Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 7 из 46

– To skaner policyjny – wyjaśnił. – Jeśli tylko gliny albo federalni ruszą tutaj, natychmiast będę o tym wiedział. Wtedy zginiecie wy i obie kasjerki. Czy w skarbcu są jakieś ukryte alarmy?

– Nie, proszę pana – zapewnił skwapliwie dyrektor. – Daję na to słowo.

Pan Niebieski znów się uśmiechnął pod maską.

– Więc idziemy po moje pieniążki. Ruszać się!

Już prawie kończył ładowanie gotówki, gdy nagle skaner policyjny odebrał alarm: „Napad na bank First Union w śródmieściu Falls Church!”.

Niebieski odwrócił się do Jamesa Bartletta i strzelił. Potem wpakował kulę w czoło pa

Tak jak to przewidywał plan.

Rozdział 15

Na dachu mojego samochodu wyła syrena.

Moje ciało też.

Mózg także.

Przyjechałem do banku First Union w Falls Church w Wirginii prawie w tym samym momencie co Kyle Craig i jego drużyna z FBI.

Czarny helikopter siadał właśnie na niemal pustym parkingu centrum handlowego, tuż za bankiem. Kyle i trójka agentów wyskoczyli z maszyny, pochylili się i podbiegli do mnie szybkim truchtem. Przypominali mnichów spieszących do kaplicy. Nosili niebieskie kurtki FBI, żeby wszyscy widzieli, że w śledztwo zaangażowane jest Biuro. Po ostatnich morderstwach chcieli uspokoić ludzi, że wzięli sprawy w swoje ręce.

– Byłeś już w środku? – wysapał Kyle. Wyglądał, jakby też nie spał całą noc.

– Dopiero przyjechałem. Zobaczyłem waszego lądującego belljeta i domyśliłem się, że to ty albo Darth Vader. Chodźmy.

– Starsza agentka Betsey Cavalierre – przedstawił Kyle.

Drobna kobieta dobrze po trzydziestce miała lśniące, czarne włosy i bardzo ciemne oczy. Nosiła za dużą kurtkę FBI, biały T-shirt, spodnie khaki i sportowe buty. Nie była piękna, ale całkiem ładna.

– I reszta pierwszego zespołu – ciągnął Kyle. – Agenci Michael Doud i James Walsh. A to Alex Cross, oficjalny łącznik między policją waszyngtońską i nami. To on znalazł zwłoki Errola i Bria

Szybkie, uprzejme „cześć” i uściski dłoni zakończyły prezentację. Zauważyłem, że agentka Cavalierre szacuje mnie wzrokiem. Może dlatego, że przyjaźniłem się z jej szefem, a może dlatego, że byłem oficerem łącznikowym. Kyle wziął mnie za łokieć i odprowadził na bok. Weszliśmy za żółtą taśmę policyjną, trzepoczącą głośno na południowo-wschodnim wietrze.

– Jeśli sprawcy pierwszego napadu nie żyją… – powiedział – to kto, do cholery, zrobił ten skok? Kiepska sprawa. Rozumiesz, dlaczego włączyłem cię do tego śledztwa?

– Bo nieszczęścia chodzą parami – odparłem.

W holu banku dostałem skurczu żołądka. Na podłodze leżały dwie kasjerki w granatowych kostiumach poplamionych krwią. Obie nie żyły. Rany w głowach świadczyły, że strzały oddano z bliskiej odległości.

– To jakaś egzekucja! Jasna cholera! – powiedziała agentka Cavalierre, kiedy stanęliśmy nad zwłokami. Technicy z FBI natychmiast zaczęli filmować i fotografować miejsce zbrodni. Poszliśmy do skarbca.

Rozdział 16

Znaleźliśmy tam dwie następne ofiary: mężczyznę i kobietę. Strzelano do nich kilka razy. Ubrania były podziurawione kulami. Ich także ukarano? – zastanawiałem się. Jakie grzechy popełnili? Dlaczego to się stało, do diabła?

– To zupełnie bez sensu – powiedział Kyle i rozmasował twarz obiema rękami. Jego znajomy tik przypomniał mi różne, liczne dochodzenia, które prowadziliśmy razem. Czasem narzekaliśmy na siebie, ale zawsze dobrze nam się współpracowało.

– Przy napadach na banki zwykle nie ma trupów – zauważyła agentka Cavalierre. – Zawodowcy nie zabijają. Więc skąd ta jatka?

– Tutaj też trzymali rodzinę dyrektora jako zakładników? – zapytałem. – Jak w Silver Spring?

Niemal bałem się usłyszeć odpowiedź.

Kyle spojrzał na mnie i skinął głową.





– Żonę i trójkę dzieci. Na szczęście nic im się nie stało. Więc dlaczego zabili tych tutaj? Gdzie tu jest jakiś logiczny schemat?

Na razie nie wiedziałem. Kyle miał rację: to było bez sensu. Albo może raczej nie potrafiliśmy zrozumieć sposobu myślenia zabójców.

– Coś mogło nie wyjść – powiedziałem. – Jeśli ten napad łączy się z tamtym z Silver Spring.

– Musimy przyjąć, że tak – odrzekła Cavalierre. – W Silver Spring zabito rodzinę, bo dyrektorka została ostrzeżona, że jeśli bandyci nie wyjdą z banku w określonym czasie, zakładnicy zginą. Z bankowej kasety wideo wynika, że spóźnili się o niecałe trzydzieści sekund.

Kyle jak zwykle wiedział więcej niż reszta z nas.

– Ktoś zawiadomił tutejszą policję. Sądzę, że to było przyczyną tych czterech morderstw. Próbujemy ustalić, skąd dzwonił informator.

– A skąd bandyci wiedzieli o alarmie w policji? – zapytałem.

– Pewnie mieli skaner policyjny – odparła Cavalierre.

Kyle przytaknął.

– Agentka Cavalierre to specjalistka od napadów na banki i właściwie prawie od wszystkiego.

Lekki uśmiech pojawił się na jej twarzy.

– Chcę wygryźć Kyle’a – oznajmiła.

Postanowiłem trzymać ją za słowo.

Rozdział 17

Pojechałem z Kyle’em i jego drużyną do centrali FBI w śródmieściu Waszyngtonu. Wszyscy byliśmy wstrząśnięci zbrodnią. Agentka Cavalierre dużo wiedziała o napadach na banki, pamiętała, między i

Gdy znaleźliśmy się w biurze, wyciągnęła wszystkie informacje, jakie w pośpiechu udało się jej znaleźć. Przeczytaliśmy wydruki o dwóch narwańcach. Jeden nazywał się Joseph Dougherty, drugi Terry Lee Co

– To jednak zasadnicza różnica – powiedziała Cavalierre. – Dougherty i Co

Około siódmej wieczorem wróciłem do domu na kolację z babcią i dziećmi. Zjedliśmy pieczonego kurczaka z tartym serem i brokułami. Po zmywaniu Damon, Ja

Tego wieczoru zdarzyło się coś zupełnie nieoczekiwanego. Spadło jak grom z jasnego nieba. Dopiero później, kiedy się dowiedziałem, co się stało, zrozumiałem, dlaczego.

Ja

Dostała sierpowym w czoło tuż nad lewym okiem. Tylko tego jestem pewien. Reszta to obraz zupełnie rozmazany. Kompletny szok. Jakbym patrzył na zatrzymywane klatki filmu.

Ja

– Ja

Podbiegłem do niej, bo jej ciało zaczęło znowu drgać gwałtownie. Pojękiwała cicho, jakby z trudem. Najwyraźniej nie mogła mówić. Potem jej oczy przewróciły się do góry tak, że widziałem tylko białka.

Dusiła się! Wyszarpnąłem pasek ze spodni. Złożyłem go ciasno i wepchnąłem jej do ust, żeby nie udławiła się językiem ani go sobie nie przegryzła. Serce waliło mi jak młotem.

– Już dobrze, Ja

Starałem się uspokoić ją, jak umiałem. Próbowałem nie okazywać po sobie, jak bardzo jestem przerażony. Gwałtowne skurcze nie ustawały. Podejrzewałem, że to atak padaczki.