Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 4 из 61

Któregoś razu uszczupliłem nieco swoje oszczędności, aby zaskoczyć brata prezentem na Dzień Ojca. Kupiłem mu karton papierosów Camel, który kosztował wtedy dolara. Do dzisiaj, choć wiem już coś niecoś na temat mechanizmów nieświadomej motywacji, nie potrafię powiedzieć, czy ten gest był postępkiem wynikającym ze szczerej wdzięczności oraz uczucia, czy też wyczynem obliczonym na wywołanie komentarzy i zwrócenie na mnie życzliwej uwagi. A może jednym i drugim. Kiedy indziej, zbliżając się do sześćdziesiątki i eksperymentując z psychoanalizą, która miała się okazać remedium na stresy związane z bolesnym rozwodem, miałem dość spójny sen. Śniło mi się, że mój brat Lee, wówczas jeszcze cieszący się dobrym zdrowiem, nie żył i wrócił zza grobu, aby połączyć się z rodziną w starym mieszkaniu na Coney Island, gdzie moja matka, w owym czasie od dawna nieżyjąca, była żywa i pełna wigoru. Leżąc na kozetce psychoanalityka, dowodziłem przebiegle, iż mój pełniący rolę ojca brat nigdy by mi się prawdopodobnie nie przyśnił, gdybym się nie leczył i nie wiedział, że zobaczymy się tego ranka. A on, chichocząc w swoim wyściełanym fotelu, nie próbował się nawet ze mną spierać i przyznał, że proces psychoanalizy jest w istocie w dużym stopniu „neurogeniczny". Wcześniej nigdy nie słyszałem tego słowa i nie usłyszałem go potem.

Niedługo po śmierci ojca przeprowadziliśmy się ze starego mieszkania do nowego, identycznej wielkości, mieszczącego się po drugiej stronie ulicy, i to właśnie mieszkanie uważam za swój dom, w którym dojrzewałem w dzieciństwie. Miało cztery izby. Wszystkie mieszkania miały wówczas chyba cztery izby, w tym kuchnię i salon, który rutynowo służył jako czyjaś sypialnia. Na wiosnę, u nas i u i

To właśnie dzięki jednemu z tych lokatorów po raz pierwszy w życiu zetknąłem się z muzyką klasyczną. Facet zapytał grzecznie, czy wolno mu, w czasie gdy nie słuchamy radia (słuchałem go przeważnie ja, preferując ku rozpaczy matki swingujące big bandy), nastawić je na WNYC. WNYC było stacją nadającą muzykę klasyczną. Nie musiałem słuchać jego ulubionych kawałków, niemniej musiałem je słyszeć. I z radością odkryłem w tych klasycznych utworach wiele melodii, które znałem jako popularne piosenki z Amerykańskiej Parady Hitów oraz i

Kiedy ludzie przeprowadzali się z jednego do drugiego mieszkania na Coney Island, chodziło zazwyczaj o zaoszczędzenie na czynszu; wynajmując nowe, nie płaciło się za pierwszy miesiąc albo dwa. Gdy wyprowadzali się z Coney Island do dzielnic o wyższym ekonomicznym statusie, robili to, bo mogli sobie w końcu na coś takiego pozwolić. Najwyrazistszym wspomnieniem, jakie zachowałem z naszego wcześniejszego mieszkania, jest widok mojego brata, który po wyniesieniu wszystkich naszych rzeczy wrócił tam ze mną i ze szczotką, żeby po raz ostatni pozamiatać kąty we wszystkich pokojach. Nie chciał, aby nowi lokatorzy, wyjaśnił, pomyśleli, że ich poprzednicy byli flejtuchami. Do końca życia odznaczał się tą sumie

W nowym mieszkaniu, kładąc się do łóżka, często wyobrażałem sobie ukradkiem (a może miałem taką nadzieję), że przy każdym rogu naszego ciemnego bloku stoi policjant, obserwując bacznie mój dom oraz okno i strzegąc mnie… sam nie wiem przed czym. Z wyjątkiem autentycznego ubóstwa, przed którego świadomością skutecznie mnie chroniono, nic nam nie groziło. Zarówno w domu, jak i na dworze byliśmy bezpieczni. Nie zdarzały się porwania ani włamania i przy ładnej pogodzie na ulicy zawsze była chmara dzieciaków, z którymi można się było bawić, oraz ludzi, którzy mieli na nas oko. Od najwcześniejszych klas byliśmy zachęcani, chłopcy i dziewczynki, do tego, by chodzić bez opieki dorosłych do szkoły położonej w odległości prawie pół mili, przecinając przy tym ulice. W południe wpadaliśmy do domu na lunch, a potem biegliśmy z powrotem na zajęcia popołudniowe i wracaliśmy pieszo o trzeciej, kiedy kończyły się lekcje, cali, zdrowi i bez lęku. Z wyjątkiem lata ruch uliczny nie stanowił większego zagrożenia; trwał Wielki Kryzys, w naszej okolicy nie zarabiało się zbyt dużo i nie było wiele samochodów. Od dziewiątego, dziesiątego roku życia mogliśmy bawić się wieczorem na ulicy albo włóczyć po deptaku aż do momentu, kiedy padaliśmy z nóg lub ktoś po nas przyszedł.

Dwa mieszkania, o których mówiłem, mieściły się. w budynkach przy bocznej uliczce łączącej Surf Avenue – położoną najbliżej deptaka, plaży i brzegu szeroką arterię, nie różniącą się od i

Linia tramwajowa oraz aleje Surf i Mermaid (przy tej ostatniej było najwięcej sklepów) dzieliły Coney Island na trzy, a czasem na cztery segmenty. Niektóre ulice miały domy mieszkalne między plażą i Surf Avenue, i

Choć sławna i zamieszkana przez zapobiegliwy solidny ludek, Coney Island nie imponuje zbytnio rozmiarami i właściwie nie jest wyspą, lecz szerokim na nie więcej niż pół mili piaszczystym cyplem, z oceanem po jednej i zatoką Gravesend po drugiej stronie. Na niewielkim, z pewnością nie szerszym niż dwieście jardów, odcinku ulicy między Surf Avenue i linią tramwaj ową Norton's Point, stały cztery dwu- lub trzypiętrowe bloki mieszkalne i kilka mniejszych, jedno- albo dwurodzi