Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 32 из 69

Po odłożeniu słuchawki obydwoje z Elunia przez chwilę odzyskiwali równowagę. Sąsiad z zawodu był prawnikiem, pracował w notariacie, od razu pojawiły mu się przed oczami komplikacje prawne, bo skąd właściwie wzięli się razem w cudzym mieszkaniu i o co, na litość boską, mogą zostać posądzeni? Elunia już zrozumiała, że udało jej się pomylić piętra i czystym przypadkiem trafić na nieszczęście sąsiadki. Też ją znała z widzenia, była to młoda, piękna kobieta, tym w jej pamięci zapisana, że często zmieniała kolor włosów. Ostatnio, już dość długo, była blondynką, w zeszłym roku miała rude…

– Co do policji, ma pan rację – powiedziała z troską. – Znam jednego policjanta i mam przy sobie jego numer. Zadzwonić od razu?

Jej gorliwa skło

Siedem minut oczekiwania na pogotowie wystarczyło, żeby sprawa została wyjaśniona. Ze skruchą Elunia wyznała, iż wróciła do domu bardzo zamyślona i zaabsorbowana różnymi kłopotami i z pewnością w windzie przycisnęła niewłaściwy guzik. Jej mieszkanie znajduje się niżej, w tym samym pionie i drzwi umieszczone są dokładnie jedne nad drugimi, była święcie przekonana, że trafiła do siebie i na widok szpary ogarnęła ją zgroza. Nie wiedziała, co zrobić, i na tę chwilę akurat pan sąsiad nadjechał…

Gdyby obie, poszkodowana pani Gulster i Elunia, nie były takie ładne, sąsiad zapewne przekląłby się w żywe kamienie za głupi wybór chwili powrotu do domu. Miał jednakże do czynienia z wysoce atrakcyjnymi kobietami, chociaż jedną w nie najlepszym stanie, uspokoił się zatem ostatecznie i z zapałem wyraził zgodę na rozmowę z gliniarzem, który tu lada chwila przybędzie.

Pogotowie przyjechało i zabrało ofiarę, udzielając skąpych informacji. Fakt, pani Gulster wygląda na ciężko pobitą, twarz pocięto jej brzytwą, bez chirurga plastycznego tu się nie obejdzie, ale żyje i wyjdzie z tego. Odzyskawszy przytomność, zapewne powie, kto ją tak pięknie urządził.

Przybyły w dziesięć minut później Bieżan miał na tę kwestię własne poglądy, ponieważ działał w nim tak zwany instynkt śledczy. Węszył tu jakąś podejrzaną nieprawidłowość. Elunia była dla niego ce

Podejrzenie zakłopotało go nad wyraz, ponieważ przyszło mu na myśl, że Eluni należałoby pilnować. Złoczyńcy się połapią i nieszczęście gotowe. Jak pilnować, skąd ma brać ludzi…?! Obstawić ją gorylami, świetny pomysł, a ci goryle to co, sami mu się ulegną?

Niepewny słuszności własnych poglądów, nie chciał jej straszyć niepotrzebnie. Zalecił tylko zachowanie ostrożności, co w uszach Eluni zabrzmiało niezrozumiale i głupio. Obawy o siebie nie przychodziły jej do głowy, pobito sąsiadkę, a ona ma uważać, gdzie sens, gdzie logika i co ma piernik do wiatraka?

Na wszelki wypadek jednakże przyobiecała posłuszeństwo i wreszcie mogła zająć się sobą.

Kiecka na wesele Andrzejka wyszła wystrzałowo, co znacznie złagodziło niezadowolenie Eluni z owych kilku uciążliwych dni. Zleceniodawcy przyjęli projekty bez żadnych zgrzytów. Kazio zadzwonił tym razem z Oslo, przy czym Elunia zapomniała rozśmieszyć go informacją o sobowtórze pod stacją benzynową. Jola wymogła na niej wizytę, żądając pomocy w wyborze stroju dla siebie, i Elunia od razu postanowiła spędzić u niej krótki wczesny wieczór, zaś w drodze powrotnej z Żoliborza wstąpić do kasyna. Bieżan się nie odzywał, dając sobie zapewne radę bez jej pomocy.

Grzebanie w ciuchach z reguły koi duszę każdej kobiety i Elunia nie stanowiła wyjątku. Na widok góry tekstyliów w mieszkaniu Joli od razu wpadła w lepszy humor. Joli było dobrze w czerwonym, obie z miejsca zaczęły wydłubywać z bałaganu wszystkie czerwone kawałki.

– Takie kupiłam w hinduskim sklepie – powiedziała Jola, prezentując wielką przejrzystą chustę, czerwoną i przetykaną złotą nicią. – Nie wiem, jak to na siebie nasadzić. Muszę jakoś wystrzelić superbombowo, bo z tym moim cholery można dostać. Łypie okiem na każdą pstrokatą dziewuchę, ja nie wiem, może papugę kupić. Będzie łypał w domu.

Elunia przyjrzała się z uwagą chuście, przyjaciółce i wywleczonej ze stosu spódnicy z czerwonego aksamitu.

– Góra z tej ścierki – zaproponowała. – Dół taki – potrząsnęła spódnicą, z której przy tej okazji wyleciała zupka pieczarkowa w zamkniętej torebce. – I goły brzuch.

– O cholera – powiedziała z rozczuleniem Jola i podniosła zupkę. – A nie wiedziałam, gdzie mi przepadła, bo powi

– A dawno to było?

– Coś ty, ledwo zaraz po świętach.

– Ma datę ważności?

Jola podsunęła zupkę pod lampę i obróciła torebkę.

– Ma. Czekaj… Siódmy… dziesiąty… październik znaczy… o rany, z zeszłego roku!

– W takim razie pamiątka. Pewne przynajmniej, że sraczki nie dostaniesz, patrzenie, nawet we łzach, jeszcze nikomu na żołądek nie zaszkodziło. To jak…? Stanik tylko…





– Czekaj, zaraz, goły brzuch akceptuję. Ale w spódnicy już byłam, wolałabym spodniuma. Gdzieś tu takie powi

– Jeśli czerwone, to nawet lepsze, konsekwentnie hinduskie… O! Góra! Doskonała!

Jola spojrzała na łach w ręku Eluni i zawahała się.

– Między nami mówiąc, to jest mój stary kostium kąpielowy…

– No to co? Pasuje świetnie!

– I chyba nie ma zapięcia…

– Przyszyje się. Najlepiej złoty guzik, masz chyba w domu jakiś złoty guzik? Szukaj tych portek, zrobimy próbę.

Obracając się przed lustrem w czerwonych, rozkloszowanych spodniach, w przejrzystej, czerwonej chmurze w okolicy ramion, z gołym żołądkiem, ze złotym łańcuszkiem w talii, Jola zaczynała być zadowolona z siebie. Elunia wiązała chmurę w kokardy i pętle, złoty guzik na plecach na razie zastępowała agrafka. Całość jednakże robiła wystrzałowe wrażenie.

– A włosy? – zatroskała się Jola, unosząc ku górze obfite, czarne pukle. – Jak one noszą, bo zapomniałam? Może puścić luzem…?

– Upiąć i to na czoło – zadecydowała Elunia, znalazłszy właśnie wśród biżuterii odpowiednią ozdobę. Przyłożyła ją przyjaciółce do głowy.

– Bomba! – ucieszyła się Jola. – Super! Świecę jak dzika świnia! No, spokojniejsza trochę pójdę na te salony. Ale i tak diabli wiedzą, na co ta moja łajza poleci, dobrze chociaż, że ciebie nie muszę się bać, skoro będziesz z Kaziem. Rajstopy, jak myślisz, czarne czy czerwone? Mam i złote…

W obliczu problemu tak potężnego jak rajstopy słowa Joli dotarły do Eluni z pewnym opóźnieniem.

– Przyłóż, niech popatrzę… Co…? Dlaczego z Kaziem, wcale nie będę z Kaziem, Kazio jest w Oslo, wczoraj dzwonił. Nie, czarne do bani…

– Też uważam, że te albo te… Jak to, przecież wrócił?

– Kto?

– Kazio.

– Nonsens, wcale nie wrócił. Jeszcze miał skoczyć do Sztokholmu. Wraca w przyszłym tygodniu. Jola odwróciła się tyłem do lustra.

– Co mi tu za plastelinę wciskasz, jak to nie wrócił, przecież go widziałam na własne oczy!

– Kogo? – zdumiała się Elunia.

– Kazia, do cholery, a kogo niby? Dalaj Lamę?

– Kiedy?!

– Wczoraj.