Страница 8 из 90
– Pan wybaczy, twierdzi pan, że w gwarantowaniu komuś wygranej na loterii nie ma nic nieuczciwego?! Mnie to wygląda na gruby przekręt! Wydaje się panu, że jak biorę gówniane roboty, to zaraz jestem głupia gęś?!
– Wręcz przeciwnie. Bardzo wysoko oceniam twoją inteligencję. Dlatego właśnie cię tu zaprosiłem. Przecież ktoś musi wygrać te pieniądze, LuA
– Bo to nieuczciwe, ot, dlaczego!
– A kogo byś konkretnie skrzywdziła, wygrywając? Poza tym, z praktycznego punktu widzenia, nie będzie można mówić o nieuczciwości, jeśli nikt się nie dowie, jak do tej wygranej doszło.
– Wystarczy, że ja wiem.
Jackson westchnął.
– Szlachetna postawa. Ale naprawdę chcesz spędzić resztę życia u boku Duane’a?
– On swoje dobre strony też ma.
– Doprawdy? Zechciałabyś mi je wyliczyć?
– A idź pan do diabła! Wracając do domu, wstąpię chyba na policję. Mam znajomego gliniarza. Założę się, że bardzo się zainteresuje, jak mu o tym wszystkim opowiem. – LuA
Na tę właśnie chwilę czekał Jackson.
– A więc Lisa będzie się wychowywała w rozpadającej się przyczepie w środku lasu. – Powiedział, jeszcze bardziej podnosząc głos. – Twoja córeczka, jeśli wdała się w matkę, będzie śliczną dziewczyną. Osiągnie pewien wiek, zaczną się nią interesować młodzi ludzie, rzuci szkołę, gdzieś tam po drodze zajdzie może w ciążę, cykl zacznie się od nowa. Tak było z twoją matką? – Zawiesił na chwilę głos. – Tak było z tobą? – dodał bardzo cicho.
LuA
Jackson patrzył na nią współczująco.
– Tak będzie, LuA
Potrząsnął ze smutkiem głową, jakby chciał powiedzieć: „Opamiętaj się, dziewczyno, nie rób takiego głupstwa”.
LuA
– Skoro już mowa o marzeniach, panie Jackson, to ja mam takie. I to wspaniałe. Cholernie wspaniałe. – Głos jej drżał. Lata syzyfowej walki z przeciwnościami losu zahartowały wewnętrznie nie LuA
– Wiem o tym. Powiedziałem już, że uważam cię za osobę inteligentną, a przebieg naszego spotkania tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu. Zasługujesz na więcej, i to o wiele więcej, niż masz. Ale ludzie rzadko osiągają w życiu to, na co zasługują. Podsuwam ci sposób na zrealizowanie twoich wspaniałych marzeń. – Niespodziewanie pstryknął palcami. – Ot, tak.
W oczach LuA
– A skąd mam wiedzieć, czy nie jest pan przypadkiem z policji i po prostu nie próbuje mnie podejść? Nie uśmiecha mi się wylądować w więzieniu. Za żadne pieniądze!
– Byłby to przecież klasyczny przypadek prowokacji. Żaden sąd nie uznałby twojej winy. Poza tym jaki interes miałaby policja w knuciu przeciwko tobie takiej wydumanej intrygi?
LuA
Jackson wstał.
– Wiem, nie znasz mnie, ale zapewniam cię, że do swoich przedsięwzięć podchodzę bardzo, bardzo poważnie. Nigdy nie robię niczego, co nie ma mocnego uzasadnienia. Nie ściągałbym cię tutaj dla głupiego żartu, a już na pewno nie traciłbym na takie zabawy swojego ce
– Dlaczego właśnie ja? Dlaczego ze wszystkich ludzi na tym popieprzonym świecie wybrał pan akurat mnie? – zapytała niemal błagalnym tonem.
– Dobre pytanie. Ale, po pierwsze, nie mogę ci na nie w tej chwili odpowiedzieć, a po drugie – to nieistotne.
– Skąd może mieć pan pewność, że wygram?
Jackson zerknął na telewizor.
– W wynik nie powi
– Ha! W tej chwili powątpiewam we wszystko, co słyszę. No więc, co będzie, jeśli w to wejdę i nie wygram?
– A co masz do stracenia?
– Dwa dolce, które na początek trzeba zainwestować, żeby w ogóle wziąć udział w grze, ot co! Dla pana może to śmieszna suma, ale dla mnie tydzień przejazdów autobusem!
Jackson wyciągnął z kieszeni cztery banknoty jednodolarowe i wręczył je LuA
– A więc uważaj to ryzyko za wyeliminowane, i to ze stuprocentową nawiązką.
Potarła pieniądze między palcami.
– Ciekawi mnie, jaki pan ma w tym interes. Za stara trochę jestem, żeby jeszcze wierzyć w dobre wróżki i spełnianie się życzeń wypowiadanych na widok spadającej gwiazdy. Oczy LuA
– Jeszcze jedno dobre pytanie, lecz stanie się aktualne dopiero wtedy, kiedy zgodzisz się wziąć w tym udział. Ale masz rację: nie robię tego z dobroci serca. – Ironiczny uśmieszek przemknął mu przez wargi. – To transakcja handlowa. A na wszystkich dobrych transakcjach zyskują obie strony. I sądzę, że zyski z tego przedsięwzięcia mile cię zaskoczą.
LuA
– Jeśli oczekuje pan ode mnie odpowiedzi w tej chwili, to zdecydowanie odmawiam.
– Zdaję sobie sprawę, że moja propozycja niesie ze sobą potencjalne komplikacje. Dam ci więc czas do namysłu. – Zapisał na karteczce numer bezpłatnej linii telefonicznej i pokazał go LuA
– A jeśli za dwa dni też odmówię, a tak prawdopodobnie będzie? – spytała, spoglądając na karteczkę.
Jackson wzruszył ramionami.
– Wtedy na loterii wygra ktoś i
– Dlaczego wciąż mi się wydaje, że wcale nie nazywa się pan Jackson? – spytała, posyłając mu przenikliwe spojrzenie.
– Mam szczerą nadzieję, LuA
ROZDZIAŁ CZWARTY
Wracając autobusem do domu, LuA
Odchyliła się na oparcie siedzenia i popuściła wodzy wyobraźni, rozważając możliwe konsekwencje przyjęcia bądź odrzucenia propozycji Jacksona. Nieskorzystanie z oferty wiązało się, co prawda, z pewnymi następstwami, a w tle każdego majaczyły fizjonomie daunopodobnych osobników, ale jej przyjęcie również rodziło swego rodzaju problemy. Gdyby rzeczywiście wygrała i stała się niewyobrażalnie bogata, to jak powiedział mężczyzna, mogłaby mieć wszystko. Wszystko! Jechać, dokąd zechce. Robić, na co ma ochotę. Boże! Na myśl o takiej nieskrępowanej wolności, od której dzielą ją tylko cztery dni i jedna rozmowa telefoniczna, o mało nie zerwała się z miejsca, by pląsać w wąskim przejściu między siedzeniami autobusu i krzyczeć z radości. Podejrzenie, że ma do czynienia z jakimś kantem albo dziwacznym żartem, odrzuciła. Jackson nie chciał od niej wyciągnąć żadnych pieniędzy. Zresztą skąd by je wzięła. Nic nie wskazywało również na to, że oczekuje od niej w zamian jakichś usług seksualnych, chociaż pełne warunki umowy nie zostały jej jeszcze przedstawione. Jednak nie odniosła wrażenia, że Jackson jest zainteresowany jej wdziękami. Nie próbował jej dotykać, nie wygłaszał komentarzy na temat przymiotów jej ciała i wydawał się człowiekiem pod każdym względem profesjonalnym i poważnym. Jeśli był czubkiem, to odwalił kawał porządnej roboty, udając przed nią normalnego. Poza tym wynajęcie pomieszczenia, zatrudnienie sekretarki, i tak dalej, musiało go coś kosztować. Jeśli nawet Jackson był umysłowo chory, to stanowczo miewał nawroty normalności. Pokręciła głową. I przewidział bezbłędnie wszystkie numery, jakie padną w losowaniu, zanim jeszcze wypluła je maszyna. Temu nie da się zaprzeczyć. Jeśli więc mówił prawdę, to sęk tylko w tym, że jego propozycja ocierała się o nielegalność, o przekręt, a co to znaczyło, wolała nie myśleć. Był to poważny problem. Co będzie, jeśli się zgodzi, a potem wszystko się wyda i zostanie przyłapana na oszustwie? Powędruje do więzienia, kto wie, czy nie na resztę życia. Co stanie się wtedy z Lisa? Euforia opadła. Jak większość ludzi marzyła często o zdobyciu fortuny. Ta wizja nieraz pomagała jej przetrwać trudne chwile i nie załamać się. Ale w swoich marzeniach nie kojarzyła nigdy tej fortuny z kulą i łańcuchem. Cholera – mruknęła pod nosem. Wybór między niebem a piekłem. No i jakie warunki postawi Jackson? Nie miała wątpliwości, że ten człowiek zażąda bardzo wysokiej ceny za przeobrażenie jej z nędzarki w księżniczkę.