Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 49 из 59

– I co zrobiłeś? – wypytywały gorączkowo młode Anioły.

– To, co musiałem. Przybrałem postać skrzydlatej Istoty i ukazałem się człowiekowi z pochodnią, nakazując mu podpalić stos.

– I ten nieszczęsny człowiek podpalił stos z Prawdą – powiedział zmartwiony Ave. Równocześnie pomyślał: “Nie chciałbym, aby ludzka Istota będąca pod moją ochroną musiała kiedykolwiek popełnić tak okropny czyn. Rozumiem, co czuł Eli…”

– Co stało się z Elim? – dociekały Anioły.

– Światłość zabrała mu pieczę nad ludźmi. Po tym, co uczynił, nie mogła mu już ufać! Pozostawiono mu opiekę nad niektórymi zwierzętami. Eli opiekuje się wilkami i dlatego stały się nieco łagodniejsze. Nigdy też nie polują na ludzi, atakują ich tylko w samoobronie. To dzięki Elemu jedna z wilczyc wykarmiła ludzkie niemowlęta znane jako Romulus i Remus. I

Tymczasem Ave był świadom tego, że właśnie popełniał czyn niewybaczalny i zuchwały: pouczył oto ludzką Istotę o charakterze anielskiej Mocy i dał wskazówkę, jak ma ją wykorzystać. I udało się. A teraz, gdy z jej pomocą wzrosła Moc jego jedynego pióra, Ave odzyskał część dawnych talentów: mógł znów wejrzeć w ludzkie zapisy. Zatem wejrzał…

W zapisie ojca jego małej Istoty – człowieka o imieniu Jan, który wygnał go spod swego domu – były tylko dwie drogi. Mógł on spędzić życie wyłącznie w sztucznym świecie wytworów ludzkiej myśli, gdzie odkryłby wiele ważnych dla tego świata zjawisk, a pamięć o nim przetrwałaby dwa pokolenia. Byłoby to jednak życie niepełne, choć człowiek o imieniu Jan nic o tym nie wiedział. Drugi los zawarty w zapisie mówił, że Jan może odzyskać utraconą zdolność porozumiewania się z Matką Naturą. Nie odkryłby niczego ważnego w świecie wirtualnym, lecz w zamian za to jego życie byłoby długie i pełne, traktowane przez niego jako bezce

Anioł Stróż Jana wybrał dla niego los pierwszy. Co zrobi, gdy zauważy wprowadzoną zmianę? Albowiem ta zmiana już się dokonała…

– Czujesz się ważniejszy niż Światłość i niweczysz pracę i

Nie idzie już ospale jak ostatnim razem. Mała Istota biegnie. I Ave wie, o co go chce zapytać.

Ewa odkryła, że może znowu biec. Niezbyt szybko i niezbyt długo, ale ma już więcej sił. Przystawała co chwilę, by odpocząć, lecz biegła, czując się lekka i zwi

Pióro drapało ją po brzuchu. Jeszcze wczoraj mieściło się swobodnie pomiędzy rękawem i pierwszym guzikiem bluzy. Teraz znacznie się wydłużyło. Urosło. Stało się bardziej pierzaste.

– Coś zrobiłam! – zawołała na widok Bezdomnego, siedzącego na progu rudery, a on tylko pokiwał głową.

– Chcę wiedzieć! – krzyknęła ponownie z niecierpliwością.

– Lepiej, byś nie wiedziała. Nie jesteś Aniołem – zaprotestował słabo Bezdomny.

Dziewczynka odetchnęła głęboko i przysiadła na piętach.

– Czuję się o wiele lepiej. Byłam znowu nad stawem. Tata mnie zawiózł. Już nie leżę w łóżku, bo od chwili gdy to COŚ zrobiłam, jestem silniejsza – powiedziała.

“Jak zwykle myśli tylko o sobie, choć gdyby się zastanowiła, wiedziałaby, komu odmieniła życie”, pomyślał Ave. “Powi





– …i usłyszałam znowu muzykę łabędzich skrzydeł – mówiła dalej Ewa, Ave zaś bezwiednie poprawiał ją w myślach: “To człowiek imieniem Jan, twój ojciec, po raz pierwszy usłyszał muzykę łabędzich skrzydeł i zrozumiał, co stracił, dzięki temu zmieni swój los”.

Ave wyczuł, że dziewczynka patrzy na niego uważniej niż zwykle, i skrył swe myśli. Chyba za późno. Uśmiech na twarzy Ewy powoli znikał, ustępując miejsca namysłowi.

– Mój tato… Więc to chodzi o mojego tatę… – zaczęła i raptownie urwała. Wolała nie wiedzieć, co zmieniła w życiu swojego ojca. Nie pragnęła znać jego przyszłości. Taka wiedza byłaby zbyt wielkim ciężarem. “Nie chciałabym być Aniołem i trzymać w swoich rękach ludzkich losów”, pomyślała z nagłym przestrachem.

– Nigdy mi tego nie mów. Nie chcę wiedzieć – powiedziała głośno. Bezdomny kiwnął głową. Pomyślał, że chroniąc przed dziewczynką jeden z anielskich sekretów, bezwiednie odkrył i

– …Ile jeszcze…? – spytała po chwili.

– Dwa. Dwa Kamienie Życia. Pamiętaj, sama ich nie rozpoznasz. Ani ty, ani człowiek, który ku nim zmierza. Ale pióro ci podpowie. I wtedy stanie się tak ogromne, że nie potrafisz go unieść. Wyrwij więc ze stosiny jeden niewielki puszek. To wystarczy – odparł powoli.

Dziewczynka odeszła.

– Złamałeś kolejne niebiańskie prawo, braciszku – wyszeptał Vea z powały, gdzie tkał pajęczą nić. – Lękam się o ciebie. Myślałem, że jesteś i

– Czyżbyś zmienił zdanie i zrezygnował z przystania do gromady? – zdziwił się Ave.

– Nie. Tęsknię do jej siły i natężenia Mroku. Ale ty jesteś moim bratem. Czy mógłbyś mnie, mimo wszystko, trochę polubić?

Ave milczał.

– Dawno, dawno temu, choć nie wiadomo jak dawno, gdyż Niebo znajduje się poza wszelkim czasem, żył sobie człowiek, który rozmawiał z Aniołami lub tak mu się tylko zdawało – opowiadał Gabriel, a młode Anioły słuchały z zapartym tchem, gdyż Gabriel niezwykle rzadko schodził do nich z najwyższych szczebli Drabiny, a jeszcze rzadziej im się zwierzał. – Anioły ukazywały mu się pod różnymi postaciami, lecz nie zdradzały mu sekretów i tajemnic. Tajemnice są po to, by ciekawiły, zwłaszcza gdy dotyczą rzeczy dla kosmosu najważniejszych. Cóż bowiem warte byłoby Niebo, gdyby każdy człowiek znał je od krańca po kraniec, i na dodatek umiał je opisać? Miałby o nim pełną wiedzę, ale co z wiarą? Przecież Niebo istnieje tylko za sprawą wiary. Gdyby ona przestała istnieć, Niebo rozproszyłoby się w Mroku, tak jak wszystko, w co się przestaje wierzyć. Anioły mówiły więc człowiekowi tylko tyle, ile chciał usłyszeć. Mówiły mu o sobie, o Światłości, o Niebie i niebiańskich zwyczajach. Nie kłamały, gdyż w naszym świecie kłamstwo nie istnieje. Więc Anioły, spotykając się z tym człowiekiem, opowiadały mu prawdę, ale dotyczyła ona jedynie malutkiej cząstki wiedzy o anielskim bycie, którą człowiek mógł zrozumieć. Mówiły mu także o swych zabawach.

Anioły, z natury pogodne, lubiły zabawę. Z ziemskiego punktu widzenia bardziej odpowiednio byłoby nazwać ją “teatrem”, gdyż polegała na przybieraniu różnych postaci i form, tworzeniu nieskończonej liczby rzeczywistości, które stanowią scenę dla tych spektakli. Najbardziej lubiły bawić się w ludzi. Może dlatego, że ich kochały?

Człowiek nosił imię Emmanuel, mieszkał w krainie chłodnej, pełnej śniegu i zimnego wiatru – opowiadał Gabriel. – Nie wiem, czemu Anioły akurat jego wybrały do zwierzeń. Może ze względu na imię? Imię Emmanuel wiele zapowiada, dużo obiecuje. Anioły ukazały mu się pewnego dnia i zaczęły z nim rozmawiać. Był wśród nich jego Anioł Stróż oraz cała liczna anielska gromada.

– Dlaczego to zrobiły? Przecież to zabronione! – zaczęły przekrzykiwać się niecierpliwie młode Anioły.

– Mogę się tylko domyślać. Jak wiecie, unikam ukazywania się ludzkim Istotom w jakiejkolwiek postaci, a jeśli już muszę to czynić, wybieram Powietrze, którego nie widać – wyjaśniał Gabriel, zwany przez niektórych Najwyższym Archaniołem. – Otóż były to czasy, gdy ludzka wiara, a jak wiecie, utrzymuje ona Światłość, Niebo i Moc, stawała się jałowa. Trochę się ludziom znudziła i spowszedniała. Nie było w niej entuzjazmu i ciekawości, lecz obowiązek i przyzwyczajenie. Modlitwy recytowano na pamięć, więc utraciły siłę. Anioły musiały więc wytrącić ludzi z monotonii i jałowości…