Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 60 из 78

– Namierzyliśmy was. Wszystko gra, chłopaki?

– W porządku. Zabraliśmy parę autostopowiczów. Już zdążyli zsinieć z zimna.

– Płyniemy do was.

Austin pokazał pozostałym, żeby się przygotowali. Obaj podwodniacy poruszali się z trudem. Najwyraźniej opadli z sił. Nagle wszyscy usłyszeli przytłumiony warkot silnika. Hałas narastał. Wreszcie znalazł się nad nimi.

Austin pokazał kciukiem w górę i wraz z Troutem pociągnęli ku powierzchni morza wykończonych podwodniaków. Austin trzymał wolną rękę wysoko nad głową. W końcu zacisnął palce na sieci wleczonej przez wolno płynący kuter. I

Austin sprawdził, czy nikogo nie brakuje.

– Wszyscy na pokładzie! – krzyknął do Jenkinsa.

Kuter zwiększył szybkość, omal nie wyrywając im rąk ze stawów. Jednak po pierwszym szoku dalsza jazda poszła gładko. Sunęli spokojnie pod powierzchnią. Napór wody próbował oderwać ich od sieci, ale utrzymali się. Kiedy byli daleko od statku, Jenkins zastopował silnik.

– Wciągamy was – uprzedził.

Austin i Trout chwycili mocno swoich towarzyszy. Sieć wynurzyła się, ale nie był to koniec kłopotów. Wzburzone morze miotało nimi, sprzęt do nurkowania krępował ruchy. Zrzucili z siebie butle i pasy. Bez niewygodnego balastu mogli poddawać się falom zamiast walczyć z nimi.

Jenkins wychylał się za rufę, obsługując wyciągarkę. Sieć nawijała się na duży metalowy bęben. Austin i sternik byli już prawie bezpieczni, gdy kuter uniósł się gwałtownie i opadł. Morze wyrzuciło ich do góry i cisnęło w dół. Po wodzie rozeszły się duszące spaliny. Co gorsza, prawa ręka Austina zaplątała się w sieć.

Jenkins zorientował się w sytuacji; tuż obok bicepsa Austina błysnęło wąskie ostrze noża rybackiego. Austin wyciągnął do góry uwolnioną rękę i Jenkins złapał go stalowym chwytem za nadgarstek. Obsługując wciągarkę drugą ręką, przyciągnął bliżej Austina i sternika.

– Ostatnio łowimy tu cholernie śmieszne ryby – zawołał przez warkot silnika.

Howes, który stojąc przy sterze robił, co mógł, żeby utrzymać kuter w stabilnej pozycji, odkrzyknął:

– Trochę małe te sztuki. Może wyrzucimy je do morza?

– Po moim trupie – odparł Austin, przekładając nogę przez burtę.

Jenkins pomógł sternikowi wdrapać się na kuter. We trzech szybko wyłowili Trouta i Logana. Podwodniacy powlekli się chwiejnym krokiem przez rozkołysany pokład do sterówki. W sieć złapało się kilkaset kilogramów ryb. Tak wielki ciężar groził zatopieniem kutra. Jenkins nie chciał tracić połowu i pozbywać się sieci, która mogła się zaplątać w śrubę, ale nie miał wyboru. Przeciął liny i patrzył, jak sieć znika wśród spienionych fal. Potem przejął ster i pchnął przepustnicę. Kuter popłynął przez grzywacze zalewające dziób.

Howes pomógł wszystkim zdjąć skafandry, rozdał koce i puścił w obieg butelkę irlandzkiej whisky. Austin popatrzył przez rozbryzgi piany, ale czarny statek zniknął. Nie było też kutrów, które towarzyszyły im w drodze na pełne morze. Zapytał, gdzie są i

– Zrobiło się niebezpiecznie, więc odesłałem ich do domu – zawołał Jenkins przez warkot silnika. – Musimy zdążyć do portu przed sztormem.

– Ciekawe, co pomyślą nasi gości

– Że próbowaliście uciec i utonęliście. Przynajmniej mam taką nadzieję.

– Dzięki, że nas uratowaliście. Szkoda tylko, że nie mogliśmy wydostać się stamtąd w NR-1.

– Najważniejsze, że żyjecie.

Trout podał Austinowi butelkę whisky.

– Za to, że odwaliliśmy kawał dobrej roboty.

Austin pociągnął łyk. Palący alkohol spłukał smak soli w ustach i rozgrzał żołądek. Spojrzał za spieniony kilwater i pomyślał o wielkim pocisku, który widzieli na statku.

– Prawdziwa robota chyba dopiero się zacznie – powiedział.

Hiram Yaeger pracował mimo późnej nocy. Przeniósł się ze swojego zwykłego miejsca za wielką konsolą w kąt rozległego centrum komputerowego. Jego twarz oświetlał pojedynczy ekran. Wystukiwał polecenia na klawiaturze, co nie spodobało się Max.

HIRAM, DLACZEGO NIE UŻYWAMY HOLOGRAMU?

TO ZWYKŁY PROBLEM Z DOSTĘPEM, MAX. NIE POTRZEBUJEMY BAJERANCKICH GADŻETÓW. WRACAMY DO PODSTAW.

CZUJĘ SIĘ JAK NAGA W TEJ PRYMITYWNEJ PLASTIKOWEJ SZAFCE.





W MOICH OCZACH NADAL JESTEŚ PIĘKNA.

WSZYSTKO ZAŁATWISZ POCHLEBSTWEM.

Yaeger przez wiele godzin analizował dane w plikach przesłanych przez Austina i Trouta ze statku Atamana. Trafiał w niezliczone ślepe zaułki, musiał przekopywać się przez wiele warstw. W końcu ustalił serię poleceń, które miały przebić się przez te śmiecie. Wstukał je kolejno i czekał. Wkrótce pojawiły się słowa wypisane cyrylicą. Wprowadził polecenie tłumaczenia.

Na ekranie wyświetliło się menu.

Kiedy gapił się na monitor, menu zniknęło i pojawiła się wiadomość od Max.

CZY MOGĘ PRZYJĄĆ ZAMÓWIENIE?

O CO W TYM WSZYSTKIM CHODZI?

BYŁOBY MI ŁATWIEJ TO ROZGRYŹĆ, GDYBYŚMY PRZESZLI NA HOLOGRAM.

Yaeger zamrugał. Max próbowała go przekupić! Poruszył zesztywniałymi ramionami, westchnął głęboko i opuścił palce na klawiaturę.

30

Waszyngton

Odrzutowiec NUMA był jednym z wielu samolotów, lądujących na lotnisku krajowym w Waszyngtonie. Jednak w przeciwieństwie do maszyn regularnych linii, które kołowały za pojazdami naziemnymi do swoich terminali, turkusowy samolot usiadł w zamkniętej strefie na południowym krańcu lotniska niedaleko starego hangaru z zaokrąglonym dachem. Silniki zamilkły i z cienia wyjechały trzy granatowe samochody ze zgaszonymi światłami. Stanęły rzędem obok maszyny.

Z pierwszego samochodu wysiedli dwaj marines i cywil. Żołnierze stanęli na baczność przy schodkach, mężczyzna z czarną teczką wspiął się szybko na górę i zastukał w drzwi. Otworzyły się po chwili i Austin wystawił głowę na zewnątrz.

– Jestem kapitan Morris, lekarz ze szpitala marynarki woje

Spojrzał ponad ramieniem Austina i zobaczył Logana i sternika, leżących w fotelach.

– Boże! – przeraził się. – Nie żyją?

– Są zalani w trupa. W drodze z Portland świętowaliśmy ich powrót do domu. Wypili trochę za dużo bąbelków. Te dwa mięśniaki z piechoty morskiej mogłyby im pomóc zejść na dół.

Doktor Morris zawołał żołnierzy. Marines sprowadzili podwodniaków po schodkach na płytę. Chłodne nocne powietrze otrzeźwiło Logana i sternika. Pożegnali się wylewnie z Austinem i Troutem i powlekli wężykiem do środkowego samochodu. Konwój wystartował z piskiem opon. Austin i Trout zostali w obłoku spalin.

Ledwo tylne światła zniknęły z oczu, z cienia wyłoniła się jakaś postać.

– Oto wdzięczność marynarki. Mogliby przynajmniej zamówić wam taryfę do domu – usłyszeli znajomy głos.

Austin zerknął na odjeżdżające samochody.

– Marynarka nie lubi pokazywać swojego kosztownego sprzętu wywiadowczego i lotniskowców takim niepewnym typom jak my.

– Przełkną to – odrzekł z rozbawieniem Sandecker. – Podwieźć was?

– To najlepsza propozycja, jaką dziś słyszałem.

Austin i Trout wsiedli do dżipa cherokee, zaparkowanego w pobliżu. Sandecker gardził limuzynami i wszelkimi i

Austin zadzwonił do Sandeckera z Maine i zdał mu relację z operacji. Na George Washington Memorial Parkway admirał powiedział:

– Zasłużyliście na medal za wejście na tamten statek.

– Bardziej cenię sobie wyjście stamtąd – odparł Trout z sarkastycznym humorem. – Choć po zobaczeniu sieci z drugiego końca może na zawsze przestanę łowić ryby.

Sandecker zachichotał.

– Jesteście pewni, że nikt z “Atamana” nie będzie podejrzewał was o wykradzenie tych dwóch ludzi?