Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 33 из 62

– Co masz z historii?

– A co cię to obchodzi? My teraz przerabiamy Polskę.

Tereska wzruszyła ramionami i przycisnęła klamkę. Drzwi nie ustąpiły.

– Tysiąc siedemset osiemdziesiąt dziewięć. Tylko zamiast jedynki piątka. Pięćdziesiąt siedem osiemdziesiąt dziewięć. Gdzie masz klucz?

– W kieszeni od wiatrówki.

– A gdzie masz wiatrówkę?

– W domu. A litery jakie?

Tereska zdjęła rękę z klamki i przestała bezskutecznie popychać drzwi.

– Inicjały ciotki Okrętki: WG. Mój klucz jest w torebce, a torebka leży u mnie na biurku. Jeżeli nie ma babci, to nie wejdziemy do domu.

– Babci nie ma, wczoraj mówiła, że wróci dzisiaj później. Chodź, spróbujemy przez podwórze. WG, pięćdziesiąt siedem osiemdziesiąt dziewięć? Granatowy Fiat, co? Dzisiaj go widziałem.

– Co ty powiesz? – zdziwiła się Tereska. – Gdzie?

Januszek zeskoczył ze schodków i ruszył dookoła domu.

– Stał koło tego Jaguara. Zapamiętałem numer, bo ja zapamiętuję wszystkie numery, a ten w dodatku miał te same cyfry co Jaguar, tylko w odwrotnej kolejności. Bo co? Po co ci ten Fiat?

– Mnie po nic, milicja się nim interesuje – odparła Tereska, idąc za nim. – Zamknięte? Może któreś okno jest uchylone?

– Jeżeli babcia wychodziła ostatnia, to nie ma siły. Wszystko pozamykane na mur. Chyba kominem wejdziemy. Dlaczego milicja się nim interesuje?

– Nie wiem, wszystko, jedno. Bo jeździł za nami. Rany boskie, co my teraz zrobimy? Głodna jestem. Trzeba być ostatnim kretynem, żeby nosić klucz w kieszeni, której się nie ma przy sobie!

– A ty co? W torebce! Elegantka się znalazła! Myślałem, że ty masz i najwyżej na ciebie trochę poczekam.

– Ja myślałam, że ty masz i już będziesz w domu, jak wrócę…

– Wybijamy szybę?

– Zgłupiałeś? Każą nam za nią zapłacić. Nie da rady, musimy poczekać na matkę.

– Ale ja też jestem głodny!

– To co ci poradzę? Możemy iść do sklepu i kupić sobie kawałek chleba. Mam dwa złote.

– Ja mam złoty dwadzieścia. Naprawdę nijak nie da się wejść?

Tereska wzruszyła ramionami, beznadziejnie rozglądając się po zamkniętych oknach domu. Januszek podrapał się po głowie.

– Najmarniej z półtorej godziny trzeba będzie czekać. To chodź do tego sklepu. Ale tego bagażu umysłowego ze sobą nie biorę!

Przykląkł i wepchnął teczkę z książkami pod schodki kuche





– Nie rozumiem, co powiedziałaś – zamamrotał Januszek, dławiąc się nieco podstarzałym pieczywem – że ten samochód jeździł za nami? Za mną nic nie jeździło.

– Za mną i za Okrętką. Nie chlaj tak zachła

– Okropnie suche te bułki. Dlaczego jeździł za wami?

– Nie wiem. Musisz iść na milicję i powiedzieć, gdzie go widziałeś. Gdzie go widziałeś?

– Na Belgijskiej. Jak oglądałem tego Jaguara. Wynosili z niego jakieś paczki.

– Z Jaguara?

– Nie, z tego Fiata.

– A coś ty robił na Belgijskiej?

– Nie twój interes. Wysyłałem totolotka. Mam iść na milicję tak ni z tego, ni z owego, dobrowolnie?

– Wolisz, żeby cię siłą doprowadzili?

– A nie możesz iść sama?

– Przecież nie ja go widziałam, tylko ty!

Posiłek, złożony z czterech bułek i butelki wody sodowej, nie trwał długo. Rodzi

Dzielnicowego chwilowo nie było. Krzysztof Cegna, usłyszawszy informację, omal nie ucałował Januszka, który wydał mu się nagle najczarowniejszym młodzieńcem wszech czasów. Odstające uszy i piegi na nosie nabrały w jego oczach uroku wręcz nadziemskiego. Wypytał go dokładnie o wielkość i kształt wynoszonych z Fiata paczek, o miejsce, godzinę i minutę, w których się to działo, i skrzydła wyrosły mu u ramion. Przybyły w pół godziny później dzielnicowy również docenił wagę wiadomości.

– Coś mi się widzi, że się fatalnie narwali – powiedział z zadowoleniem, kiedy Tereska z Januszkiem oddalili się już wolnym krokiem. – Niefart mają chłopaki. Przenieśli swój salon z Żoliborza na Mokotów i od pierwszego dnia ich mamy. Trzeba zawiadomić majora.

– Spłoszyli się i znaleźli sobie bezpieczne miejsce – przyświadczył Krzysztof Cegna z uciechą. – I Czarny Miecio! Ja bym jeszcze nie zawiadamiał majora, może lepiej podpatrzyć przedtem, co się tam dzieje…

– Synu, nie będziesz tam przecież czatował dniem i nocą, na tej Belgijskiej, nie ty jesteś od tego. Ja wiem, że ty byś chciał sam ich wszystkich połapać i dostać za to parę gwiazdek od razu, ale opamiętaj się. I tak nam się ładnie udało!

Krzysztof Cegna nie wydawał się przekonany. Coś w głębi duszy mówiło mu, że informacje, uzyskiwane dzięki Teresce i Okrętce, zawierają w sobie elementy, które należy wykorzystać. Tajemnicę, od dawna bezskutecznie rozgryzaną przez komendę stołeczną, powinien wykryć on sam i dopiero wtedy będzie miał jakieś zasługi. Nic nie mówiąc, postanowił zrobić, co tylko się da, a oprócz tego jeszcze trochę…

Czas płynął, a Boguś przepadł bez wieści. Jedyną nadzieją Tereski pozostały imieniny i długie dni i godziny czekania osładzała sobie planowaniem imprezy, jeśli oczywiście ten rodzaj myśli można nazwać osłodą. Przewidywała same trudności. Wiadomo było, że imieniny odbędą się tradycyjnie, rodzi

Tereska mogłaby, oczywiście, uprzeć się przy urządzeniu imienin na dwie tury, rodzi

Idąc na ostatnie tego dnia korepetycje na ulicę Belgijską, Tereska czuła narastający bunt. Gdyby nie idiotyczne braki, wszystko byłoby proste, łatwe i załatwiłoby się samo. Dlaczego ona ciągle musi mieć tyle trudności i kłopotów? Mało, że szkoła, to jeszcze i dom… W końcu jest ich tylko dwoje, a nie sześcioro, dlaczego to życie jest takie parszywe? Dlaczego ojciec jest zwyczajnym księgowym, a nie dyrektorem przedsiębiorstwa albo na przykład ambasadorem gdziekolwiek… Dlaczego babci po dwóch wojnach pozostała w charakterze całego majątku po przodkach jedna obrączka? I

Gdzieś między jedną a drugą pełną protestu myślą odezwało się w niej poczucie sprawiedliwości, przypominające, że Okrętce jest gorzej, nie stanowiło to jednakże żadnej pociechy. I