Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 11 из 60



– A pani jest jakiego zdania?

Znów westchnęłam i popatrzyłam na niego w zadumie.

– Nie mam zdania – oznajmiłam stanowczo po chwili namysłu. – Powiem panu, co wiem, a pan niech sobie zdanie wyrabia beze mnie. Możecie obaj komentować i wyciągać wnioski, bardzo się ucieszę, niewykluczone, że coś nowego przyjdzie mi do głowy, W punktach będzie. Po pierwsze, koń jest to silne zwierzę, które leci z zapałem i z tego wynika problem podstawowy: jak przytrzymać silne zwierzę, rwące się do galopu, w sytuacji, kiedy powi

– Mam wrażenie, że od razu zaprezentowałaś określony pogląd7? – zdziwił się Janusz i dolał mi wina.

– Masz złudne wrażenie, bo zaraz będzie po drugie. Mianowicie, te nasze stajnie, gracze, trenerzy, staje

Przypomniałam sobie, ze od dobrych dwudziestu lat nakłaniam wszystkie kolejne dyrekcje do drobnej zmiany w programach, dołożenia tekstu, wzorowanego na programach i

– Po trzecie – powiedziałam, jeszcze trochę ze złością – nie, po czwarte. Nie, po które tam…?

– Po piąte – podsunął Józio Wolski delikatnie.

– Po piąte, może być. Po piąte, siedział kiedyś u mnie jeden taki, teraz jest trenerem we Wrocławiu, a wówczas był kandydatem dżokejskim, chłopak ze wsi, lubił konie i opowiadał, bardzo zmartwiony, jak się raz narwał sam na siebie. Umówione było, że przychodzi dwa cztery, on jechał na koniu numer trzy. – Wychodzę na prostą – powiada. – Widzę, ze czwórka, co miała być druga, jest przede mną, oglądam się, dwójki, co miała być pierwsza, nie ma wcale, nie daje rady, czuję, że koń mnie niesie, wszystko się i tak połamało, puściłem go i przyszedłem pierwszy. I niech pani powie, siedemset złotych górą za mnie dali, a ja sam siebie nie grałem! – Nie łgał, żałował z całego serca. Po szóste, sytuacji, w których idzie bardzo dobry koń, najlepszy w stawce, faworyt toru, i ten koń przychodzi ni z tego, ni z owego trzeci albo nawet czwarty, a powinien być pierwszy z łatwością, widziałam setki. Nawet bym prawie umiała powiedzieć, jak który dżokej to zrobi, bo mają swoje metody, jeden straci start i za późno zacznie doganiać, drugi będzie prowadził, zmęczy konia, da się wyprzedzić w ostatniej chwili, trzeci pogoni na zakręcie, konia wyniesie, pójdzie na duże koło i do widzenia, już jest te Parę długości do tyłu. Widziałam także sytuacje odwrotne, jak Song zostawał na grząskim torze, naród wpadł w szał, tymczasem Song miał bardzo wąskie kopytka i zwyczajnie się zapadał. Widziałam, jak Mazurek w arabskich Derbach wyłamał na Kabarecie i jak dochodził do celownika z głową obróconą pod kątem Prostym, a panika, że nie zdąży, wręcz z niego biła…

– Zdążył? – zainteresował się Janusz.

– Zdążył, ale Kabaret to był koń wielkiej klasy. W życiu nie zapomnę, jak wychodziła Knieja, najmniejsza klacz na torze, z samego końca potrafiła przejść przez stawkę jakby te i

Przypomniałam sobie, że miałam mówić o robionych gonitwach, a nie wspominać wzruszające wydarzenia. Opamiętała się.

– Mówiłam, że należy mi zadawać pytania! – wytknęłam wyrzutem. – Uczciwie uprzedzałam, że mogę się rozpędzić. Na czym stoimy?



– Na tych punktach do wnioskowania. Teraz powi

– Po siódme, te nagrody i te pieniądze, które oni wszyscy uzyskują za zwycięstwo, od lat budzą śmiech pusty i trwogę. Policzcie sobie, za pierwsze miejsce w przeciętnej gonitwie dżokej dostaje dwieście tysięcy i nic więcej, nawet tej chwały w statystyce. Przychodzi do niego jakiś i daje mu dwa albo i trzy miliony, żeby nie przyszedł pierwszy. To co ten dżokej jest Anachoreta? Derwisz? Święty Franciszek? Bierze dwa miliony już go nie ma, Zyski z wygranych są groteskowe, chyba że gra sam na siebie, ale jeśli jest faworytem, niewiele zyska…

– A wolno mu grać?

– W zasadzie nie ma przepisu, że nie, ale istnieje dżentelmeńska umowa, że pracownicy nie grają. I co z tego? Do kasy pójdzie jego siostra, szwagier, kumpel… Ryzykowne o tyle, że jak mówiłam, oni wzajemnie swoich koni nie znają, ten jaki! drugi z i

– I tak grałaś?

– E tam. Ja typuję doskonale, ale gram idiotycznie. Nie mówiąc już o tym, ze jakiś mi mówi w wielkiej tajemnicy: „w czwartej gonitwie dają trójkę”. Trójka mało, że wychodzi, strzela z programu, sama mogłam mu ją dać, a ten mi zwierza wielki sekret, poufny komunikat ze stajni. Zahamowania umysłowe. Po dziewiąte…

– Będę mógł obejrzeć te pani programy? – przerwał Józio Wolski z wyraźną chciwością.

– A proszę bardzo. Dzisiaj?

– Dzisiaj to bym tylko spojrzał, a w ogóle chciałbym pożyczyć. Razem z notatkami.

– Na długo?

– Nie, tydzień chyba wystarczy,

– Tydzień może być – przyzwoliłam łaskawie. – Po dziewiąte, uczciwość gonitwy sprawdza się po wypłacie. Tu już potrzebne są lata doświadczeń wyścigowych. I dostrzegam osobliwe zjawisko…