Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 29 из 90

Ojciec Jean-Pierre’a był jedną ze 121 znanych osobistości, które podpisały petycję żądającą wolności dla Algierczyków. Francja znajdowała się w stanie wojny i petycję obwołano dokumentem wywrotowym, ponieważ można ją było interpretować jako odezwę zachęcająca francuskich żołnierzy do dezercji. Ale tata uczynił coś jeszcze gorszego: z walizką pełną pieniędzy zebranych przez Francuzów dla FLN przedostał się przez granicę do Szwajcarii, gdzie zdeponował całą sumę w banku. Udzielił też schronienia Wujowi Abdulowi, który wcale nie był wujkiem, tylko poszukiwanym przez tajną policję DST Algierczykiem.

Ojciec wyjaśnił Jean-Pierre’owi, że podobną działalność prowadził w czasie wojny przeciwko nazistom i że nadal toczy tę samą walkę. Wrogiem nigdy nie byli dla niego Niemcy, tak jak teraz nie byli nimi Francuzi: wrogiem byli kapitaliści, posiadacze, bogaci i uprzywilejowani, klasa rządząca, która zdolna była do zastosowania wszelkich środków, nawet najbardziej bezprawnych, do obrony swojej pozycji. Byli tak potężni, że kontrolowali pół świata – ale mimo to istniała nadzieja dla biednych, słabych i uciskanych, bo w Moskwie rządy sprawował lud, i klasa pracująca całej reszty świata szukała w Związku Radzieckim oparcia, rady i inspiracji w walce o wolność.

Obraz ten stracił wiele ze swego blasku, gdy Jean-Pierre dorósł i przekonał się, że Związek Radziecki nie jest wcale robotniczym rajem; ale nie dowiedział się niczego takiego, co zmieniłoby jego podstawowe przekonanie, że kierowany z Moskwy ruch komunistyczny jest jedyną nadzieją ciemiężonych ludzi świata i jedyną drogą prowadzącą do zniszczenia sędziów, policji i gazet, które tak brutalnie zdradziły tatę.

Ojcu udało się przekazać synowi pałeczkę. I, jakby w poczuciu spełnionego obowiązku, wycofał się z aktywnego życia. Nigdy nie odzyskał swej czerwonej twarzy. Nie chodził już na demonstracje, nie organizował zabaw, z których dochód zasilał fundusze na rozmaite cele, ani nie pisał listów do lokalnych gazet. Zajmował się teraz mało ważną robotą papierkową. Oczywiście należał do partii i do związków zawodowych, ale nie udzielał się w żadnych komitetach, nie protokołował przebiegu obrad, nie układał porządków dzie

Żałowaliby teraz tego, tato, gdyby wiedzieli, jaki odwet za ciebie biorę, pomyślał Jean-Pierre prowadząc kościstą kobyłę przez afgańskie góry. Dzięki informacjom, jakich dostarczam rosyjskiemu wywiadowi, komuniści są tutaj w stanie odcinać Masudowi drogi zaopatrzenia. Zeszłej zimy nie zdołał zgromadzić dostatecznych zapasów broni i amunicji. Tego lata, zamiast przypuszczać ataki na bazę lotniczą, elektrownie i konwoje ciężarówek dostawczych, walczy o przetrwanie, broniąc się przed wypadami wojsk rządowych na kontrolowane przez siebie terytorium. Jedną ręką, tato, niemal sparaliżowałem poczynania tego barbarzyńcy, który chce cofnąć swój kraj do mrocznych wieków okrucieństwa, zacofania i islamskiej ciemnoty.

Odcięcie Masudowi dróg zaopatrzenia na pewno nie wystarczało. Ten człowiek był już postacią o wymiarze narodowym. Co więcej, dysponował takim umysłem i siłą charakteru, że z przywódcy rebeliantów mógł awansować na legalnego prezydenta. Był Titem, de Gaulle’em, Mugabem. Trzeba go nie tylko zneutralizować, ale zniszczyć – wydać w ręce Rosjan żywego czy martwego.

Problem w tym, że Masud przemieszczał się po swym terytorium szybko i bezszelestnie niczym jeleń w lesie, wyłaniając się niespodziewanie z zarośli, a potem równie nagle – znikając. Ale Jean-Pierre, tak jak Rosjanie, był cierpliwy; wcześniej czy później nadejdzie taka chwila, kiedy dowie się, gdzie dokładnie będzie przebywał Masud przez następne dwadzieścia cztery godziny – może kiedy zostanie ra





Żałował, że nie może powiedzieć Jane, czym się tu naprawdę zajmuje. Może nawet potrafiłby ją przekonać, że działa w słusznej sprawie. Przekonałby ją, że udzielanie pomocy medycznej rebeliantom jest bezcelowe, gdyż służy tylko utrwalaniu nędzy i ciemnoty, w jakiej żyją ci ludzie, i odwlekaniu chwili, kiedy Związek Radziecki pochwyci ten kraj za kołnierz i wciągnie wierzgający i kwiczący w dwudziesty wiek. Całkiem możliwe, że zrozumiałaby to. Przeczuwał jednak instynktownie, iż nie przebaczyłaby mu tego, że ją oszukiwał. Właściwie to wiedział, że wpadłaby we wściekłość. Już ją sobie wyobrażał – zawziętą, nieprzejednaną, wyniosłą. Porzuciłaby go natychmiast, tak jak porzuciła Ellisa Thalera. Niewątpliwie do furii doprowadziłby ją fakt, że została w ten sam sposób oszukana przez dwóch kolejnych partnerów.

I tak, bojąc się panicznie, że ją utraci, brnął dalej w kłamstwa jak sparaliżowany strachem człowiek w przepaść.

Oczywiście domyślała się, że coś jest nie w porządku; widział to po sposobie, w jaki czasem na niego spoglądała. Ale był pewien, że w jej odczuciu problem tkwi w ich wzajemnych stosunkach – nie przychodziło jej nawet do głowy, iż całe jego życie jest jednym wielkim pozorem.

Całkowite zabezpieczenie się nie było możliwe, przedsięwziął jednak wszelkie środki ostrożności, aby ani ona, ani nikt i

Wspiął się na wzniesienie i spojrzał w dół. Znajdował się u wylotu małej doliny. Szlak, którym podążał, wiódł w dół, w i

Ruszył zboczem w dół, prowadząc za sobą Maggie. Anatolij już tam prawdopodobnie był. Jean-Pierre nie znał jego prawdziwego nazwiska ani stopnia wojskowego, ale przypuszczał, że reprezentuje KGB, a z tego, jak swojego czasu wyraził się o generałach, wnosił, iż jest pułkownikiem. Bez względu jednak na stopień nie był to człowiek zza biurka. Stąd do Bagram było pięćdziesiąt mil drogi górzystą krainą, a Anatolij pokonywał ją samotnie pieszo w ciągu półtora dnia. Był to Rosjanin orientalnego pochodzenia. Ze swymi wysokimi kośćmi policzkowymi i żółtą skórą mógł w afgańskim odcieniu uchodzić za Uzbeka, członka mongoloidalnej grupy etnicznej, zamieszkującej północny Afganistan. Wyjaśniało to również niepewność, z jaką posługiwał się narzeczem dari – Uzbekowie mieli własny język. Anatolij był odważny. Ponieważ nie znał uzbeckiego, istniało ryzyko zdemaskowania, a wiedział, że rebelianci organizują specjalne buzkashi, w których tradycyjnego cielaka zastępują pojmani sowieccy oficerowie.