Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 56 из 61

W Bistrze Szczęściarza lub sali bilardowej Sammy'ego Świntucha prawie stale można było też spotkać Dymka Bleekera, uśmiechniętego, grzecznego, opowiadającego dowcipy i kaleczącego język w sposób, przy którym bladła nawet brooklyńska wymowa Ershky'ego Jonesa lub moja. Muskularny i zwi

Przez kilka miesięcy Dymek Bleeker chodził opromieniony sławą, a to za sprawą zaciśniętej w pięść dłoni, mającej swój udział w powstaniu sińca, którego lśniące rozmiary przekroczyły wszelkie wyobrażenia ludzi odwiedzających Bistro Szczęściarza i Sammy'ego Świntucha. Z podbitym okiem nie paradował oczywiście sam Dymek, ale przysadzisty facet w moim wieku, z krótkim grubym karkiem, który nosił przezwisko -idealne i nie nadane mu przeze mnie – Quasitnodo. Quasi (wymawialiśmy pierwszą literę bardziej jak k, nie kw) był ponurym osobnikiem, łatwo się obrażającym i przywykłym do stawiania na swoim. Zazwyczaj stawiał na swoim, gdyż wszyscy schodziliśmy mu z drogi. Wystarczyło raz spojrzeć na jego podbite oko, żeby zrozumieć, dlaczego nazywa się je tradycyjnie „limem". Limo Quasiego promieniowało iście słonecznym blaskiem i z upływem czasu zmieniało kolor z fioletowego na niebieski, z niebieskiego na zielony, z zielonego na żółty i z żółtego na mandarynkowy, świecąc niczym latarnia morska i wydając się rozjaśniać chodnik, po którym szedł. Ludzie (tacy jak ja, celowo kręcący się przy Bistrze Szczęściarza w nadziei, że zobaczą limo, o którym już zdążyli usłyszeć) przyjeżdżali tam, specjalnie przyjeżdżali na Coney Island, żeby obejrzeć na własne oczy sły

Ten gargantuiczny siniak powstał w wyniku krótkiej ulicznej bójki pod salą bilardową, pomiędzy Quasim i Dymkiem Bleekerem. Nie znam szczegółów prowokacji. Chodziło chyba o to, że Quasi podszedł do radia, przy którym siedział z przodu sali Dymek i zmienił stację bez słowa przeprosin i nie pytając o pozwolenie. Urażony Dymek stwierdził, że Quasi postąpił „ordynarnie". (Posłużenie się przez Dymka słowem „ordynarnie" z wielu powodów nie pasowało mi do całej historii, ale ludzie, którzy tam byli, przysięgali, że tak właśnie się wyraził). Quasimodo zaproponował, że jeśli Dymek ma jakieś obiekcje, wyjdą na zewnątrz i rozstrzygną tam cały spór. Kiedy znaleźli się na dworze, Quasi, lekceważąc bokserskie doświadczenie

Dymka, pochylił się, żeby objąć go w pasie, podnieść w górą i cisnąć albo przygwoździć go do ziemi. Dymek, który nie zapomniał wcale, że jest bokserem, i którego nie tak łatwo było nastraszyć, wyprowadził idealny sierpowy w momencie, gdy Quasi pochylił głowę, i taki był początek i koniec bójki.

Ambulans z Coney Island Hospital podjechał pod salę bilardową Sammy'ego Świntucha w ostatniej chwili, ratując Quasiego przed uduszeniem, gigantyczna opuchlizna wokół nosa i ust zatykała bowiem jego tchawicę.

Mniej wiem o Izzym Nishu, niegdysiejszym sprzymierzeńcu Dymka w przeróżnych nielegalnych machinacjach, w następstwie których Dymek wylądował ostatecznie w szpitalu z ranami od noża, a być może także w więzieniu. Izzy nie był człowiekiem, który przesiadywałby gdzieś, nie mając nic do roboty, i nie był skło

Oglądanie Izzy'ego, który wbijał gładko i bez słowa wszystkie bile raz, a potem dwa i czasami trzy razy pod rząd, było niczym słuchanie kameralnego koncertu.

Właściciel tej sali, Beksa, nazywał się Murray i był ojcem rodziny, obarczonym córkami. W przeciwieństwie do Sammy'ego nie miał dalekopisu i bukmachera. Można było za to dostać u niego bułki z salami za dziesięć centów oraz czekoladowe napoje z lodówki. Kobiety były tu mile widziane, ale nie zachodziły zbyt często.

Kolejną lokalną znakomitością, odchodzącą już raczej na emeryturę, był Blackie Bezik. Mistrz gry w karty, nie znał się jednak zbyt dobrze na koniach. Widziałem go tylko kilka razy, nigdy przy grze, ale parokrotnie słyszałem anegdotyczną relację o pewnej trudnej partii, na którą dużo postawił, oraz o sły

– Zupełnie źle to rozegrałem.

Bistro Szczęściarza przy Mermaid Avenue, kilka przecznic od sali bilardowej Beksy, było chętnie odwiedzaną, schludną, jasno oświetloną knajpką, bezpieczną i nadającą się na spotkanie z żoną, jeśli przyszedł taki wieczór, albo spędzenie kilku chwil z przyjaciółmi. W okolicy nie było już wielu i