Страница 62 из 62
– A cóż pani tam robiła? – spytał ze zdziwieniem.
– Kradłyśmy zegarki – odparła Tereska tajemniczo. Roześmiała się beztrosko i zrelacjonowała odpowiedni fragment afery. Młody człowiek wyraźnie bardzo się ucieszył.
– Aha, więc to były panie! Wiedziałem, że tam ktoś stoi, ale nie mogłem się zorientować, kto. Ten ktoś krył się uporczywie. Bardzo mnie cieszy, że to się teraz wyjaśniło.
Tereskę przelotnie zdziwiła jego pamięć o tak drobnym szczególe, bo aczkolwiek dla nich obu wieczór był niezapomniany, to jednak młody człowiek nie kradł zegarków i nie miał takich powodów do zachowania go we wspomnieniach. Chyba… Chyba… że ta dziwa…
– Ta pani… – powiedziała ostrożnie. – Czy pan z tą panią… Wtedy…
– Ani wtedy, ani nigdy – odparł żywo młody człowiek z zaskakującą szczerością. – Ta pani reprezentuje ten sam gatunek, który pani się tak nie podoba w osobach różnych młodych ludzi.
– To, że mnie się nie podoba, to jeszcze nie znaczy…
– Mnie się też nie podoba. Dlatego podoba mi się, że pani się nie podoba. Ma pani słuszność, nie chcąc mieszać się w te… przelotne rozrywki. Człowiek zasługuje na więcej. Pod warunkiem, że potrafi uszanować własne człowieczeństwo.
Teresce natychmiast przypomniała się Kossak-Szczucka i wyprawy krzyżowe i poczuła, że rozumie, o co chodzi, że nawet nie musi się zastanawiać i że to jest właśnie to. W duszy zaczęło jej się coś rozjaśniać.
– Ale w ten sposób ciągle będę sama – powiedziała krytycznie, dziwnie jakoś mało tym zmartwiona. – Chyba że się znajdzie taki, który też tak myśli.
– No, pewnie, że się znajdzie. Więcej jest takich, niż pani sądzi. Takich, którzy szukają prawdziwych uczuć, a nie namiastki, i tylko głupio im się do tego przyznać, bo uczucia są niemodne.
– Chwała Bogu, zawsze byłam niemodna. Czy to znaczy, że pan też?
– Owszem, ja też. I jeżeli ja mam nadzieję, to pani tym bardziej. Przecież pani jest taka młoda! Przed panią jest wszystko!
Zabrzmiało to tak sugestywnie, że Teresce niemal zabrakło tchu. Owo wszystko objawiło jej się takim bezmiarem, ogarnęło ją, wypełniło ją tak, że poczuła się bez mała bliska pęknięcia. Rzeczywiście, przed nią było wszystko! Ma spokój z historią, ma korepetycje, przed nią wiosna, a potem wakacje! A potem jeszcze nie wiadomo co i w ogóle cały świat! Nad Trasą WZ zaszumiał las, a torami tramwajowymi popłynęła rzeka. Po drugiej stronie Wisły pojawił się drugi brzeg oceanu. Przed nią było wszystko!
Na młodego człowieka spojrzały rozjaśnione oczy, przejrzyste jak woda i lśniące jak gwiazdy.
– Mogę jechać do domu – powiedziała Tereska. – Polepszyło mi się nieodwracalnie. Ale chustek do nosa, takich zasmarkanych, panu nie oddam, tylko upiorę i nie wiem, co dalej. Mogę panu odesłać na poste restante. Poczta Główna.
– Nie ma potrzeby, zgłoszę się po nie przy okazji. Wiem, gdzie pani mieszka. A najlepiej będzie, jak je pani będzie nosiła przy sobie, przydadzą się w razie czego, a możliwe, że je pani odbiorę przy następnym spotkaniu, bo jak widać, przypadkiem spotykamy się nie gorzej, niż gdybyśmy się umawiali.
– Nie wiem, co prawda, kiedy będę następnym razem kradła zegarki, ale może być – zgodziła się Tereska. – Mam autobus.
– Odwiozę panią. A zwykłego kajaka niech pani nie kupuje, tylko składak. Z transportem miałaby pani okropne kłopoty…
– Jest prześliczny – powiedziała Tereska z westchnieniem szczęścia. – I taki duży! Mnóstwo można zmieścić!
– I ma dwa wiosła – dodała z bezrozumnym rozmarzeniem Okrętka.
– I mogę go kupić na raty. Jeszcze tylko tysiąc osiemset złotych. Nigdy w życiu bym tego nie zaoszczędziła, a jak muszę płacić raty, to już przepadło. I jeszcze starczy na i
Wracały wczesnym popołudniem po obejrzeniu i zadatkowaniu składaka w idealnym stanie, który ktoś z dalekich znajomych miał na sprzedaż… Karty pływackie dostały tydzień temu. Wiosna przyszła nagle, słońce świeciło, wiatr osuszał ulice. Tereska jaśniała blaskiem przyćmiewającym słoneczny, bo równocześnie ze znalezieniem składaka spłynęła na nią gloria w szkole. Nie tylko sama miała najlepsze stopnie w obu trzecich klasach, ale także jej uczniowie wykazali się zdumiewającymi wynikami. W związku z czym wzrosły jej apanaże, pozwalając wzrosnąć nadziejom. Okrętka, uzyskawszy kartę pływacką, pogodziła się z zaplanowanym sposobem spędzenia wakacji i zaczęło jej się to nawet podobać. Zważywszy tak atrakcyjne i rozległe plany, do wakacji Tereska nie powi
– Uważam, że mogłabyś go poderwać – zaproponowała znienacka, przerywając Teresce zachwyty nad oparciami.
– Kogo?! Ten składak czy właściciela?!
– Nie, tego faceta od pięknych oczu i od chustek do nosa.
Tereska stanęła jak wryta.
– A wiesz, że mi to nie przyszło do głowy… – powiedziała w zaskoczeniu. Zastanawiała się przez chwilę, po czym pokręciła głową i ruszyła do przodu.
– On się nie nadaje do poderwania – powiedziała stanowczo.
– Dlaczego?
– Nie wiem.
– Uważam, że jest bardzo przystojny. I wcale nie tak dużo starszy, najwyżej ze sześć lat, a może pięć. I wygląda na to, że sympatyczny. I inteligentny. I dobrze wychowany. I nie wiem, czego ci jeszcze brakuje.
– Tak go zachwalasz, jakbyś co z tego miała – powiedziała Tereska podejrzliwie. – Owszem, jest to wszystko. Wręcz za dużo. Ale do poderwania się nie nadaje.
– No dobrze, ale dlaczego?
– Bo on jest właśnie z tych, co nie uznają podrywek. Biały kruk.
Teraz Okrętka stanęła jak wryta.
– Ależ to jest przecież to, o co ci chodzi!
– Toteż właśnie. I brakuje mu jednej, podstawowej zalety.
– Jakiej?
– Nie stój na środku jezdni! Nie zakochał się we mnie na śmierć i życie od pierwszego wejrzenia.
Okrętka opuściła jezdnię i przeniosła się na chodnik.
– Ale może się zakochać od drugiego wejrzenia – powiedziała ostrożnie. – Mogłabyś się postarać.
– Nie wygląda na to, żeby miał się zakochać nawet od dwudziestego drugiego. A w ogóle to rzecz polega na tym, żebym ja się nie musiała starać. Nie rozumiesz, że to musi być spontaniczne?
– No dobrze, a ty?
– Co ja?
– Co ty o nim myślisz?
– Nic nie myślę. Wyobraź sobie, to jest coś dziwnego. Ile razy próbuję o nim pomyśleć, natychmiast przypomina mi się takie mnóstwo rzeczy, że nie mogę się ich pozbyć i muszę myśleć o tych rzeczach. Od razu mi przychodzą do głowy wakacje, najpierw te, a potem następne, a potem się okazuje, że jest takie mnóstwo miejsc do obejrzenia i tyle do zrobienia, że właściwie na nic nie ma czasu. Nie mogę o nim myśleć, bo oszaleję z przepracowania.
Okrętka narysowała kółko na czole i przez chwilę szły w milczeniu. Tereska nagle zwolniła.
– Natomiast jak pomyślę, że on mógłby się jednak we mnie zakochać… – wyznała nieopisanie rzewnym, cichym, wzruszonym głosem i westchnęła. – Że on mógłby… Że te uczucia, o których mówił… Że on mógłby się we mnie…
Okrętka odetchnęła gwałtownie i łapczywie, bo uprzytomniła sobie nagle, że słuchając Tereski wstrzymuje oddech i za chwilę mogłaby się udusić.
– No! – popędzała niecierpliwie.
– To mi się to wydaje zupełnie niemożliwe i prędzej się znajdę na Florydzie. Ale do Florydy składakiem możemy nie dopłynąć. Więc niech mnie ręka boska broni zakochać się w nim, bo już bym do końca życia była nieszczęśliwa. To nie jest głupi Boguś…
Okrętka pomyślała sobie z rezygnacją, że w takim razie rzecz jest beznadziejna i nie pozostaje jej nic i
Tereska rozradowanym wzrokiem popatrzyła po niebie.
– Świat jest bardzo duży – powiedziała odkrywczo. – Musimy przecież obejrzeć chociaż kawałek! Wybij sobie z głowy takie nędzne, zwyczajne życie!