Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 7 из 90

– I od blisko dwóch lat mieszka pani w przyczepie kempingowej w zachodniej części Rikersville z niejakim Duane’em Harveyem, niewykwalifikowanym robotnikiem, aktualnie bezrobotnym. – Recytując jednym tchem te informacje, nie odrywał od niej oczu. Tym razem nie oczekiwał potwierdzenia. LuA

LuA

– Co to, u licha, ma znaczyć? Jakie ma pan prawo…

– Przyszła pani tutaj – przerwał jej bezceremonialnie – ponieważ zaoferowałem więcej pieniędzy, niż kiedykolwiek dotąd pani zarobiła. Mam rację?

– Skąd pan to wszystko o mnie wie? – wyrzuciła z siebie.

Założył ręce na piersiach i mierzył ją przez chwilę przenikliwym spojrzeniem.

– W moim najlepszym interesie leży zgromadzenie możliwie wyczerpujących informacji o osobie, z którą zamierzam ubić interes – odezwał się w końcu.

– A co informacje o mnie mają do opinii, które mam niby wydawać na temat tych analiz, czy jak im tam?

– To bardzo proste, pa

Gniew zniknął wreszcie z oczu LuA

– No, skoro tak pan stawia sprawę, to chyba…

– Właśnie tak ją stawiam, pa

– Przecież tak mam na imię – odparowała. Usiadła z powrotem. – No nic, ja panu też nie chcę zabierać czasu, a więc jak będzie z tymi godzinami pracy? Mogę przychodzić po południu?

Jackson wrócił szybko za biurko, usiadł i zapatrzył się w blat, przecierając powoli dłonią pomarszczoną twarz. Kiedy ponownie podniósł na nią wzrok, minę miał znacznie poważniejszą niż przed chwilą.

– Czy zdarzało ci się marzyć, że jesteś bogata, LuA

LuA

– No jasne. Kto o tym nie marzy?

– Cóż, mogę cię zapewnić, że tym, którzy już są obrzydliwie bogaci, raczej się to nie przytrafia. Ale masz rację, większość ludzi na pewnym etapie życia miewa takie fantazje. Jednak praktycznie nikomu nie udaje się ich urzeczywistnić. Z tej prostej przyczyny, że nie jest w stanie.

LuA

– Ale sto dolców dzie

Jackson gładził się przez chwilę po brodzie, potem odchrząknął i zapytał:

– LuA

Zaskoczyło ją trochę to pytanie, ale odpowiedziała bez wahania:

– Od czasu do czasu. Tutaj wszyscy to robią. Ale można się na tym nieźle przejechać. Duane gra co tydzień, potrafi przepuścić pół wypłaty… To znaczy, kiedy coś zarobi, a to nieczęsto mu się zdarza. Jest święcie przekonany, że kiedyś wygra. Typuje zawsze te same numery. Mówi, że mu się wyśniły. A ja mu na to, że jest głupszy od buta. Czemu pan pyta?

– A grywasz w krajowe lotto?

– Mówi pan o tym na cały kraj?

Jackson kiwnął głową. Przewiercał ją wzrokiem.

– Tak – powiedział powoli – właśnie o tym mówię.

– Raz na jakiś czas. Ale prawdopodobieństwo trafienia jest takie małe, że prędzej przespaceruję się po Księżycu, niż coś w to wygram.

– Całkowicie się z tobą zgadzam. Na przykład w tym tygodniu prawdopodobieństwo, że padnie główna wygrana, jest jak jeden do trzydziestu milionów.

– Właśnie o to mi chodzi. Ja tam już wolę dolarowe zdrapki. Na nich ma się przynajmniej szansę zainkasować dwadzieścia szybkich dolców. Zawsze mówię, że nie ma sensu wyrzucać pieniędzy w błoto, zwłaszcza kiedy się ich nie ma.

Jackson oblizał wargi i nie odrywając od niej oczu, oparł się łokciami o biurko.

– A co byś zrobiła, gdybym ci powiedział, że potrafię zdecydowanie zwiększyć twoje szanse wygrania na loterii? – Wpatrywał się w nią wyczekująco.

– Słucham? – Jackson milczał.

LuA

– Mówiąc ściślej – podjął Jackson, nie zwracając uwagi na jej gniewny ton – co byś zrobiła, gdybym zwiększył twoje szanse wygrania do stu procent? No, co byś zrobiła?

– To jakiś żart?! – wybuchnęła LuA

– To nie żart, LuA

LuA

– Widzę, że tu się kroi jakaś grubsza sprawa i nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Nic! Nawet za sto dolców dzie

– Gwarantuję ci, że wygrasz na loterii, LuA

Zatrzymała się jak wryta. Nie słuchając głosu rozsądku, który kazał jej brać nogi za pas i czym prędzej się stąd wynosić, odwróciła się powoli twarzą do Jacksona.

Nie poruszył się. Dalej siedział ze złożonymi jak do pacierza dłońmi za biurkiem.

– Koniec z Duane’ami, koniec z nocnymi zmianami w zajeździe dla ciężarówek, koniec z martwieniem się, skąd wziąć na jedzenie i czyste ubranka dla córeczki. Będziesz mogła mieć wszystko, czego tylko zapragniesz. Wyjechać, dokąd zechcesz. Stać się, kim zechcesz. – Mówił wciąż cicho i spokojnie.

– Mógłby mi pan zdradzić, jak się to robi?

Pięćdziesiąt milionów dolarów, powiedział?! Boże Wszechmogący! Oparła się jedną ręką o drzwi, bo zakręciło jej się w głowie.

– Wpierw musisz mi odpowiedzieć na pytanie.

– Jakie pytanie?

Jackson rozłożył ręce.

– Czy chcesz być bogata?

– Na mózg panu padło czy jak?! Siły mi nie brakuje i ostrzegam, że jeśli zacznie pan coś kombinować, to tak pana kopnę w ten wyleniały zadek, że wyleci pan stąd na zbity pysk aż na ulicę razem z tą połówką rozumu, z którą się pan dzisiaj obudził.

– Mam przez to rozumieć, że nie? – zapytał.

LuA

– Słuchaj pan, dobrze wiem, że nie możesz mi niczego takiego zagwarantować. Wychodzę więc i dzwonię do czubków, żeby po pana przyjechali.

Jackson spojrzał na zegarek, podszedł do telewizora i włączył go.

– Za minutę rozpoczyna się losowanie krajowej loterii. Co prawda do wygrania jest dzisiaj tylko milion dolarów, ale możemy je potraktować jako lekcję poglądową. Nic na tym nie korzystam, robię to tylko dla celów demonstracyjnych, by rozwiać twój całkowicie zrozumiały sceptycyzm.

LuA

– Dzisiaj wylosowane zostaną kolejno numery osiem, cztery, siedem, jeden, dziewięć i sześć.

Wyciągnął z kieszeni kartkę i długopis i zapisał numery, które przed chwilą wymienił. Wręczył kartkę LuA

Z trudem stłumiła wybuch śmiechu, z ust wyrwało jej się tylko głośne parsknięcie. Odeszła ją ochota do śmiechu, kiedy prowadzący zakomunikował, że pierwszym wylosowanym numerem jest osiem. Potem maszyna wypluła, jedną po drugiej, kulki z numerami cztery, siedem, jeden, dziewięć i sześć i ogłoszono oficjalnie zwycięską kombinację. LuA

Jackson wyłączył odbiornik.

– Ufam, że nie wątpisz już w moje możliwości. Może więc wrócimy do mojej oferty.

LuA

– Jak pan to, u diabła, zrobił? – zapytała schrypniętym, wystraszonym głosem.

– Tego nie musisz wiedzieć. Odpowiedz tylko, proszę, na moje pytanie. – Podniósł trochę głos.

Odetchnęła głęboko, starając się zapanować nad roztrzęsionymi nerwami.

– Pyta mnie pan, czy zgadzam się zrobić coś nieuczciwego. A więc mówię panu prosto z mostu, że nie. Nie przelewa mi się, ale przestępcą nie jestem.

– A kto mówi, że to nieuczciwe?