych praw przyrody. I to była największa zagadka Układu Proximy, której nie potrafiliśmy rozwiązać aż do odkrycia urpiańskich podziemi. Gdyby nie zaginięcie Igora i Suzy, może zasugerowani Temą i planetą X, ograniczylibyśmy prace na Urpie do bardzo powierzchownych badań i zagadka pozostałaby nie rozwiązana. Wypadki potoczyły się jednak i
Rysunek 14. Zmiana orbity Temy
Wszyscy wpatrywali się w skupieniu w twarz astronoma. Znali przecież szczegóły ostatnich odkryć, a jednak dopiero w tej chwili w pełni uświadomili sobie ogromną wagę tego, co przed dwoma tysiącami lat rozegrało się w tym ginącym świecie.
— W ciągu owych kilku tygodni gwałtownego spadania jasności Proximy — ciągnął Dean — Tema zmieniła swą orbitę. Zmieniła tak znacznie, że dalszy rozwój tamtejszego życia stał się zupełnie możliwy. Robiło to wrażenie, jakby ktoś celowo przeniósł tę planetę bliżej życiodajnego źródła. I tak właśnie było! Zmiana orbity Temy nie da się wytłumaczyć żadnymi i
— Czy jednak nie można by przyjąć — odezwał się Hans — że właśnie w tym krytycznym momencie przez Układ Proximy przeszło jakieś obce ciało kosmiczne i ono spowodowało zmianę orbity Temy, Urpy i Nokty?
— Taki kataklizm kosmiczny jest możliwy tylko w jednym przypadku: przejścia przez układ planetarny obcego ciała o masie porównywalnej z gwiazdą. Ten domniemany obiekt znajdowałby się dziś, zaledwie po dwudziestu wiekach, na tyle blisko, że bez względu na swój charakter, nawet jako czarny karzeł, zostałby już dawno wykryty w obserwatoriach astronomicznych krążących wokół Ziemi. Ale nawet zakładając przeoczenie go — z rachunku prawdopodobieństwa wolno wykluczyć niewiarygodny przypadek, że tak niezmiernie rzadkie zdarzenie zbiegło się dokładnie w czasie z przygaśnięciem Proximy. A więc nie działały tu ślepe siły przyrody, ”tylko Rozum. Andrzej i Nym szukali zresztą takiego czarnego karła. Bez wyniku. Ciała tego nie ma, bowiem w ogóle go nie było! Była za to planeta X, która w rękach Urpian stała się narzędziem przesuwania globów. Jedyną siłą, zdolną zmienić moment pędu tych planet, mogła być tylko siła wytworzona kosztem przemian jądrowych. Urpianie potrafili zmienić planetę większą od Marsa w gigantyczny silnik rakietowy. Oczywiście nie dosłownie, ale sens fizyczny jest ten sam. Jakby przez jakieś przepotężne wulkany wyrzucane były w przestrzeń kosmiczną strumienie materii z planety X. Można w ogólnym zarysie zrozumieć zasady zmiany orbit, ale wątpię, czy potrafimy sobie to wyobrazić w plastyczny sposób. Jakie takie pojęcie dają nam dopiero malowidła i fbtoplastyczne obrazy Urpian.
Na ekranie ukazał się fragment kompozycji plastycznej odkrytej przez Suzy w mauzoleum miasta pod Ciemną Plamą.
— Stopniowo zwiększając prędkość Urpy B — tłumaczył Dean — Urpianie doprowadzili wreszcie do rozerwania więzi łączącej ją z Urpą A. Podwójna planeta, Urpa A i B, przestała istnieć. Urpa B zaczęła wędrować przez Układ Proximy jako samodzielna planeta X, Urpa A zaś, o ośmiokrotnie większej masie, na skutek tych manewrów przeszła na i
— Trochę przesadziłeś — przerwał Andrzej wywody Deana. — Oczywiście planeta X mogła manewrować podobnie jak pojazd rakietowy, ale swoboda jej ruchów była bardzo ograniczona. Przyśpieszenie, jakie powodowały wyrzuty gazów w przestrzeń kosmiczną, było nieduże w porównaniu z masą planety.
— Przyznasz jednak, że uczeni urpiańscy potrafili bardzo precyzyjnie wybrać moment przeprowadzenia swego dzieła.