Страница 50 из 57
Dopiero teraz Perhat uświadomił sobie ogłuszający huk, i to, że plecami opiera się o burtę wozu transmisyjnego, na którą pchnął go gorący podmuch.
A ognisty robak nie próżnował. Pożarłszy Wielkiego Piątka i Tłustego Czwartka, wyskoczył z pogorzeliska, nie czekając ani chwili, aż pożar przygaśnie, i dopadł następnych ciężarówek. Przeciął na pół trak Perhata, a potem biegł już tylko po kabinach kolejnych wozów, wgniatając dachy i zasiewając ziarna ognia wszędzie tam, gdzie znajdowali się uzbrojeni ludzie.
Zanim Perhat zdążył na dobre skojarzyć, co się dzieje, paliło się już wszędzie dookoła. Pomiędzy płomieniami dostrzegł zbliżającą się ciężarówkę, a za nią następne. Dopiero później zrozumiał, skąd się wzięły – że jechały przeciwnym pasem, w kierunku na Lwów, nie przyciągając niczyjej uwagi, aż znalazły się na wysokości wjazdu dokładnie w chwili, gdy rozpoczął się morderczy ogień ze wzgórza. A raczej odwrotnie, to ogień rozpoczął się w momencie, kiedy pierwsza ciężarówka zakręciła gwałtownie, przejeżdżając pas ziemi między nitkami autostrady, wprost ku środkowi parkingu. W kilka sekund potem znalazła się ona przy szpitalnym furgonie. Jeszcze dobrze nie wyhamowała, a z wnętrza i skrzyni wysypywali się już ludzie z automatami, strzelając w powietrze i przeraźliwie wrzeszcząc po rusku: „Na ziemię! Wszyscy na ziemię!”
Perhat uświadomił sobie, że jego karabin płonie właśnie w kabinie traka razem z ciałem Wieniczki. Nie miał nawet noża. Mógł co najwyżej rzucić się na napastników z gołymi pięściami.
Ale choćby i miał broń, prawdopodobnie nie użyłby jej. Nie z rozsądku. Ze strachu. Zawsze był przekonany, że to uczucie nie jest mu znane, i rzeczywiście, nie było, ale widocznie teraz wszystko się pozmieniało. Nie chciał umrzeć. Nie teraz. Nie dzisiaj. Za nic. Nie chciał.
I znowu, jakby znalazł się poza swoim ciałem, jakby patrzył na wszystko nie dość, że z daleka, to jeszcze przez odwróconą lunetę. Widział, jak grupa bandziorów, nie zważając na nic, w pośpiechu nosi do szpitalnego furgonu jakieś skrzynie. Widział, jak jeden ze zbirów wywrzaskuje coś i wywija karabinem, popychając Jacqueline na ziemię, twarzą w czarny żużel. Ruszył odruchowo w jego stronę, ale w tym samym momencie jak spod ziemi wyrosła przed nim postać, którą miał potem jeszcze wiele razy oglądać w se
Realizator w wozie transmisyjnym nie stracił zimnej krwi i nie pozwolił, aby taniec ognistego robaka wyszedł z kadru dłużej niż na sekundę. Kamerzysta, który pokazywał Jacqueline zdołał chwycić w obraz podjeżdżającą do szpitalnego furgonu ciężarówkę. Zanim rzucono go wraz z i
W centrum emisji w Pontoise dyżurowało w tym momencie troje pracowników. Kierownik zmiany nazywał się Pierre Buyoma i był człowiekiem obdarzonym refleksem, niezbędnym przy tym zajęciu. Specyfika jego pracy polegała na tym, że można było przekiwać dziesiątki nudnych dyżurów, przysypiając w fotelu, ale kiedy nagle coś się zaczynało dziać, kiedy trzeba było błyskawicznie organizować couerage nowej sprawy, spinać się z i
Buyoma nie miał nawet chwili na zastanowienie. W sekundę po tym, jak wóz Piątka, uderzony w burtę strumieniem ognia, stanął na bocznych kołach, kierownik zmiany był już przy głównym terminalu i popędzał krzykiem swoich podwładnych.
Pierwszą rzecz, jaką zmiana emisja musiała teraz zrobić, stanowiło przygotowanie materiału dla i
Buyoma od razu ocenił, że wszystko, czym dysponuje, i tak nie wystarczy. W chwili, gdy NewsNet i jego mutacje puszczą przez centra sieci światowej trajlery bieżącej transmisji, liczba zgłaszających się po jej odbiór zacznie rosnąć w postępie geometrycznym, a każdy nowo włączający się w program będzie chciał obok bieżącej transmisji ściągnąć zapis archiwalny. Toteż rozpocząwszy rutynową procedurę i pozostawiwszy jej kontynuowanie komputerowi, Buyoma przeskoczył do drugiego terminalu i zajął się wyszukiwaniem oraz bukowaniem na przewidywane potrzeby transmisji każdego wolnego obszaru publicznej infostrady i sieci komercyjnych, jaki udało mu się znaleźć. W ciągu dwóch minut podbił w ten sposób cenę gigabajta na najbliższych węzłach o pięćdziesiąt procent, ale szukał dalej, przekonany, zresztą słusznie, że wkrótce i tak okaże się, iż wziął wszystko za bezcen.
To była pierwsza sprawa – zapewnić oczekiwanym klientom dostęp do materiału, zanim zdoła to zrobić na swoje konto któraś z sieci podnajmujących ich sygnał. Drugą sprawą było jak najszybsze opracowanie tego materiału. Podczas, gdy pierwszym zajmował się Buyoma, nad drugim pracowała już jedna z jego podwładnych. W jej przypadku najpilniejsze było wywołanie z pamięci centrum YiMakera, programu opracowującego obraz i ścieżkę dźwiękową, oraz poddanie jego wstępnej, szybkiej obróbce zapisu eksplodującej ciężarówki Piątka, tak aby sieci informacyjne mogły w swych zasobach umieścić obraz już należycie przetworzony, kasujący rozmachem i widowiskowością wszystko, co w tym samym czasie mogła zaoferować konkurencja. Potem oczywiście, gdy będzie na to czas, gdy już znajdą i w trybie pilnym posadzą do pracy ludzi, ten wstępny obraz zostanie opracowany jeszcze raz, już z maksymalną pieczołowitością. YiMaker od chwili uruchomienia działał na kilku poziomach – oprócz przygotowywania zapisu archiwalnego, przejął również bieżącą transmisję i automatycznie przekształcał ją zgodnie z posiadanymi instrukcjami. Od chwili, gdy Buyoma potwierdził stosowną decyzję przyciśnięciem w swoim panelu migoczącej ikony, ta właśnie wersja stała się podstawowym sygnałem ładowanym do sieci. Ponieważ była ona nieznacznie opóźniła w stosunku do sygnału bazowego, zmiana ta natychmiast dała się zauważyć na monitorach centrum. Kilka z nich pokazywało dalej ten sam obraz, większość powtarzała go z krótką zwłoką.
Trzeci z dyżurnych pracowników centrum miał jeszcze chwilę na przygotowanie się do prawdziwej pracy. W przeciwieństwie do pozostałych, nie należał on do obsługi programu, ale do liczącego niemal połowę pracowników DCI 6 accountingu zajmującego się marketingiem, reklamami i całą finansową stroną firmy. Jego zadaniem było należyte wyzyskanie wzrostu oglądalności. Wyspecjalizowane ośrodki Skorupy bezusta