Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 35 из 60

Piekło uspokoiło się szybko, bo komisja zgłosiła protest, co zostało wywieszone przy wieży i podane przez megafony. Wszyscy kłócili się jeszcze przez chwilę, kto właściwie z tym protestem wystąpił, komisja czy dżokej, bo Rowkowicz, zjeżdżając z toru, podniósł rękę.

– Coś mu zrobili – suponował Waldemar. – Kopnięty, albo co, bo razem poszły i zaraz zaczął odpadać.

– Żadnej kolizji nie było! – zaprotestował stanowczo pan Zdzisio. – Patrzyłem cały czas!

– Może popręg mu pękł…

– Toby zsiadł, a jechał do końca!

– Udaje, specjalnie spuścił, boi się, żeby go nie spieszyli…

– Oni akurat tacy strachliwi, a pan nie wie…

– Zdejmą czwórkę!

– To Viola będzie! Sześć jeden!

– Sześć jeden to majątek! – ogłosił pan Zdzisio ogniście.

– Sto milionów – podsunęłam zgryźliwie. – Na razie

przyszło cztery sześć…

– Mam obie – zakomunikował Jurek. – Ale coś zrobią, skoro sami złożyli protest, tylko nie wiem, kogo wyrzucą.

– Przegrałam – powiedziała ze zdziwieniem Monika Gąsowska. – Miała pani rację, że trzeba grać trzeci bok, ale temu koniowi coś się stało. Wyglądał, jakby mu się nagle zachciało spać. Ja zejdę, popatrzę z bliska…

Komisja techniczna rozwiązała sprawę polubownie, nie unieważnili gonitwy, tylko zdyskwalifikowali Poloneza, co spotkało się z pełną aprobatą toru. Zwrot stawek ratował pieniądze.

– No to cześć – powiedziała Maria. – Wypłaty ogłoszą pojutrze.

– Ale kwinta będzie potworna! – zawołał z zachwytem pan

Zdzisio. – W kwincie nie ma zwrotów.

– Fakt – przyświadczył Waldemar. – Kwinty nie będzie wcale. I popatrzcie, zacząłem, bo mi wszedł rezerwowy i trzy przeszły, a tu, żeby to szlag trafił, w rezerwie miałem szóstkę!

– A mówiłem o czwórce – wytknął pan Sobiesław.

– Mówił pan, mówił, takie mówienie, to wie pan, co pan może? Nie będę się wyrażał, o jedynce też pan mówił, a grać pan chciał w ogóle dwójkę.

– I porządek kolosalny…! – zaczął pan Zdzisio.

– Niech pan przestanie, bo ja się zacznę wyrażać, zamiast Waldemara! – zagroziłam z irytacją. – Jaki porządek, gdzie pan tu chce mieć porządek, zwrot stawek za Poloneza, z nikim i

– Dwadzieścia tysięcy, zobaczy pani!

– Dwadzieścia tysięcy kozich bobków…

– Mamy następne zwroty – oznajmiła Maria. – Jak dotąd, nie przegraliśmy ani jednej tripli, Mieciu, odrywaj! Nie, czekaj, jedną mamy wygraną, skończyliśmy Chimeną.

– Tripla, jak z koziego ogona fortepian! – ogłosił Jurek z gniewem. – I w dodatku w ogóle tego Poloneza nie miałem!

– To i zwrotów nie masz?





– A nie mam. Wyrzuciłem faworyty.

Porządek w końcu obliczyli, 12 tysięcy, tripla wciąż jeszcze była w lesie. Chwyciłam Miecia za rękę i powlokłam na dół.

– Życie mi zatruwa ta opieka nad tobą! Będziesz robił to co ja, bo już tracę cierpliwość! Albo nie mogę grać, albo w nerwach jestem, czy cię gdzie nie utłukli!

Miecio nie protestował, troska o jego życie sprawiała mu wyraźną uciechę. Piąta gonitwa była nagrodowa, imie

Zanim wróciłam na górę po zagraniu obu faworytów z Bity- nią, zdążyłam tego Miecia zgubić. Facet z tępą gębą plątał się koło niego cały czas i zdenerwowałam się tym dodatkowo. Dopadłam Jarkowskiego, stanowczo protestując przeciwko nałożonym na mnie obowiązkom, gdzie indziej proszę bardzo, mogę od Miecia oka nie odrywać, ale nie tu! Nadkomisarz wygłosił w przelocie uspokajające zapewnienie, że Miecio jest pilnowany wszechstro

Miecio siedział na swoim fotelu, co ulżyło mi tak, że nawet mu nic nie powiedziałam. Wróciła Monika Gąsowska.

– Już wiem – oznajmiła. – Polonez dostał prawdopodobnie środek nase

W tym momencie głośnik brzdęknął i zakomunikował, że koń numer dwa, Stojan, i koń numer cztery, Barnaba, zostały wycofane z gonitwy dodatkowo przez dyżurnego weterynarza. Przez chwilę panowało milczenie, po czym poderwało wszystkich. Pytanie o dzwonek grzmiało echem.

Dzwonka jeszcze nie było, zdążyłam odebrać pieniądze i zagrać trzy porządki z Bitynią. Przy kasach rozgrywało się piekło dantejskie. Monika Gąsowska pochwaliła się, że tych dwóch koni do ręki nie wzięła i gra wyłącznie pięć trzy, Bitynię z Delfinem. Pozazdrościłam jej decyzji, na Delfinie jechał Kujawski, gdybym zdążyła się zastanowić, też bym grała wyłącznie pięć trzy. Skórek na jedynce nie budził mojego zaufania, a uczeń Miazga na szóstce w zasadzie nie miał szans. Koń był dobry, ale Miazga do bani. Po wycofaniu z paddocku faworytów nie pozostało nic i

Bitynia wygrała bezproblemowo, Kujawski był za nią, Miazga trzeci, a Skórek ostatni.

– Co za dzień jakiś okropny! – zdenerwował się Waldemar. – Podali już pierwszą triplę, czy nie?

– A skąd, mówiłam ci przecież – odparła niecierpliwie Maria. – Jutro podadzą.

– To jest skandal i kretyństwo, żeby ta rachuba liczyła na piechotę! – irytował się Jurek. – Mam Bitynię i co z tego? Przy takich zwrotach to będzie chała, nie tripla! A kwinta mi się złamała Chimeną, bo miałem Violę!

– Taki fuks ta Viola, a wszyscy ją mieli – zauważył z przekąsem pan Edzio.

– Dowiedział się pan, panie Waldku, dlaczego te dwa wycofali? – spytał pan Sobiesław.

– Chore były…

– Nie chore, tylko doping dostały – sprostował pułkownik.

– Przeciwnie – zaprzeczyła cichutko Monika Gąsowska. – Anty- doping…

Przy stoliku za barierką ciągle siedział Kapulas w towarzystwie, które operowało coraz barwniejszym językiem. Na dobrą sprawę, gdyby wykropkować to, co dotychczas omijało się w słownikach, ocalałoby mniej więcej co dwudzieste słowo. Kapulas w pogawędce brał już żywszy udział, trzymał się jeszcze nieźle, ale zaczynał być rozluźniony. Dobił do nich Wróblewski.

– I dobrze! – powiedział z zaciętością.

– Komu dobrze? – rozzłościł się jeden z rozmówców, po czym z wypowiedzi cenzuralnych pozostały mu wyłącznie zaimki. Można było wywnioskować, że wyraża ogólne niezadowolenie ze wszystkiego.

Wróblewski był trzeźwy.

– Zamknij się – zaproponował. – Mnie się to podoba. Zobaczymy, co teraz będzie.

Tknęło mnie. Zajrzałam do programu. Miecio wrócił na fotel z okrzykiem „dawaj. Truskawka” na ustach, Truskawka należała do Wróblewskiego, jechał na niej Kujawski po licznych amatorach i uczniach. Nie czekając na ogłoszenie wypłaty, runęłam na dół.

– Znikła mi pani z oczu, a chciałam pani powiedzieć, że tu się liczy tylko jeden koń – oznajmiła Monika Gąsowska, kiedy wreszcie po odebraniu pieniędzy, obstawieniu gonitwy i stwierdzeniu, że Mieciem opiekuje się Maria, obydwoje zaś podglądają Figata, wróciłam na górę. – Koń numer sześć, to jest Truskawka. Nie rozumiem wprawdzie nic, bo widzę, że ona jeszcze nigdy nie była bliżej niż piąta, ale stwierdzam stanowczo, że jest najlepsza w stawce i w doskonałej formie. Podchodzą do niej dwa, jedynka i dwójka, to jest Granica i Jurgielt, Granica ma świetne babki. Zagrałam ten trzeci bok, ale bardzo tanio.