Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 46 из 47

— Niekali manichiejstva… — niaŭpeŭniena pačaŭ Snaŭt.

Dziŭnaja strymanasć, z jakoj jon zviartaŭsia da mianie apošnim časam, znikła.

— Heta nie maje ničoha ahulnaha z dabrom i złom, — adrazu ž pierapyniŭ ja jaho. — Hety Boh nie isnuje pa-za materyjaj i nie moža ad jaje pazbavicca, jon tolki choča hetaha…

— Padobnaj relihii ja nie viedaju, — skazaŭ Snaŭt, pamaŭčaŭšy. — Takaja nikoli nie była patrebna. Kali ja dobra ciabie zrazumieŭ, a bajusia, što zrazumieŭ dobra, ty dumaješ pra niejkaha evalucyjnaha Boha, jaki razvivajecca ŭ časie i rascie, uzdymajecca na ŭsio bolš vysoki ŭzrovień mahutnasci, darastaje da ŭsviedamle

— Nie, — adkazaŭ ja ŭparta, — ja nie maju na ŭvazie čałavieka. Mahčyma, niekatoryja rysy majho Boha adpaviadali b takomu papiaredniamu aznače

— Ach, — pramoviŭ Snaŭt, — jak heta ja adrazu…

Ion pakazaŭ rukoj na Akijan.

— Nie, — zapiarečyŭ ja, — i nie jon. Zanadta rana skancentravaŭšy ŭvahu na sabie, jon praminuŭ u svaim razvicci mahčymasć stać boskasciu. Jon chutčej samotnik, pustelnik kosmasu, a nie jaho Boh… Jon paŭtarajecca, a toj, pra kaho ja dumaju, nikoli hetaha nie zrabiŭ by. A raptam jon uzniknie mienavita zaraz, u niejkim zakutočku Hałaktyki, i adrazu z junackim zapałam pačnie tušyć adny zorki i zapalvać druhija, a my zaŭvažym heta tolki praz niejki čas…

— My ŭžo heta zaŭvažyli, — kisła pramoviŭ Snaŭt. — Novyja i zvyšnovyja… chiba heta, pa-tvojmu, sviečki na ałtary?

— Kali ty chočaš usio, što ja kažu, traktavać tak dasłoŭna…

— A mo mienavita Salarys zjaŭlajecca kałyskaj tvajho boskaha niemaŭlaci, zaŭvažyŭ Snaŭt. Ad usmieški vakol jaho vačej zjavilisia tonkija zmorščynki. — Mo mienavita jon u tvaim razumie

— A my niejki čas byli jaho cackami, — zakončyŭ ja. — Tak, mažliva. I viedaješ, što tabie ŭdałosia? Stvaryć absalutna novuju hipotezu na temu płaniety Salarys, a heta sapraŭdy niaprosta! Voś i tłumače

— Ja admaŭlajusia ad aŭtarstva, — pramarmytaŭ Snaŭt, spyniajučysia la iluminatara.

My doŭha pazirali na čornyja chvali. Na ŭschodnim baku haryzontu z tumanu vystupała blednaja pradaŭhavataja plama.

— Adkul u ciabie zjaviłasia ideja niedaskanałaha Boha? — raptam spytaŭsia Snaŭt, nie advodziačy pozirku ad zalitaj sviatłom pustyni.

— Nie viedaju. Jana mnie zdałasia vielmi, vielmi praŭdzivaj. Razumieješ? Heta adziny Boh, jakomu ja moh by pavieryć. Jaho pakuty — nie adkuple

— Mimoid… — pramoviŭ zusim cicha, zmienienym hołasam Snaŭt.

— Što ty skazaŭ? Aha, praŭda. Ja zaŭvažyŭ jaho jašče raniej. Vielmi staražytny.





My abodva ŭziralisia ŭ haryzont, achutany ryžavatym tumanam.

— Ja palaču, — niečakana skazaŭ ja. — Tym bolš što ja jašče ni razu nie pakidaŭ Stancyi, a tut dobraja akazija. Ja viarnusia praz paŭhadziny…

— Što? — Snaŭt šyroka raspluščyŭ vočy. — Ty palaciš? Kudy?

— Tudy, — ja pakazaŭ na ledź prykmietnuju ŭ tumanie svietłuju plamku. — A što? Ja vaźmu maleńki hielikapter. Było b smiešna, kali b — na Ziamli — mnie daviałosia kali-niebudź pryznacca, što ja salaryst, jaki ni razu navat nahi nie pastaviŭ na salarysny hrunt…

Ja padyšoŭ da šafy i pačaŭ vybirać kambiniezon. Snaŭt moŭčki naziraŭ za mnoj, a pasla skazaŭ:

— Nie padabajecca mnie heta.

— Što? — paviarnuŭsia ja z kambiniezonam u rukach. Mianie achapiła daŭno zabytaja ŭzbudžanasć. — Što ty chočaš? Davaj, kažy! Baišsia, kab ja… Nonsiens! Słova honaru. Ja navat nie padumaŭ pra heta. Nie, praŭda, nie.

— Ja palaču z taboj.

— Dziakuju, ale ja chaču lacieć adzin. Heta ž niešta novaje, niešta zusim novaje, — pramoviŭ ja chucieńka, naciahvajučy kambiniezon.

Snaŭt kazaŭ jašče niešta, ale ja nie nadta jaho słuchaŭ, šukajučy patrebnyja rečy.

Ion pajšoŭ za mnoj na ŭzlotnuju placoŭku, dapamoh vykacić mašynu z boksa na siaredzinu puskavoha stała. Kali ja naciahvaŭ skafandr, Snaŭt niečakana spytaŭsia:

— Ty nie admaŭlaješsia ad svaich słoŭ?

— Božuchna, Snaŭt, ty znoŭ? Nie, nie admaŭlajusia. Ja ž abiacaŭ tabie. Dzie zapasnyja bałony?

Bolš ničoha Snaŭt nie kazaŭ. Ja zakryŭ prazrysty kupal i daŭ znak rukoj. Jon uklučyŭ padjomnik, ja pavoli vyjechaŭ na vierch Stancyi. Mator zbudziŭsia, praciažna zašumieŭ, vint zakruciŭsia, i aparat nadziva lohka ŭzniaŭsia ŭhoru, pakinuŭšy pad saboj sierabrysty dysk Stancyi, jaki ŭsio zmianšaŭsia i zmianšaŭsia.

Upieršyniu ja byŭ nad Akijanam adzin; uraža

Ja nie nadta ŭdała zrabiŭ kruh i vylecieŭ daloka na padvietrany bok, a mimoid zastaŭsia zzadu, jaho niedaskanałyja abrysy šyrokaj svietłaj plamaj vyłučalisia ŭ Akijanie. Jon byŭ užo nie ružovy, jon žaŭcieŭ, jak vysachłaja kostka, na imhnie

Pamiž uzvyše