Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 46 из 46



Rozdział 122

Kilka dni później siedziałem na werandzie przy pianinie. Dochodziła północ. W domu było cicho, spokojnie i przyjemnie. Tak, jak czasem lubię. Wcześniej poszedłem na górę i zajrzałem do synka. Spał w swoim łóżeczku jak aniołek. Grałem jeden z moich ulubionych utworów – Błękitną rapsodię Gershwina.

Myślałem o mojej rodzinie i naszym starym domu. Uwielbiałem tu mieszkać, mimo wszystkich wad tej dzielnicy. Znów zacząłem się czuć pewniej i lepiej. Może pomogło mi głośne, płaczliwe nabożeństwo w kościele baptystów? A może Gershwin?

Nagle zadzwonił telefon. Pobiegłem odebrać, żeby wszystkich nie obudził. Zwłaszcza małego Aleksa, czyli AJ-a, jak ostatnio nazywali go Ja

Usłyszałem głos Kyle’a Craiga.

Bardzo rzadko zawracał mi głowę w domu. I nigdy o tej porze. Tak samo zaczęła się sprawa Supermózga – od niego.

– O co chodzi, Kyle? – zapytałem. – Nie wrabiaj mnie w żadne nowe śledztwo.

– Mam złą wiadomość, Alex – odrzekł cicho. – Nawet nie wiem, jak ci to powiedzieć. Jasna cholera, chłopie… Betsey Cavalierre nie żyje. Jestem teraz w jej domu. Przyjedź tutaj.

Odłożyłem słuchawkę chyba dopiero po minucie. Musiałem to zrobić, skoro znalazła się z powrotem na widełkach. Ręce i nogi miałem jak z waty. Przygryzłem wargę i poczułem smak krwi. Kręciło mi się w głowie. Kyle nie powiedział mi wszystkiego. Tylko tyle, żebym przyjechał. Ktoś włamał się do Betsey i zabił ją. Kto? I dlaczego? Jezu!

Ubierałem się w pośpiechu, kiedy telefon znów zadzwonił. Chwyciłem słuchawkę. Pewnie to ktoś i

Głos w słuchawce zmroził mnie.

– Chciałem ci tylko pogratulować. Odwaliłeś kawał doskonałej roboty. Wyłapałeś wszystkie płotki, które dla mnie pracowały. Dokładnie tak, jak się spodziewałem. Prawdę mówiąc, do tego miały mi służyć.

– Kto mówi? – zapytałem, choć nietrudno było zgadnąć.

– Przecież wiesz, doktorze detektywie Cross. Jesteś na tyle bystry. Chyba domyśliłeś się, że złapanie biednego doktora Francisa było zbyt proste. Tak samo jak moich przyjaciół z policji nowojorskiej: pana Briana Macdougalla i jego kompanów. Oczywiście pozostaje jeszcze sprawa brakujących pieniędzy. To ja jestem tym, kogo nazywacie Supermózgiem. Słusznie, to do mnie pasuje. Rzeczywiście jestem taki dobry. Na razie dobranoc i do zobaczenia wkrótce. Aha, i miłej zabawy u Betsey Cavalierre. Ja byłem bardzo zadowolony.

Rozdział 123

Najpierw zadzwoniłem do Sampsona. Poprosiłem go, żeby przyjechał i został z babcią i dziećmi. Potem popędziłem do domu Betsey w Woodbridge w Wirginii. Cały czas miałem na liczniku sto sześćdziesiąt na godzinę.

Nigdy tu nie byłem, ale trafiłem bez problemu. Po obu stronach ulicy stały samochody. Kilka crown victoria i grand marquise. Domyśliłem się, że to FBI. Przybywało radiowozów z wyjącymi syrenami.

Wziąłem głęboki oddech i wszedłem. Nagle zakręciło mi się w głowie. Kyle dyrygował swoimi ludźmi z wydziału przestępstw z użyciem przemocy. Szukali dowodów. Wątpiłem, żeby coś znaleźli. Przedtem nie mieli szczęścia; Supermózg nigdy nie zostawiał śladów.

Kilku agentów Biura chlipało. Ja też płakałem po drodze. Ale teraz musiałem jasno myśleć i maksymalnie się skoncentrować. Tylko tak mogłem zobaczyć miejsce zbrodni oczami zabójcy.

Wyglądało to na włamanie. Ktoś dostał się tu przez okno w kuchni. Technicy FBI filmowali je kamerą wideo. Patrzyłem na rzeczy Betsey, jej dom. Na lodówce leżała okładka „Newsweeka” z amerykańską zdobywczynią Pucharu Świata w kobiecej piłce nożnej, Brandi Chastain i nagłówkiem „Rządzą dziewczyny!”.

Dom musiał mieć około stu lat i był zagracony wiejskimi rupieciami. Obrazy Andrew Wyetha, zdjęcia ptaków jesienią na jeziorze. Na stole w holu zauważyłem wezwanie dla Betsey na następne strzelanie kwalifikacyjne w FBI.

Wreszcie odważyłem się przejść z salonu do głównej sypialni na końcu korytarza. Łatwo było poznać, że to miejsce zbrodni. W głębi pokoju pracowali agenci. Tu zginęła Betsey.



Jeszcze nie rozmawiałem z Kylem. Nie chciałem mu przeszkadzać. Może tym razem jego ludzie coś znajdą. A może nie.

Potem ją zobaczyłem i nie wytrzymałem. Bezwiednie uniosłem lewą rękę do twarzy. Nogi ugięły się pode mną i zacząłem się trząść.

W uszach dzwonił mi ten cholerny głos z telefonu: „Aha, i miłej zabawy u Betsey Cavalierre. Ja byłem bardzo zadowolony”.

Rozebrał ją. Nigdzie nie dostrzegłem jej nocnego stroju. Była cała zakrwawiona, ale najbardziej między nogami. Tym razem użył noża – ukarał ją. Patrzyła na mnie swoimi pięknymi, piwnymi oczami, które już nic nie widziały. I nigdy już nie zobaczą.

Zauważył mnie lekarz z FBI. Znałem go, nazywał się Merrill Snyder. Już pracowaliśmy razem i mieliśmy nieraz sukcesy. Ale nigdy w takiej sytuacji.

– Prawdopodobnie ją zgwałcił – szepnął do mnie. – W każdym razie użył noża. Może wyciął dowód. Kto wie, Alex. To musi być chory facet, do cholery! Przychodzi ci coś do głowy?

– Tak – odrzekłem cicho. – Mam ochotę go zabić. I zabiję.

Rozdział 124

Morderca przez cały czas był na miejscu – w mieszkaniu Betsey Cavalierre. Czuł ich smutek i nienawiść i napawał się nimi. Co za przyjemny dreszcz emocji. Wielka, wspaniała chwila w jego życiu.

Być tutaj z policją i FBI.

Ocierać się o nich, gawędzić z nimi. Słuchać, jak go przeklinają i opłakują martwą koleżankę. Widzieć ich strach i wściekłość na niego.

Ale byli bezsilni. Nie mogli nic zrobić.

To on kontrolował sytuację w obozie wroga.

Odwiedził nawet Betsey Cavalierre, która wierzyła, że pewnego dnia zajdzie na sam szczyt w FBI.

Co za tupet.

Naprawdę myślała, że jest jedną z najlepszych w Biurze? Oczywiście, że tak. W dzisiejszych czasach oni wszyscy myślą, że są tacy cholernie sprytni.

Ale teraz już nie wyglądała na taką sprytną, kiedy leżała naga we własnej krwi, zmaltretowana na wszystkie sposoby, jakie przyszły mu do głowy.

Zobaczył, że z sypialni wychodzi Alex Cross. W końcu dostał w kość. Ale wciąż odstawiał groźnego twardziela.

Zrobił odpowiednią minę i podszedł do Crossa.

To był właściwy moment.

– Bardzo mi przykro z powodu Betsey – powiedział Kyle Craig, Supermózg. – Bardzo mi przykro, Alex.


Понравилась книга?

Написать отзыв

Скачать книгу в формате:

Поделиться: