Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 102 из 106

– Lepiej się teraz czujesz? – zapytał.

– Tak…

– Więc wracaj do siebie.

Dotknęła jego twarzy, a potem delikatnie go pocałowała. Steve trzymał wargi mocno zaciśnięte, ale pogładził ją przyjaznym gestem po włosach.

Przez chwilę przyglądała mu się w półmroku.

– Nie jesteś nim – szepnęła.

– Nie – odparł. – Nie jestem nim.

Chwilę później już jej nie było.

Wciąż miał erekcję.

Dlaczego nim nie jestem? Dlatego, że inaczej zostałem wychowany?

Nie, do diabła.

Mogłem ją przelecieć. Mogłem być Harveyem. Nie jestem nim, ponieważ tego nie chciałem. Tej decyzji nie podjęli za mnie rodzice; podjąłem ją sam. Dziękuję wam za pomoc, mamo i tato, ale to ja, nie wy, odesłałem ją z powrotem do jej pokoju.

Nie stworzył mnie Berrington i nie stworzyliście mnie wy.

Sam się stworzyłem.

PONIEDZIAŁEK

62

Coś wyrwało go ze snu.

Gdzie ja jestem?

Ktoś potrząsał go za ramię, jakiś facet w piżamie w paski. Uświadomił sobie, że to Berrington Jones. Przez chwilę był zupełnie zdezorientowany, a potem wszystko sobie przypomniał.

– Proszę cię, ubierz się elegancko na konferencję – mówił Berrington. – W szafie znajdziesz koszulę, którą zostawiłeś tu kilka tygodni temu. Maria

Po jego wyjściu Steve uświadomił sobie, że Berrington przemawia do syna jak do trudnego, nieposłusznego dziecka. Do każdego zdania dołączony był nie wypowiedziany apel: nie kłóć się, po prostu to zrób. Ale jego oschłe maniery ułatwiały rozmowę Steve'owi. Mógł odpowiadać monosylabami, nie zdradzając swojej ignorancji.

Była ósma rano. Przeszedł w samych szortach do łazienki i wziął prysznic, a potem ogolił się jednorazową golarką, którą znalazł w szafce. Nie spieszył się, opóźniając maksymalnie moment, kiedy będzie musiał narazić się na niebezpieczeństwo ponownej rozmowy z Berringtonem.

Z ręcznikiem zawiązanym wokół bioder zajrzał zgodnie z poleceniem Berringtona do jego pokoju. W środku nie było nikogo. Otworzył szafę: wiszące tam krawaty były nieciekawe: same paski, kropki i błyszczący jedwab, nic modnego. Wybrał krawat w szerokie poziome paski. Potrzebował również świeżej bielizny. Przyjrzał się szortom Berringtona. Mimo że był od niego o wiele wyższy, mieli w pasie ten sam rozmiar. Wziął z półki prostą parę niebieskich szortów. „ Ubierając się, mobilizował siły do kolejnej ciężkiej próby. Za kilka godzin będzie po wszystkim. Musiał uśpić podejrzenia Berringtona aż do paru minut po dwunastej, kiedy Jea

Wziął głęboki oddech i wyszedł na korytarz.

Zapach smażonego bekonu zaprowadził go do kuchni. Przygotowująca śniadanie Maria

Steve usiadł przy stole. Maria

Berrington podniósł rękę, prosząc o ciszę – zupełnie niepotrzebnie, ponieważ Steve nie miał ochoty na pogawędkę – i lektor odczytał wiadomość na temat Genetico:

„Michael Madigan, dyrektor generalny Landsma

Rozległ się dzwonek do drzwi i Berrington przyciszył telewizor.

– Na zewnątrz stoi policja – powiedział, wyglądając przez okno.

Steve'a uderzyła nagle straszna myśl. Jeśli Jea

Nie chciał trafić z powrotem do więzienia.

Nie to było jednak najgorsze. Jeśli go teraz aresztują, nie zdąży na konferencję prasową. A kiedy nie zjawi się żaden z klonów, Jea

Berrington wstał i ruszył w stronę drzwi.

– Może przyjechali po mnie? – zapytał Steve.

Maria





– Powiem, że cię tutaj nie ma – odparł Berrington i wyszedł z kuchni.

Steve nie słyszał prowadzonej na progu rozmowy. Siedział nieruchomo na krześle, nie jedząc ani nie pijąc. Maria

Berrington pojawił się w końcu z powrotem.

– Dziś w nocy obrabowano trzech naszych sąsiadów – oświadczył. – Mieliśmy chyba szczęście.

Jea

Rano skorzystali po kolei z łazienki. Jea

Śniadanie zamówili do pokoju. Nie mogli wpuścić kelnera do środka, ponieważ zobaczyłby wtedy leżącego na łóżku związanego Harveya, w związku z czym pan Oliver podpisał rachunek na korytarzu.

– Moja żona jest nie ubrana – oznajmił. – Ja zabiorę wózek.

Dał Harvey owi napić się soku pomarańczowego, przystawiając mu do ust szklankę. Jea

Czekała niecierpliwie na telefon od Steve'a. Co się z nim działo? Spędził całą noc w domu Berringtona. Czy niczym się nie zdradził?

Lisa pojawiła się o dziewiątej z kopiami oświadczenia dla prasy i zaraz potem pojechała na lotnisko odebrać George'a Dassaulta i i

Steve zatelefonował o wpół do dziesiątej.

– Muszę się streszczać – oznajmił. – Berrington siedzi w łazience. Wszystko jest w porządku. Jadę razem z nim na konferencję.

Niczego nie podejrzewa?

– Nie… chociaż miałem kilka trudnych chwil. Jak tam mój.sobowtór?

– Grzeczny.

– Muszę kończyć.

– Steve?

– Mów szybko!

– Kocham cię – powiedziała i odłożyła słuchawkę. Nie powi

O dziesiątej wybrała się na krótki zwiad do Sali Regencyjnej. W niewielkiej poczekalni była już kobieta z biura organizacyjnego i zawieszała na użytek kamer telewizyjnych kotarę ze znakiem firmowym Genetico.

Jea

Lisa zadzwoniła z lotniska.

– Złe wiadomości – oznajmiła. – Lot z Nowego Jorku jest opóźniony.

– Chryste Panie – jęknęła Jea

– Nie.

– O ile opóźniony jest samolot George'a?

– Ma lądować o jedenastej trzydzieści.

– Możesz jeszcze zdążyć.

– Będę pędziła jak wiatr.

O jedenastej Berrington wyszedł z łazienki, wkładając marynarkę. Miał na sobie białą koszulę z podwójnymi mankietami i trzyczęściowy błękitny garnitur w prążki – tradycyjny, ale wywołujący odpowiednie wrażenie.

– Chodźmy – powiedział.

Steve włożył sportową marynarkę Harveya. Pasowała na niego oczywiście jak ulał i była bardzo podobna do jego własnej.

Wyszli na zewnątrz. Obaj ubrali się zbyt ciepło; na dworze żar lał się z nieba. Wsiedli do srebrzystego lincolna i Berrington włączył klimatyzację. W drodze do śródmieścia prawie nie zdejmował nogi z gazu i ku zadowoleniu Steve'a praktycznie się nie odzywał. Zaparkowali w garażu pod hotelem.