Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 9 из 120

Don Corleone przerwał i spytał głosem pełnym cierpliwości:

– Czy chcesz tym razem posłuchać mojej rady?

Joh

– Nie mogę na nowo ożenić się z Gi

Don Corleone rzadko okazywał rozjątrzenie.

– Nie mówiłem ci, żebyś się znowu ożenił. Rób, co chcesz. To dobrze, że chcesz być ojcem dla swoich dzieci. Mężczyzna, który nie jest ojcem dla swoich dzieci, nie może nigdy być prawdziwym mężczyzną. Ale musisz nakłonić ich matkę, żeby cię przyjęła. Kto powiedział, że nie możesz mieszkać w tym samym domu? Kto powiedział, że nie możesz prowadzić życia dokładnie tak, jak byś chciał?

Joh

– Ojcze chrzestny, nie wszystkie kobiety są takie jak dawne włoskie żony. Gi

Teraz don odezwał się drwiąco:

– Dlatego że postępowałeś jak finoccbio. Dałeś jej więcej, niż kazał sąd. Tamtej drugiej nie uderzyłeś w twarz, bo kręciła film. Pozwoliłeś, żeby kobiety dyktowały ci, co masz robić, a one nie mają pojęcia o tym świecie, chociaż z pewnością będą świętymi, kiedy my mężczyźni będziemy smażyć się w piekle. A wreszcie obserwowałem cię przez wszystkie te lata. – Głos dona zabrzmiał poważnie. – Byłeś dobrym chrześniakiem, okazywałeś mi pełny szacunek. Ale co z i

Joh

– Ojcze chrzestny, on po prostu nie ma dostatecznego talentu. Jest dobry, ale nie pierwszorzędny.

Don Corleone opuścił powieki, nieomal przymykając oczy, wreszcie stwierdził:

– A ty, mój chrześniaku, ty także po prostu nie masz dostatecznego talentu. Mam ci załatwić pracę przy rozwożeniu żwiru z Ninem? – Gdy Joh

Hagen i Joh

– Mój głos jest słaby. Zaśpiewam jedną czy dwie piosenki i potem nie mogę śpiewać przez wiele godzin czy dni. Nie mogę przetrzymać prób czy powtórek. Mój głos jest słaby, to jest jakieś schorzenie.

– A więc masz kłopoty z kobietami. Masz chory głos. Teraz mi powiedz, jakie masz trudności z tym hollywoodzkim pezzonovante, który nie chce dać ci pracować. – Don przechodził do rzeczy.

– On jest czymś więcej niż któryś z twoich pezzonovante – rzekł Joh

Don Corleone odrzucił te emocjonalne brednie machnięciem ręki. Między rozsądnymi ludźmi zawsze można rozwiązać problemy interesów. Poklepał chrześniaka po ramieniu.

– Jesteś rozgoryczony. Myślisz, że nikt o ciebie nie dba. I straciłeś sporo na wadze. Dużo pijesz, co? Nie sypiasz i bierzesz pigułki? – Potrząsnął głową z dezaprobatą. – Otóż chcę, żebyś się zastosował do moich rozkazów. Chcę, żebyś pozostał w moim domu przez miesiąc. Chcę, żebyś dobrze się odżywiał, wypoczął i wyspał. Miłe mi jest twoje towarzystwo, a może zdołasz nauczyć się od twego ojca chrzestnego czegoś o świecie, co mogłoby ci dopomóc nawet w tym wielkim Hollywood. Ale żadnego śpiewania, żadnego picia i żadnych kobiet. Po miesiącu możesz wrócić do Hollywood i ten pezzonovante, ten kaliber.90, da ci tę robotę, której chcesz. Załatwione?





Joh

– To osobisty przyjaciel J. Edgara Hoovera – powiedział Joh

– Jest biznesmenem – odrzekł łagodnie don. – Zrobię mu propozycję nie do odrzucenia.

– Za późno. Wszystkie kontrakty już podpisane i zaczynają kręcić za tydzień. To absolutnie niemożliwe.

Don Corleone powiedział:

– Wracaj do gości. Twoi przyjaciele czekają na ciebie. Zostaw wszystko mnie.

Wypchnął Joh

– Jest jeszcze coś?

– Sollozza nie można dłużej odkładać. Będzie pan musiał zobaczyć się z nim w tym tygodniu. – Hagen trzymał pióro nad kalendarzem.

Don wzruszył ramionami.

– Teraz już po weselu, więc kiedy tylko zechcesz.

Te słowa wyjaśniły Hagenowi dwie rzeczy. Po pierwsze, że odpowiedź dla Virgila Sollozza będzie odmowna. Po drugie, ponieważ don Corleone nie chciał dać odpowiedzi przed weselem córki, spodziewał się, iż jego „nie” spowoduje kłopoty. Hagen zapytał ostrożnie:

– Czy mam powiedzieć Clemenzy, żeby kazał paru ludziom zamieszkać w tym domu?

– A po co? – odrzekł don ze zniecierpliwieniem. – Nie dałem odpowiedzi przed weselem, bo w taki ważny dzień nie powi

– Więc pan odmówi? – zapytał Hagen. A kiedy don kiwnął głową, Hagen stwierdził: – Sądzę, że wszyscy powi

Don uśmiechnął się.

– Tak sądzisz? Dobrze, przedyskutujemy to. Jak wrócisz z Kalifornii. Chcę, żebyś tam jutro poleciał i załatwił sprawę Joh

– Dzwonili ze szpitala – powiedział oficjalnie Hagen. – Consigliori Abbandando jest umierający, nie przeżyje tej nocy. Jego rodzinie kazano przyjechać i czekać.

Hagen zajmował stanowisko consigliora przez ubiegły rok, odkąd rak przykuł Genca Abbandando do szpitalnego łóżka. Teraz czekał, żeby don Corleone powiedział, iż to stanowisko należy do niego na stałe. Szanse były znikome. Tak wysoką pozycję powierzano tradycyjnie tylko człowiekowi pochodzącemu od obojga włoskich rodziców. Już dotychczas były kłopoty z powodu czasowego pełnienia przezeń tych obowiązków. Poza tym miał zaledwie trzydzieści pięć lat, uważano, że jest za młody, aby mógł nabrać doświadczenia i przebiegłości niezbędnych dla dobrego consigliora. Jednakże don nie udzielił mu zachęty. Spytał:

– Kiedy moja córka wyjeżdża ze swoim mężem?

Hagen popatrzył na zegarek.

– Za kilka minut pokroją tort, a potem po półgodzinie wyjadą. – To przypomniało mu coś i