Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 49 из 50

Czy nie mówiłem na początku tej książki, że tylko istota z gruntu zła wie, jaką zdobywa wolność, kiedy czyni dobro? „List” był, został przesłany, upadł na Ziemię, do naszych nóg, padał na nią neutrinowym deszczem, kiedy jaszczury mezozoiku orały brzuchami błota lasów karbonu, kiedy paleopitek, zwany prometejskim, ogryzając kość dostrzegł w niej pierwszą maczugę. A Żabi Skrzek? Domyślam się w nim poprzekręcanych karykaturalnie przez naszą nieudolność i niewiedzą, ale także i nasza wiedzę, wywichniętą w jednostro

Niejako produktem ubocznym właściwego odbioru miał być sygnał zwrotny, powiadamiający Nadawców o tym, że łączność została nawiązana, a zarazem dający znać, gdzie to się stało. Mogę tylko domyślać się niejasno mechanizmu, jaki miał to sprawić. Energetyczna autonomia Żabiego Skrzeku, to jego skierowanie na siebie reakcji nuklearnych, które niczemu nie służą poza samym kontynuowaniem stanu, co je umożliwia – stanowi dowód błędu, oznakę pomyłki, ponieważ myśmy doszli, w naszym wypadzie najdalszym, do efektu tyleż zagadkowego, co zdolnego, w odmie

Metagalaktyka jest nieogarnionym rojowiskiem psychozoików. Cywilizacje tylko pewnym kierunkowym odchyleniem odmie

Tylko najbliższym, Yvorowi, Donaldowi, powiedziałem to, i przed ostatecznym wyjazdem z osiedla podzieliłem się tą moją prywatną własnością ze zgryźliwym doktorem Rappaportem. Wszyscy oni, rzecz zastanawiająca, zrazu przytakiwali z rosnącą satysfakcją zrozumienia, a potem, po namyśle, mówili, że – jak na świat, który jest nam dany – zbyt piękna układa się z moich domniemań całość. Być może. Co wiemy o „lepszych” od naszej cywilizacjach? Nic. Może więc i nie godzi się malować takiej panoramy, na której figurujemy gdzieś pod ramą jako zakała Galaktyki albo jako jeden z embrionów uwięzłych w przeciągającym się wiekami skurczu porodowym, lub wreszcie, aby użyć porównania Rappaporta – jako płód, wcale urodziwy w powiciu, bliski już powieszenia się na własnej pępowinie. Tej, która jest odnogą kultury, wysysającą żywotne soki wiedzy z łożyska naturalnego.

Nie mogę przedstawić żadnych dowodów nieodpartych na rzecz mego przeświadczenia. Nie mam ich. Nie wskażę w kodzie gwiazdowym, w jego informacji niczego, co by świadczyło o tym, że wyprodukowano go dla istot pod jakimkolwiek względem lepszych od nas. Może tylko dość długo żgany upokorzeniami, nie chcąc, a idąc pod komendę Easterlandów i Eeneyów, wyroiłem sobie na obraz i podobieństwo własnych marzeń – jedynie mi dostępny odpowiednik świętości, mit o Zwiastowaniu i Objawieniu, który – współwi

Jeżeli człowiekowi przestaje zależeć na poruszaniu atomami i planetami, świat staje się wobec niego bardzo bezbro

Spójrzmy poza siebie. Zamknięty w bezokie





Nie przyjmowałem tej wiedzy bezopornie – zbytnio kłóciła się ze wszystkim, do czego przywykłem. Widziałem jednocześnie nasze przedsięwzięcie, gromady uczonych nadzorowanych dyskretnie przez państwo, którego jestem obywatelem; opleceni siatką podsłuchów, mieliśmy nawiązywać łączność z zamieszkującym Kosmos rozumem. W istocie była to stawka toczącej się globalnie gry, weszła do jej puli; w plejadzie niezliczonych kryptonimów, które przepełniają betonowe wnętrzności Pentagonu, pojawił się, w jakimś skarbcu, na którejś półce, w jednym z rejestratorów, ze znamieniem tajności wytłoczonym na teczce, jeszcze jeden skrótowy znak, operacji MASTERS VOICE, jako w zarodku już skażona obłędem – próba ukrycia i uwięzienia tego, co od milionów lat wypełnia czeluść Uniwersum – dla wyciśnięcia, jak pestek z cytryny, informacji opatrzonej wartością zabójczą.

Jeżeli to nie było szaleństwo, nie ma go i nigdzie nie może go być. A zatem – Nadawca miał na myśli pewne istoty, pewne cywilizacje, ale nie wszystkie, nawet nie wszystkie – technologicznego kręgu. Jakie cywilizacje stanowią adresatów właściwych? Nie wiem. Powiem tyle: jeśli ta informacja nie należy się nam w rozumieniu Nadawców, to nie pojmiemy jej. Pokładam w nich wielkie zaufanie – bo go nie zawiedli.

Czy jednak nie mogło być wszystko tylko serią zbiegów okoliczności? Zapewne. Czyż nie przypadkiem odkryto sam neutrinowy kod? Czy z kolei nie mógł przypadkiem powstać? Czy nie przez przypadek tylko utrudnia rozpad wielkich organicznych cząsteczek, przypadkowo się powtarza, a wreszcie – wskutek trafu jedynie powstał z niego Pan Much? Wszystko to być może. Przypadek może też spowodować takie zawirowanie fal przypływu, że po ich ustąpieniu pojawi się na gładkim piasku odciśnięty głęboki ślad bosej stopy.

Sceptycyzm jest jak nieusta