Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 22 из 45

– Prymityw – skrzywił się Henio. – Nie ten poziom.

– Na zdjęciu wygląda inteligentnie. Dziewczyna, idiotycznie wychowana, może się dała narwać, może ją podpuścił i w tajemnicy przed Rajczykiem szukał tych skarbów przy jej udziale. Chłopaka nikt nie widział, elementarny błąd.

– Owszem – przyznał Henio. – To się naprawi. Co prawda, chłopaka ona się wyprze i nie zamkniemy jej za to. Ludzi… do czarnej ospy, żółtej febry i i

– Sinieje się podobno – mruknęłam.

Janusz kontynuował swoje.

– No i pani Właduchna. Miło się zwierzała, ale za całą prawdę głowy nie dam. Może coś tam jeszcze na dnie duszy ukryła, pamięć jej działa, przydałoby się więcej tych zwierzeń.

– Pani Joa

– Do Kasi Joa

– Tyran we własnej osobie! – podpowiedziałam skwapliwie.

Henio uchwycił się tej myśli z zapałem. Tyrana już i tak korci, bo ujrzał szansę wyjaśnienia umorzonej sprawy, pani Właduchna bardzo go zainteresowała. W godzinach pozasłużbowych musiałby ją przesłuchiwać, bo na służbie wysokoprocentowego ulepku nie użyje za skarby świata. Nawet dla dobra śledztwa. Janusz utorował drogę i wszyscy się zgadzają, że trzeba z niej skorzystać…

Zgodnie z naszymi sugestiami, do pani Właduchny Tyran pofatygował się osobiście, ściskając pod pachą załącznik. Sztywności pozbył się tylko w pewnym stopniu, ale nawet gdyby nie pozbył się jej wcale, pani Właduchnie by to nie przeszkadzało. Powodzenie miała ogromne i wizyty osobników płci odmie

– Ale, co też pan – odparła na pytanie, czy przed dwoma laty mieszkała razem z Rajczykiem. – Chłop w chałupie, to jak wrzód na dupie. Przyjść do niego, co przynieść, kolacyjkę zrobić, to tak, owszem, zostać nawet do rana, dlaczego nie. Ale mieszkać to ja wolę sama u siebie. A on do mnie nawet niech też przyjdzie z czym należy, jak nie przymierzając pan, a potem niech sobie pójdzie, a nie żeby wiecznie na głowie siedział. Żyć to ja i lubię po swojemu.

Myśl ścisłego współżycia z panią Właduchną była dla Tyrana tak przejmująca, że z zapałem pochwalił jej poglądy. Pani Właduchnie uznanie się spodobało i zapragnęła zasłużyć na więcej. Tyran swoje stanowisko i stopień nie dlatego uzyskał, że był idiotą, a wręcz przeciwnie. Charakter ce

Wbrew pesymistycznym przewidywaniom Henia odtworzenie poczynań denata owego czternastego maja sprzed półtora roku przyszło z największą łatwością. Piętnastego, jak wiadomo, jest Zofii, ale zaprzyjaźniona z panią Właduchną Zofia urządzała imieniny w przeddzień, ponieważ nazajutrz sama miała drugą Zofię, i to w szacownej rodzinie. Pani Właduchną zła była jak diabli, furią na całe życie pamiętną, bo chłop jej się spóźniał, umówieni byli, że na szóstą przyjdą, ta Zofia na Żoliborzu mieszka i wcześniej należało wyjechać, a jego jak nie było, tak nie było. Suknię miała wyjątkowej piękności, taką zieloną, obliczoną na równe zzielenienie wszystkich bab, gotowiusieńka siedziała i czekała, i o mało jej szlag nie trafił. Poleciała w końcu do niego, nie było go, drania, w domu, dzieciak jeden, sąsiadów chłopak, powiedział, że pan Rajczyk już ze dwie godziny temu wyszedł i w stronę jeziorka się udał, tak jakby na spacer. Dzieci wszystko wiedzą. Poszłaby za nim, żeby go tam gdzie dopaść i wszystkie kudły mu ze łba wydrzeć, ale pantofle miała też nowe, niezmiernie eleganckie i nie do takiego chodzenia, bo nawet ciasnawe trochę, więc wróciła do domu, a ten podlec, świeć Panie nad jego duszą, dopiero za pięć siódma przyjechał. Ułagodził ją jakoś, taryfą był i zaraz na ten Żoliborz pojechali.

– I pewnie nakręcił, a pani się nawet nie dowiedziała, dlaczego tak tę godzinę zlekceważył – rzekł Tyran współczująco.

– Nie ze mną te numery – odparła na to pani Właduchna i podsunęła mu pusty kieliszeczek. – Powiedział wszystko. Za jednym takim szedł, bo interes musiał załatwić, i nie na chama, tylko delikatnie. Załatwił, z korzyścią mu wyszło, już ja dobrze widziałam, czy on jest przy pieniądzach. Darowałam, bo jeszcze, o, proszę, bransoletkę mi kupił. Pamiątkowa ona teraz…





Na pulchnej rączce istotnie połyskiwało złoto. Tyran spełnił powi

– Co przeżyłem, to moje – zwierzył się później Januszowi najzupełniej prywatnie, bo nawet policjant musi niekiedy z siebie stresujące emocje wyrzucić, inaczej wszyscy w czambuł byliby ciężko chorzy na wątrobę. – Popatrz, w jakim głupim kierunku poszło tamto dochodzenie Dominikowi daliśmy spokój od razu po tych chrzcinach, a Rajczyk wcale nie wyszedł. Motywu ani śladu, w rezultacie szukano klienta tej zabitej prostytutki, bo jedyne co się nasuwało, to grabież. Podobno tego dnia zarobiła parę złotych, koleżanki po fachu zgodnie to zeznały. A w dodatku, jak teraz te akta czytam, szlag mnie ciężki trafia, sam popatrz, wielka miłość tu się pałęta na każdej stronie. Kochała tego Dominika nad życie, dla niego tak zarabiała, a on niczego od niej nie chciał, forsy nie brał, żebrać musiała, żeby cokolwiek przyjął, jak z łaski.

– Musiał być strasznie zabalsamowany, kiedy jej coś chlapnął – wysunął przypuszczenie Janusz.

– Może nie. Może mu było przyjemnie robić za bóstwo i nie wytrzymał, żeby się nie pochwalić. Wiesz, jak to jest…

Janusz po krótkim namyśle porzucił poprzedni pogląd i poparł supozycję.

– Też możliwe. Wygląda na to, że nią pomiatał. Powiedzmy, że coś wyjawił dla podkreślenia różnicy. Ona reprezentuje rynsztok, a on się wspina na szczyty byznesu. A nie odstawił jej od piersi ostatecznie, bo może lubił rude i chude.

– Lubił, zgadza się. Tego chłopaka sąsiadów złapałem, piętnaście lat ma obecnie, został może trochę wzięty pod włos, inteligentny gówniarz, bardzo się postarał i złożył zeznania. Półtora roku temu nikt z nim nie rozmawiał. Rzeczywiście widział Rajczyka idącego w kierunku jeziorka i pani Władzia, postać wszystkim tam znana, później o niego pytała, a strasznie śmiesznie wściekła była, więc utkwiła mu w pamięci. Poszlaki silne, satysfakcja nam zostaje wyłącznie moralna, wszystko jednakże na to wskazuje, że sprawę można uznać za wyjaśnioną. Tyle mojego. Jak złapiemy Dominika, zamknie się ją ostatecznie.

– To znaczy, że już teraz wierzysz w Dominika?

– Jak znam życie… Ale dopuszczam i

Janusz zgodził się z nim w pełni.

– Coraz bardziej mam wrażenie, że tu się kryje ten drugi wątek, który mi ostro śmierdzi. Szukałbym w szerszym zakresie. Moją Joa

– Ja bym też złapał. Podesłać Henia…?

– I jednak człowieka poświęcić. Niech tam ktoś poczatuje, bodaj wyrywkowo, trudno, nie ma siły, jeśli chłopak istnieje, muszą się widywać.

– Czekaj! – rzekł żywo Tyran, tknięty nowym pomysłem. – Oddamy jej mieszkanie po ciotce. Chlew tam nieziemski, musi odnawiać, remontować i tak dalej, w takiej mierzwie mieszkać nie będzie. Niech się w capa przemienię, jeśli chłopak jej w tym nie pomoże. Gdyby się całkiem wyłączył, albo by to było nieludzkie, albo mało ważny i właściwie go nie ma. Sam rozumiesz…