Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 7 из 106

Spostrzegła oficera straży, z którym rozmawiała wcześniej, i złapała go za ramię.

– Jestem prawie pewna, że Lisa Hoxton jest w środku – oznajmiła zdecydowanym tonem. – Szukałam jej wszędzie i nie znalazłam.

Facet zmierzył ją uważnym spojrzeniem i uznał widać, że można jej ufać. Nie odpowiadając, przystawił do ust mikrotelefon.

– Szukajcie młodej białej kobiety, która jest podobno w budynku – powiedział. – Na imię ma Lisa, powtarzam, Lisa.

– Dziękuję – mruknęła Jea

Jea

Przypomniała sobie pracownika administracji, który powiedział, że z piwnicy można się wydostać przez właz. Obchodząc budynek, w ogóle go nie zobaczyła. Postanowiła, że sprawdzi jeszcze raz, i pobiegła z powrotem na parking.

Tym razem dostrzegła go prawie natychmiast. Właz znajdował się tuż przy budynku i częściowo zasłaniał go szary chrysler new yorker. Stalowa klapa była otwarta i oparta o ścianę. Jea

Przymocowana do ściany drabina prowadziła do brudnego pomieszczenia, oświetlonego przez jarzeniówki. Wewnątrz unosiły się wstęgi dymu, ale nie było go zbyt dużo; kotłownia musiała być oddzielona od reszty podziemi. Mimo to zapach dymu przypomniał jej, jak krztusząc się i kaszląc szukała po omacku schodów. Poczuła, że bije jej szybciej serce.

– Jest tam kto? – zawołała. Wydawało jej się, że słyszy jakiś dźwięk, ale nie była pewna. – Hej! – zawołała głośniej. Żadnej odpowiedzi.

Zawahała się. Najrozsądniej byłoby wrócić do głównego wejścia i sprowadzić tutaj któregoś ze strażaków, ale to zajęłoby zbyt wiele czasu, zwłaszcza że zacząłby ją pewnie wypytywać. Mogła też zejść po drabinie i rozejrzeć się sama.

Myśl o wejściu z powrotem do budynku sprawiła, że zrobiło jej się słabo. Płuca wciąż bolały ją od spazmatycznego kaszlu. Ale tam na dole mogła być Lisa, ra

Postawiła stopę na szczeblu, ale prawie natychmiast ugięły się pod nią kolana i o mało nie wpadła do środka. Po chwili poczuła się lepiej i zeszła szczebel niżej, potem jednak wpadło jej do gardła trochę dymu i kaszląc głośno wdrapała się z powrotem na górę.

Kiedy kaszel ustał, spróbowała ponownie.

Postawiła stopę na pierwszym, potem na drugim szczeblu. Jeśli się zakrztuszę, powiedziała sobie, zaraz zwieję na górę. Trzeci szczebel był łatwiejszy, a potem poszło jej całkiem gładko i zeskoczyła na betonową podłogę.

Znajdowała się w dużym pomieszczeniu, w którym stały pompy i filtry, obsługujące prawdopodobnie basen. Odór dymu był silny, ale mogła normalnie oddychać.

Zobaczyła Lisę prawie od razu i serce zamarło jej w piersi.

Leżała na boku, zwinięta w kłębek. Była naga i na udzie miała plamę, która wyglądała jak krew. Nie poruszała się.

Przez krótką chwilę Jea

– Lisa! – zawołała, próbując odzyskać zimną krew. Usłyszała w swoim głosie wysoki ton histerii i wzięła głęboki oddech. Proszę Cię, Boże, nie pozwól jej umrzeć. Omijając plątaninę rur, dotarła do przyjaciółki i uklękła na podłodze.

– Lisa?

Dziewczyna otworzyła oczy.

– Chwała Bogu – jęknęła Jea

Lisa powoli usiadła. Nie patrzyła na Jea

– On mnie… zgwałcił – wyszeptała.

Ulga, jakiej doznała Jea

– Mój Boże. Tutaj?

Lisa pokiwała głową.

– Powiedział, że wyprowadzi mnie na zewnątrz.

Jea

W końcu wzięła się w garść.

– Kto to był? – zapytała.





– Ochroniarz.

Ten z poplamioną chustką na twarzy?

– Potem ją zdjął. – Lisa odwróciła się na bok. – Bez przerwy się uśmiechał.

Wszystko było jasne. Dziewczyna w spodniach koloru khaki mówiła, że obmacywał ją jakiś ochroniarz. Strażnik przy drzwiach twierdził, że w budynku nie było i

To nie był żaden ochroniarz – oznajmiła Jea

Usłyszała wzrastające hałasy: wołania mężczyzn, ciężkie kroki i szum wody. Strażacy zeszli do podziemi.

– Słuchaj, grozi nam tutaj niebezpieczeństwo – powiedziała. – Musimy się stąd wydostać.

– Nie mam się w co ubrać – odparła matowym głosem Lisa.

Możemy tutaj zginąć!

– Nie martw się o ubranie, na zewnątrz wszyscy chodzą półnadzy. – Jea

Lisa siedziała dalej na podłodze ze wzrokiem utkwionym w ścianie.

Jea

– Szybko, wstawaj – powiedziała, podnosząc głos. Złapała, ją za ręce i podniosła z podłogi. Lisa spojrzała jej w końcu w oczy.

– Jea

Przyjaciółka objęła ją ramieniem i mocno uścisnęła.

– Tak mi przykro, Lisa, naprawdę tak mi przykro – powiedziała.

Dymu wciąż przybywało mimo ciężkich drzwi. W jej sercu współczucie ustąpiło strachowi.

– Musimy się stąd wydostać. Pali się cały budynek. Ubieraj się, na litość boską.

Lisa ruszyła się w końcu z miejsca. Włożyła majtki i zapięła biustonosz. Jea

– Wszystko w porządku, wychodzimy tym włazem – zawołała do niego Jea

Chwilę później obie były na zewnątrz, na świeżym powietrzu.

Jea

– Czy ktoś ma do pożyczenia jakieś spodnie albo cokolwiek? – pytała Jea

W końcu jakiś wysoki czarny chłopak zdjął koszulę z zapinanym kołnierzykiem i wręczył ją Lisie.

– Chcę ją mieć z powrotem, to autentyczny Ralph Lauren – powiedział. – Nazywam się Mitchell Waterfield, wydział matematyki.

– Na pewno nie zapomnę – odparła z wdzięcznością Jea

Lisa włożyła koszulę. Sięgała jej prawie do kolan.

Jea

– Ta kobieta nazywa się Lisa Hoxton – powiedziała, zwracając się do najstarszego z nich, grubego białego mężczyzny z siwymi wąsami. – Została zgwałcona.