Страница 62 из 116
– Postanowiłeś odejść. Mój Boże, chciałeś odejść ode mnie! – Oczy Marie zrobiły się jakby puste; dwa ślepe koła przerażenia. – Wiedziałam. Czułam to!
– Dałem ci to odczuć – rzekł, zmuszając ją, by na niego spojrzała. – Ale to już nieaktualne. Nie odejdę. Posłuchaj mnie. Nie zostawię cię.
Znowu krzyknęła.
– Nie mogę oddychać!… To było tak lodowate.
Przyciągnął ją do siebie, objął.
– Musimy zacząć wszystko od początku. Spróbuj zrozumieć. Teraz jest inaczej i nie mogę zmienić tego, co było, ale nie opuszczę cię. Nie w ten sposób.
Przycisnęła mu ręce do piersi, zalaną łzami twarz odchyliła do tyłu, pytając błagalnie:
– Dlaczego, Jasonie? Dlaczego?
– Później, nie teraz. Nic nie mów przez chwilę. Tylko mnie obejmij i pozwól mi się obejmować.
Mijały minuty, atak histerii ustępował, kontury rzeczywistości ponownie stawały się wyraźne. Bourne zaprowadził Marie na fotel. Zaczepiła rękawem sukienki wystrzępiając koronkę. Oboje uśmiechnęli się, kiedy ukląkł koło niej i w milczeniu ujął jej rękę.
– A może drinka? – spytał w końcu.
– Chyba tak – odparła, ściskając przez chwilę mocniej jego dłoń, gdy wstawał z podłogi. – Nalałeś mi go dość dawno.
– Nie zwietrzeje. – Poszedł do biurka i wrócił z napełnionymi do polowy dwiema szklaneczkami. Marie wzięła swoja – Lepiej się czujesz? – zagadnął.
– Spokojniej. Oczywiście wciąż jestem oszołomiona… przerażona. A może i zła. Nie jestem pewna. Zbyt się boję, by o tym myśleć. – Piła, przymykając oczy, z głową opartą o fotel. – Dlaczego to zrobiłeś, Jasonie?
– Bo myślałem, że muszę tak postąpić. To najprostsza odpowiedź.
– I jednocześnie żadna odpowiedź. Zasługuję na więcej.
– Tak, zasługujesz i dam ci odpowiedź. Teraz nie mam i
– Bronić?
Uniósł rękę, przerywając jej.
– O tym porozmawiamy potem. O wszystkim, jeśli zechcesz. Ale najpierw powi
– Przeczytać ten artykuł w dzie
– Tak.
– Bóg wie, że sama jestem tego ciekawa – stwierdziła uśmiechając się słabo.
– Tutaj. – Jason podszedł do łóżka, na które rzucił dwie kupione gazety. – Przeczytajmy to oboje.
– Bez żadnych gier?
– Bez gier.
Czytali długi artykuł w milczeniu, artykuł o śmierci i intrydze w Zurychu. Od czasu do czasu Marie wciągała głośno powietrze, zaszokowana tym, co czyta, niekiedy potrząsała głowa z niedowierzaniem. Bourne się nie odzywał. Dojrzał w tym rękę Iljicza Ramireza Sancheza. Carlos pójdzie za Kainem na koniec świata i go zabije . Marie St. Jacques można się pozbyć; zwabiona przynęta umrze w tej samej pułapce, w którą wpadnie Kain.
Jestem Kainem. Jestem śmiercią.
W gruncie ‘rzeczy artykuł ten składał się z dwu odrębnych części – był dziwną mieszanina faktów i domysłów: tam gdzie kończyły się dowody, zaczynały się spekulacje. W pierwszej części oskarżano pracownicę kanadyjskiego rządu, ekonomistkę Marie St. Jacques. Ustalono bowiem, że znajdowała się w miejscach, gdzie popełniono trzy morderstwa, a odciski jej palców potwierdził rząd kanadyjski. Na dodatek, policja znalazła klucz z hotelu „Carillon du Lac”, najwidoczniej zgubiony podczas szarpaniny na Guisan Quai. Był to klucz od pokoju Marie St. Jacques – dał jej go recepcjonista, który doskonale ją pamięta? Zapamiętał osobę, która, jak mu się wydawało, była wstanie najwyższego wzburzenia. Ostatecznym dowodem stał się rewolwer znaleziony niedaleko Steppdeckstrasse, w uliczce, gdzie miały miejsce dwa i
W tym właśnie miejscu artykuł oddalał się od „faktów”. Przytaczano pogłoski krążące na Bahnhofstrasse o kradzieży wielu milionów dolarów, której dokonano na drodze manipulacji komputerowej na tajnym koncie należącym do amerykańskiej korporacji o nazwie Treadstone-71. Wymieniano również nazwę banku, oczywiście Gemeinschaft. Wszystko i
Według „nie wymienionych źródeł” pewien Amerykanin znający właściwy szyfr liczbowy konta przekazał miliony do banku paryskiego i upoważnił do dysponowania nowym kontem określone osoby, które miały nabyć prawo własności. Następcy prawni oczekiwali w Paryżu, a po dokonaniu operacji podjęli te miliony i zniknęli. Skuteczność całej tej operacji przypisywano faktowi uzyskania przez tego Amerykanina właściwego szyfru konta w Gemeinschaft, co było możliwe dzięki dotarciu do stosowanych przez bank numerycznych zapisów, określających rok, miesiąc i dzień wpisu – standardowej procedury w przypadku tajnych aktywów. Tego rodzaju analizy można dokonać jedynie posługując się skomplikowanymi technikami komputerowymi i posiadając dogłębną znajomość szwajcarskich praktyk bankowych. Urzędnik tego banku, Herr Walther Apfel, indagowany potwierdził, że prowadzi się śledztwo związane z tą amerykańską firmą, lecz zgodnie z prawem szwajcarskim „bank nie będzie udzielał dalszych wyjaśnień. Nikomu”.
Tu wyjaśniał się związek z osobą Marie St. Jacques. Przedstawiano ją jako pracującą dla rządu ekonomistkę, wyspecjalizowaną w międzynarodowym prawie bankowym, a ponadto wykwalifikowaną programistkę komputerową. Jest ona podejrzana o współudział w przestępstwie, jako że jej biegłość uznano za rzecz niezbędna przy tego rodzaju kolosalnej kradzieży. Istnieje też i
Marie pierwsza przeczytała artykuł i wypuściła gazetę z rąk, tak że spadła na podłogę. Bourne słysząc szelest uniósł wzrok znad krawędzi łóżka. Marie wpatrywała się w ścianę, ogarnął ją dziwny melancholijny spokój. Takiej reakcji najmniej się spodziewał. Szybko skończył czytać, z uczuciem coraz większego przygnębienia i beznadziei; przez chwilę milczał. Potem odzyskał głos i przemówił.
– Kłamstwa – oznajmił – i preparuje się je z mojego powodu, z powodu tego, kim i czym jestem. Wykurzają ciebie, żeby dobrać się do mnie. Przykro mi, przykro tak bardzo, że nie umiem tego wyrazić.
Marie oderwała wzrok od ściany i popatrzyła na niego.
– To sięga głębiej niż kłamstwa, Jasonie – rzekła. – Zbyt dużo tam prawdy jak na kłamstwa.
– Prawdy? Jedyna prawda to to, że byłaś w Zurychu! Nie dotknęłaś nigdy żadnego rewolweru, nie byłaś nigdy w pobliżu Steppdeckstrasse, nie zgubiłaś klucza od pokoju hotelowego i nigdy nie zbliżyłaś się do banku Gerneinschaft.
– Zgadza się, ale nie o tej prawdzie mówię.
– A o jakiej?
– Gerneinschaft, Treadstone-71, Apfel. To wszystko prawda i fakt, że o tym wszystkim wspomniano, a szczególnie o tym potwierdzeniu Apfla, jest wprost nie do uwierzenia. Bankierzy szwajcarscy to ludzie ostrożni. Oni nie lekceważą prawa, w każdym razie nie w taki sposób, wyroki są zbyt surowe. W Szwajcarii przepisy dotyczące tajemnicy bankowej należą do nietykalnych. Apfel może powędrować do więzienia na całe lata za to, co powiedział, nawet za samo zrobienie aluzji do takiego konta, a co dopiero za podanie jego nazwy. Chyba że kazała mu to powiedzieć osoba tak potężna, że może sobie pozwolić na naruszanie prawa. – Umilkła, a jej wzrok skierował się znów ku ścianie. – Dlaczego? Dlaczego Gerneinschaft i Treadstone, i Apfel pojawili się w ogóle w tej historii z gazety.
– Mówiłem ci. Oni chcą dostać mnie, a wiedzą, że jesteśmy razem. Carlos wie. Kiedy znajdzie ciebie, znajdzie i mnie.
– Nie. Jasonie, to musi być coś więcej niż Carlos. Ty doprawdy nie znasz szwajcarskiego prawa. Nawet Carlos nie mógłby skłonić ich do tego, żeby sobie kpili z prawa w ten sposób. – Patrzyła na Jasona nie widząc go, jakby spoglądała przez mgłę. – To nie jest jedna historia, to dwie różne historie. Obie zbudowane z kłamstw, pierwsza połączona z drugą cienką nicią spekulacji… publicznej spekulacji o kryzysie bankowym. O czymś takim nigdy nie informuje się opinii publicznej. Można to zrobić dopiero wtedy, jeśli dokładne – i prywatne – dochodzenie potwierdzi wszystkie fakty. A drugą historię, tego całkowicie fałszywego oświadczenia o kradzieży milionów z Gerneinschaft, przyczepiono do równie fałszywej informacji, że jestem poszukiwana za zabicie trzech osób w Zurychu. Została dodana. Rozmyślnie.
– Wyjaśnij mi to, proszę.
– Wyjaśnienie jest tutaj, Jasonie. Wierz mi, kiedy ci to mówię. Mamy je przed sobą.
– Co?
– Ktoś próbuje przesłać nam wiadomość.
19
Ciężki wojskowy wóz pędził przez Manhattan East River Drive w kierunku południowym, a jego reflektory oświetlały wirujące resztki marcowej śnieżycy. Major na tylnym siedzeniu drzemał, jego długa postać wtulona była w kąt, nogi wyciągnięte na ukos. Na kolanach miał teczkę. Cienka nylonowa linka przymocowana metalowym zaciskiem do rączki przeciągnięta była przez prawy rękaw munduru i w dół do paska. Tylko dwa razy w ciągu ostatnich dziewięciu godzin zdjął zabezpieczenie. Raz, kiedy wyjeżdżał z Zurychu, i drugi, kiedy przyjechał na lotnisko Ke
Nagle rozległo się ciche dzwonienie; major otworzył oczy i podniósł lewą rękę do twarzy. Był to zegarek; nacisnął guziczek i mrużąc oczy zerknął na drugą tarczę dwustrefowego zegarka. Pierwsza wskazywała czas w Zurychu, druga – w Nowym Jorku; sygnał został nastawiony przed dwudziestu czterema godzinami, kiedy oficer otrzymał rozkazy telegraficznie. Łączność będzie za trzy minuty. To znaczy, pomyślał major, będzie, jeżeli Żelazny Zad jest tak punktualny, jak tego żąda od podwładnych. Oficer wyprostował się, niezgrabnie manewrując teczką, po czym pochylił się.