Страница 142 из 160
– Sheng nigdy by się nie zgodził spotkać z kimś, kogo nie zna, z kimś, kto by nie ujawnił swego nazwiska.
– To zależy, jak sprawa zostałaby przedstawiona. Tak się zawsze dzieje w podobnych wypadkach. Jeżeli informacja jest rzeczywiście alarmująca, a fakty prawdziwe, adresat nie ma zbyt dużego wyboru. Nie może wypytywać posłańca – on nic nie wie – musi więc próbować dotrzeć do źródła. Tak jak ujął to Webb, nie może postąpić inaczej.
– Webb? – zapytał obojętnie ambasador marszcząc brwi.
– Bourne, Delta. Kto to, u diabła, wie? Strategia jest słuszna.
– Jednak zbyt łatwo można się przeliczyć, zbyt wiele jest szans na zrobienie niewłaściwego kroku, kiedy jedna ze stron wymyśla sobie mityczną postać.
– Niech pan to powie Jasonowi Bourne'owi.
– I
– To akademickie – powiedział Conklin – i nie sądzę, że ma pan odpowiednie argumenty, by z nim dyskutować. Wysłał go pan z misją bez żadnych szans powodzenia, a on wraca z pojmanym mordercą – i znajduje pana. Skoro powiedział, że można to było zrobić w i
– Mogę natomiast powiedzieć – rzekł Havilland opierając ręce na stole i nie spuszczając wzroku z agenta CIA – że to, co zrobiliśmy, jednak było udanym pociągnięciem. Straciliśmy zabójcę, ale zyskaliśmy zapaleńca, a nawet opętanego prowokatora. Od początku stanowił on naszą najkorzystniejszą alternatywę, lecz nigdy, ani przez chwilę, nie przypuszczaliśmy, że podjąłby się tego zadania z własnej woli. A teraz nie pozwoli tego zrobić nikomu i
– Pan również ryzykuje ujawnienie swojego udziału, tej ręki, która, jak pan twierdzi, musi pozostać niewidoczna.
– Jak to?
– Ponieważ to jeszcze nie koniec. Przypuśćmy, że Webbowi się nie uda. Powiedzmy, że go złapią, a może się pan założyć o swój wytworny tyłek, że wydadzą rozkaz, aby wziąć go żywcem. Kiedy człowiek pokroju Shenga zobaczy, że zastawiono na niego pułapkę, będzie chciał się dowiedzieć, kto za tym stoi. Jeżeli nie wystarczy wyrwanie jednego lub dziesięciu paznokci – a prawdopodobnie nie wystarczy – wycisną z Webba wszystkie soki, aby dowiedzieć się, kto go przysyła. A on słyszał wszystko, co pan mu powiedział…
– Aż po samo sedno sprawy, w co rząd Stanów Zjednoczonych nie może być zamieszany – przerwał dyplomata.
– Zgadza się, ale on nie będzie w stanie sobie z tym poradzić. Środki chemiczne wszystko z niego wyciągną. Pańska ręka zostanie odkryta, jak również fakt, że Waszyngton j e s t w to zamieszany.
– Przez kogo?
– Przez Webba, na litość boską! Przez Jasona Bourne'a, jeśli pan woli.
– Przez człowieka z historią choroby umysłowej, z adnotacjami o skło
– Terapia…? – wtrącił Aleks zaskoczony słowami starego człowieka. – Dawna działalność?
– Oczywiście, panie Conklin. Jeżeli zajdzie taka potrzeba, jesteśmy skło
– Marie? Użylibyście Marie?
– Musielibyśmy. Ona jest związana przysięgą z ludźmi, którzy znali Webbajako psychicznie chorego pacjenta i starali się mu pomóc.
– O, Jezu! – szepnął Aleks oszołomiony słowami wyrachowanego, dokładnego, podstarzałego dyplomaty od tajnych operacji. – Powiedział mu pan wszystko, ponieważ miał pan swoje własne cele. Nawet gdyby go schwytano, mógłby pan ochronić swój tyłek zasłaniając się oficjalną przysięgą czy diagnozą psychiatrów – wyłączając z tego swoją osobę! O, Boże, ty sukinsynu!
– Powiedziałem mu prawdę, ponieważ zorientowałby się, gdybym usiłował znowu go okłamać. McAllister posunął się oczywiście dalej, kładąc nacisk na czy
– Powiedział pan Dawidowi wszystko, na wypadek gdyby został Ul^ty – ciągnął Conklin, nie słuchając Havillanda. – Jeżeli nie dojdzie do zabójstwa, to chciałby pan, żeby go schwytano. Liczy pan na amfetaminy i skopolaminę. Na narkotyki. Bo wówczas Sheng uzyska informację, że wiemy o jego spisku, a uzyska ją n i e o f i ej a 1-n i e, nie od nas, lecz od psychicznie chorego człowieka. Jezu! To jest i
– Nieoficjalnie – przyznał dyplomata. – Tak wiele można w ten sposób zyskać. Bez żadnej konfrontacji, bardzo gładko. Bardzo tanio. Właściwie bez żadnych kosztów.
– Z wyjątkiem ludzkiego życia! – krzyknął Aleks. – On zginie. Musi zginąć, bo to jest w interesie wszystkich.
– Taka jest cena, panie Conklin, jeżeli trzeba ją zapłacić. Aleks czekał, jakby spodziewał się, że Havilland dokończy zdanie.
Nic jednak na to nie wskazywało, napotkał tylko spojrzenie jego stanowczych, smutnych oczu.
– Czy to wszystko, co ma pan do powiedzenia? Taka jest cena – jeśli trzeba ją zapłacić?
– Stawka jest dużo wyższa, niż przypuszczaliśmy, o wiele wyższa. Wie pan o tym równie dobrze jak ja, więc niech pan nie będzie taki zaskoczony. – Ambasador odchylił się do tyłu na swoim krześle trochę sztywno. – Pan podejmował przedtem takie decyzje, dokonywał takich kalkulacji.
– Nie takie. Nigdy takich nie podejmowałem! Wysyła pan swojego człowieka, wiedząc, jakie grozi mu niebezpieczeństwo, ale nie zapewnia mu pan żadnego ubezpieczenia i zamyka w ten sposób drogę ucieczki.
– Cel jest jednak i
– To wiem. Niech pan go więc nie wysyła! Zdobędzie pan szyfry i będzie pan mógł wysłać kogoś i
– Wyczerpany czy nie, on się najlepiej do tego nadaje, a przy tym upiera się, żeby to zrobić.
– Bo nie wie, co pan obmyślił. Jak go pan urządził robiąc z niego posłańca, który musi zginąć!
– Nie miałem wyboru. Tak jak pan mówi – odnalazł mnie. Musiałem powiedzieć mu prawdę.
– W takim razie powtarzam: niech pan pośle kogoś i
– Postawiłby pan nas na równi z Kadafimi tego świata?
– Jest to tak niedorzeczne porównanie, że nie mogę znaleźć słów…
– Niech pan o tym zapomni – przerwał mu Havilland. – Gdyby kiedyś wyśledzono nasze powiązania – a to byłoby możliwe – musielibyśmy rozpocząć atak przeciwko Chinom, zanim oni spuściliby coś na nas. To nie do pomyślenia.
– To, co pan tutaj wyprawia, jest nie do pomyślenia!
– Istnieją ważniejsze cele niż utrzymanie przy życiu jednego człowieka, panie Conklin, i o tym również doskonale pan wie. Zajmował się pan tym przez całe życie – proszę mi wybaczyć – ale obecny przypadek rozgrywa się na wyższej płaszczyźnie aniżeli wszystko to, z czym się pan dotychczas zetknął. Nazwijmy to płaszczyzną geopolityczną.
– Skurwysyn.
– Wyłazi z ciebie kompleks winy, Aleks -jeżeli oczywiście mogę cię nazywać Aleksem – skoro kwestionujesz moje pochodzenie. Nigdy nie uważałem, że Jason Bourne jest nie do uratowania. Z całego serca pragnę, aby mu się powiodło, aby zabił tego człowieka. Jeżeli tak się stanie, będzie wolny. Daleki Wschód pozbędzie się wówczas potwora, a światu oszczędzone będzie Sarajewo w stylu wschodnim. Na tym polega moje zadanie, Aleks.
– Niech mu pan przynajmniej powie. Ostrzeże go!
– Nie mogę. Podobnie jak ty nie mógłbyś tego zrobić będąc na moim miejscu. Nie dyskutuje się z płatnym mordercą…
– A ten znowu swoje, elegancki błazen!
– Człowiek, którego się wysyła, by dokonał zabójstwa, musi być pewny swoich racji. Nie może ani przez chwilę zastanawiać się nad motywami czy pobudkami, które nim powodują. Nie powinien mieć żadnych wątpliwości. Żadnych. Musi działać pod wpływem obsesji. Tylko wtedy ma szansę powodzenia.
– Przypuśćmy, że mu się nie powiedzie, że zostanie zabity?
– Wtedy spróbujemy ponownie, możliwie szybko, zastępując go kimś i