Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 13 из 120

Hagen westchnął. Nie będzie sposobu „rozbroić” Jacka Woltza. Otworzył teczkę i popróbował załatwić jakąś papierkową robotę, ale był zanadto zmęczony. Zamówił następne martini i zastanowił się nad swoim życiem. Niczego nie żałował, wręcz uważał, że miał ogromne szczęście. Bez względu na przyczyny, kierunek, który sobie obrał przed dziesięciu laty, okazał się dla niego korzystny. Powiodło mu się, był tak zadowolony, jak tylko mógł być człowiek dorosły, i uważał życie za interesujące.

Tom Hagen był trzydziestopięcioletnim, wysokim mężczyzną o krótko przystrzyżonych włosach, bardzo szczupłym, wyglądającym bardzo zwyczajnie. Był adwokatem, ale nie wykonywał właściwej, konkretnej roboty prawniczej dla Rodziny Corleone, chociaż zajmował się praktyką prawną przez trzy lata po złożeniu egzaminu adwokackiego.

Mając lat jedenaście był towarzyszem zabaw również jedenastoletniego So

W najnaturalniejszy sposób, bez zbędnych słów i dyskusji, don Corleone pozwolił chłopcu pozostać w swoim domu. Sam zabrał go do lekarza specjalisty, który wyleczył infekcję oka. Posłał go do college’u i szkoły prawniczej. W tym wszystkim don działał nie jak ojciec, ale raczej jak opiekun. Nie okazywał czułości, ale, rzecz dość szczególna, traktował Hagena z większą uprzejmością niż własnych synów, nie narzucał mu rodzicielskiej woli. To sam chłopiec postanowił iść do szkoły prawniczej po college’u. Słyszał kiedyś, jak don Corleone powiedział: „Prawnik ze swoją teczką może nakraść się więcej niż stu ludzi z rewolwerami”. Tymczasem, ku wielkiemu niezadowoleniu ojca, So

Po zdaniu egzaminu adwokackiego Hagen ożenił się, założył własną rodzinę. Pa

– Chciałbym pracować u pana.

Don był zaskoczony, ale kontent.

– A wiesz, kim ja jestem? – zapytał.

Hagen kiwnął głową. Wówczas nie znał jeszcze naprawdę zasięgu władzy dona. Nie znał go w gruncie rzeczy i przez następne lat dziesięć, dopóki nie został zastępcą consigliora, gdy Genco Abbandando zachorował. Jednakże kiwnął głową i popatrzył donowi w oczy.

– Pracowałbym dla pana tak jak pańscy synowie – powiedział mając na myśli całkowitą lojalność, całkowitą akceptację rodzicielskiej boskości dona. Don z tym zrozumieniem, które już wtedy przyczyniło się do legendy o jego wielkości, okazał młodemu człowiekowi pierwszy objaw ojcowskiego uczucia, odkąd ten przyszedł do jego domu. Wziął Hagena w ramiona, uściskał go krótko i odtąd traktował jak prawdziwego syna, choć czasem mawiał: „Tom, nigdy nie zapominaj o swoich rodzicach”, jakby przypominając o tym zarówno sobie samemu, jak i Hagenowi.





Nie było możliwości, żeby Hagen o nich zapomniał. Jego matka była niespełna rozumu, niechlujna i tak wyniszczona przez anemię, że ani nie mogła odczuwać miłości do swoich dzieci, ani jej udawać. Ojca Hagen nienawidził. Ślepota matki przed śmiercią przeraziła go, a infekcja oka była dopustem losu. Był pewien, że oślepnie. Kiedy umarł ojciec, jedenastoletni umysł Toma Hagena doznał osobliwego urazu. Tom włóczył się po ulicach jak zwierzę czekające na śmierć, aż do tego brzemie

Don nalegał, żeby Tom odbył trzy lata ogólnej praktyki prawniczej prócz swoich obowiązków wobec interesów Rodziny. To doświadczenie okazało się później bezce

Kiedy został zastępcą consigliora, i

Było jeszcze ciemno, kiedy samolot wylądował w Los Angeles. Hagen zameldował się w hotelu, wziął prysznic, ogolił się i patrzył, jak świt nadchodzi nad miasto. Zamówił sobie do pokoju śniadanie i gazety; odpoczywał do chwili, gdy o dziesiątej rano przyszła pora spotkania z Jackiem Woltzem. Zorganizowanie tego spotkania było zaskakująco łatwe.

Poprzedniego dnia Hagen zadzwonił do najbardziej wpływowego człowieka w filmowych związkach zawodowych, który nazywał się Billy Goff. Działając w myśl instrukcji dona Corleone, Hagen poprosił Goffa, żeby nazajutrz załatwił mu spotkanie z Jackiem Woltzem i żeby dał do zrozumienia Woltzowi, iż jeśli Hagen nie będzie zadowolony z wyniku rozmowy, w wytwórni filmowej może nastąpić strajk. W godzinę później Hagen otrzymał telefon od Goffa. Rozmowa miała odbyć się o dziesiątej rano. Woltz został poinformowany o możliwości strajku, ale najwyraźniej nie zrobiło to na nim większego wrażenia – powiedział Goff i dodał:

– Jeżeli naprawdę do tego dojdzie, będę musiał sam porozmawiać z donem.

– Jeżeli do tego dojdzie, on porozmawia z panem – odrzekł Hagen. Mówiąc to unikał czynienia jakichkolwiek obietnic. Nie był zdziwiony, że Goff tak się stosuje do życzeń dona. Formalnie imperium Rodziny nie rozciągało się poza obszar Nowego Jorku, ale don Corleone stał się silny dzięki temu, że wspomagał przywódców związków zawodowych. Wielu z nich nadal miało wobec niego długi wdzięczności.

Tylko że naznaczenie tego spotkania na dziesiątą było złym znakiem. Świadczyło o tym, że Hagen będzie pierwszy w kolejce, że nie zostanie zaproszony na obiad. Oznaczało, że Woltz nisko go ceni. Goff nie zagroził mu dostatecznie zapewne dlatego, że Woltz miał go na swojej liście łapówek. Czasami umiejętność dona do pozostawania w cieniu działała na niekorzyść interesów Rodziny o tyle, że jego nazwisko nic nie mówiło kręgom zewnętrznym.