Страница 1 из 46
James Patterson
Róże Są Czerwone
Tytuł oryginalny: Roses are red
Przełożył: Maciej Pintara
Prolog
I
Bria
Dwudziestoczteroletnia Bria
Znalazła się przy Citibanku w Silver Spring w stanie Maryland tuż przed ósmą. Filię banku powi
Punkt ósma Bria
Kilka kroków od wejścia Bria
– Do środka, pa
Tę krótką kwestię wygłosiła dokładnie słowo po słowie, tak jak została napisana. Supermózg powiedział, że ma to decydujące znaczenie, by cała akcja przebiegała zgodnie z określonymi ustaleniami.
– Nie chcę cię zabić, Jea
Jea
– Zrozumiałam. Proszę nie robić mi krzywdy – wykrztusiła.
Miała krótkie, ciemne włosy, dobiegała trzydziestki i była dosyć atrakcyjna. Ale niebieski spodnium ze sztucznego włókna i wysokie obcasy postarzały ją.
– Idziemy do szefowej. Ruszaj się, Jea
II
Bria
LICZĄ SIĘ MINUTY, BRIANNE
LICZĄ SIĘ SEKUNDY
LICZY SIĘ NAWET TO, ŻE WYBRALIŚMY AKURAT TEN BANK
Napad musiał być perfekcyjny. Rozumiała to, rozumiała… Supermózg zaplanował go według swojej skali numerycznej na 9,9999 z 10.
Bria
– Codzie
Kierowniczka filii patrzyła na nią szeroko otwartymi oczyma.
– Nie mogę otworzyć skarbca – zaprotestowała. – Otwiera się automatycznie na sygnał z komputera w centrali na Manhattanie. Nigdy o tej samej porze.
Bria
– Pięć, cztery, trzy, dwa… – odliczyła Bria
– To do ciebie – powiedziała. Gumowa maska prezydenta Clintona tłumiła trochę jej głos. – Słuchaj uważnie.
Podała słuchawkę szefowej filii. Wiedziała, kto jest przy telefonie i co powie.
Supermózg nie zamierzał grozić. Wymyślił coś lepszego.
– Betsy, tu Steve. W naszym domu jest jakiś mężczyzna. Trzyma mnie pod lufą. Ostrzega, że jeśli ta kobieta w twoim gabinecie nie wyjdzie z banku z pieniędzmi dokładnie o ósmej dziesięć, zastrzeli Tommy’ego, A
– Jest ósma cztery.
Połączenie zostało przerwane. W słuchawce zapadła cisza.
– Steve? Steve! – zawołała Betsy, łzy zaczęły spływać jej po policzkach. Spojrzała na zamaskowaną kobietę. Nie mogła uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. – Proszę nie robić im krzywdy. Błagam. Już otwieram skarbiec.
Bria
– Ósma dziesięć. Ani sekundy później. I żadnych głupich sztuczek. Żadnych cichych alarmów. Żadnej farby na banknotach.
– Oczywiście. Proszę za mną.
Betsy Buccieri przestała prawie myśleć. W głowie dźwięczały jej tylko trzy imiona: Steve, Tommy, A
O ósmej pięć podeszły do skarbca Moslera.
– Otwieraj, Betsy. Czas leci. Twoja rodzina może umrzeć.
Drzwi z pięknie polerowanej stali miały tłoki jak lokomotywa. Otwarcie ich zajęło Betsy Buccieri niecałe dwie minuty. Prawie na wszystkich półkach leżały paczki banknotów. Bria
Ładując swój łup, zgodnie z instrukcją odliczała minuty. Ósma siedem… Ósma osiem… Wreszcie skończyła.
– Zamykam was obie w skarbcu. Ani słowa, bo zostawię tu wasze trupy.
Podniosła torby.
– Nie róbcie krzywdy mojemu mężowi i dziecku – powiedziała błagalnym tonem Betsy Buccieri. – Przecież zrobiłyśmy, co pani…
Bria
Była spóźniona. Przeszła przez hol, otworzyła drzwi frontowe i wyszła. Zerwała maskę ze spoconej twarzy. Miała wielką ochotę pobiec pędem do samochodu, ale szła spokojnie, jakby nic ją nie obchodziło w ten piękny, wiose
Przy hondzie popatrzyła na zegarek. Ósma dziesięć i pięćdziesiąt dwie sekundy. Celowe spóźnienie rosło; tak miało być. Uśmiechnęła się.
Nie zadzwoniła do domu Buccierich, gdzie Errol trzymał pod lufą Steve’a, Tommy’ego i jego opiekunkę A
Supermózg jej zabronił.
Zakładnicy mieli umrzeć.
Część pierwsza